• becja odsłony: 4347

    Nasze poranki

    Jak zaczynacie dzień? Zrywacie się o świcie, czy dziesięć razy wyłączacie natrętny budzik? Macie czas na spokojne, zdrowe śniadanie, czy wystarczają Wam 3 łyki kawy w biegu?

    W sumie dzisiaj zdałam sobie sprawę, że poranki to jedyny czas, który moja rodzina ma na pewno tylko dla siebie. Bywa tak (na szczęście nie zawsze), że nie widzimy się cały dzień i tylko do 7:15, gdy mój mąż wychodzi do pracy możemy na chwilę razem usiąść, zjeść coś dobrego (zazwyczaj płatki z mlekiem a Jagoda wcina serek lub banana ;) ) i leniwie snuć plany przy ulubionej muzyce, gadać o wszystkim i niczym itp... ;)
    Po godz. 7 zamykają się drzwi i zawsze tak jakoś mi smutno :-(

    Czasem Jagoda potrafi się obudzić bardzo wcześnie. Zazwyczaj wzdychamy wkurzeni, że nie dała nam dłużej pospać, ale chyba jednak jestem jej wdzięczna za te wczesne pobudki. Miłe chwile trwają wtedy dłużej :)

    A Wy? Co porabiacie rano?

    Wątek o wieczorach założę później ;)

    Z życzeniami bardzo miłego dnia :D
    becja.

    Odpowiedzi (62)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-05-13, 05:36:15
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-05-13 o godz. 05:36
0

becja napisał(a):
A Wy? Co porabiacie rano?
Gryzę.
Wszystko i wszystkich, ze szczególnym uwzględnieniem budzika, który śmie mnie budzić bądź męża, który po n-tym przedłużaniu drzemki bezczelnie wykopuje mnie z łóżka 8)

Potem zbieram się w ślimaczym tempie, czasu starcza tylko na umycie i ubranie i biegiem do pracy. W pracy herbata, szklanka wody ( za kawa nie przepadam ) i zaczynam żyć.

W weekend za to śpimy do południa i świat po obudzeniu jest piękny i radosny lol

Odpowiedz
Gość 2009-05-13 o godz. 03:31
0

Gabingo napisał(a):
hi hi, ale dobre lol malujesz sie dla zajec a nie dla siebie ?
Hi hi w sumie można i tak powiedzieć. Ja jakoś nie przepadam za malowaniem i jeszcze niedawno nie praktykowałam :)

No, co innego jak są wielkie wyjścia - wtedy to maluję się dla siebie :) i wtedy nawet lubię :)

Odpowiedz
Gość 2009-05-13 o godz. 03:06
0

patt napisał(a): nie maluję się bo mi się nie opłaca na 2 godziny zajęć.
hi hi, ale dobre lol malujesz sie dla zajec a nie dla siebie ?

Odpowiedz
Gość 2009-05-12 o godz. 23:05
0

OOO to ja mam dobrze.

Gdy większość Was wstaje to u mnie jeszcze środek nocy. Zimą wstawałam około 8.30 - 9.00, po przestawianiu budzika przynajmniej 3 razy :)

Teraz jak już przyszła wiosna wstaję tak 7.30 - 8.00, już nawet bez przestawiania budzika. Kończę studia i jeszcze nie chodze do pracy. Mam jednak świadomość, że jeszcze trochę i już nie będzie tak pięknie, więc korzystam z tego co mam :)

Gdy wstaję wcześnie nie jem śniadań, bo za wcześnie, nie piję kawy bo dostaję palpitacji :) nie maluję się bo mi się nie opłaca na 2 godziny zajęć. Więc w sumie wyrabiam się w miarę szybko. I od pewniego czasu zawsze budzi mnie Trójka, jakoś łatwiej się wstaje :)

Generalnie im jestem starsza tym dłużej bym rano poleżała :)

Odpowiedz
Gość 2009-05-12 o godz. 20:56
0

Ja tam bardzo lubię poranki. Wstaję dość wcześnie, nawet jak wykłady mam późno. Często wstaję tak, żeby się jeszcze zobaczyć z moim facetem, czasem zjeść wspólnie śniadanie. Aby wyjść potrzebuję godzinkę, półtorej. Biorę poranny prysznic, maluję oczy, wybieram, co założyć, słucham muzyczki, czasem jem śniadanie - to, gdy się spieszę, jak nie to jeszcze, coś czytam, uczę się... Rano lubię robić wszystko powoli, z namaszczeniem.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-05-04 o godz. 18:03
0

napewno nie są takie jakie powinny być

jak Młody ma ranną zmianę o 4.30 budzi mnie jego budzik i krzątanie się po domu, wychodzi o 5.15 wtedy ponownie zasypiam
chodzę do pracy na 8.30 więc wstaję o 6.30 - najpierw kot musi dostać jeść, potem poranna toaleta, jakieś śniadanie, szybkie porządki z poprzedniego dnia i o 7.20 wychodzę
kiedy Młody ma na popołudnie wszytko jest tak samo tylko nie jesteśmy budzeni przez budzik a przez domagającego się jeść kota 8)

w weekendy nie jest lepiej bo albo idziemy na zajęcia albo Młody do pracy - nigdy więc nie mamy czasu na wspólne celebrowanie poranków

ale cały czas wierzę, że to się zmieni :)

Odpowiedz
atomicwildcat 2009-05-03 o godz. 13:26
0

Dzis ostatni dzien slodkiego lenistwa z cudnym porankiem w programie. Uwielbiam poranki w takie wolne dni, celebrujemy je z mezem prawdziwie - wstajemy wtedy, kiedy chcemy, a nie kiedy budzik kaze, jemy spokojnie sniadanko (zazwyczaj serwujemy je sobie nawzajem do lozka). Takie poranki to zazwyczaj aromat swizo upieczonych buleczek, jajecznicy, :lizak:

Echh, a jutro brutalny powrot do szarej codziennosci
Dojezdzam do pracy z przesiadkami i zeby byc tam na 8:00 wstaje najpozniej o 5:50, by o 6:30 wyjsc z domu.
Nie ma wtedy czasu na marudzenie, przestawianie budzika czy inne takie, wszystko trzeba robic w tempie, wszystko ma swoja ustalona kolejnosc.
Sniadanie jadam co prawda w domu, ale to bardziej takie zapchanie zoladka niz z prawdziwego zdarzenia sniadanie

Maz zazwyczaj smacznie sobie jeszcze spi jak ja wstaje

Odpowiedz
Made Of Sun 2009-05-03 o godz. 12:09
0

Poranki ostatnio mam masakryczne, jeśli idę do pracy na 8:00 to wstaję ok 5:00 dwa razy przestawiam budzić. Zazwyczaj wstaję na ostatni moment, najpierw poranna toaleta, jak zdąze to robie sobie coś ciepłego do picia, śniadania jem w pracy wtedy kiedy znajdę chwilkę.
Ogólnie nie lubię poranków.

Jak mam wolne to odsypiam tak do 9:00. :)

Odpowiedz
Gość 2009-05-03 o godz. 10:59
0

Nie cierpie porannego wstawania, rano jestem powolne zombii ktore snuje sie otepiale, prysznic zakancznany zimna woda mnie nie budzi :P potrzebuje godzin aby calkowicie sie wybudzic (najlepiej tak do 11 rano ;) ) i zaczac funkcjonowac (okolo 16 staje sie wreszcie gotowa do wielkich dzialan! :P :P :P ) Jestem klinicznym przykladem nocnego marka, pora od 16 do 2 w nocy to dla mnie najlepszy czas, poranki moga nie istniec (tzn. powinnam je przesypiac ;) )

W dni powszednie radio startuje o 6:50 ale tak juz moj mozg sie przyzwyczail (zablokowal uszy ;) ) ze zupelnie nie slysze i nadal smacznie spie, do 7:10 albo dluzej. O 7:30 zwlekam sie wreszcie z lozka i albo robie sobie sniadanie albo od razu pod prysznic. Z reguly rano nie jestem glodna, wiec tylko cos tam przekaszam (np. kawalek sera :P ) ubieram sie, daje jesc kotu, zerkam do internetu, i okolo 8:30 wreszcie udaje mi sie wyjsc (wersja optymistyczna ;) ). Mr Man budzi sie wraz z radiem albo i wczesniej, wstaje razem ze mna, jest o wiele szybszy w porannych czynnosciach wiec myje sie, ubiera i je sniadanie zanim ja tak na dobrze oprzytomnieje, po czym wychodzi do pracy okolo 7:45.

W weekendy spie do 9-10 rano, po czym albo leze i dobudzam sie czytaniem, albo wloke sie do kompa przed ktorym przez nastepne dwie godziny przytomnieje. Nastepnie bezstresowy sniadanio-lunch w poludnie. 8) W weekendy jestem "gotowa do zycia" tak okolo 13 ;) i zwykle siedze do pozna w nocy. No mowilam ze jestem nocna sowa lol

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 15:38
0

Wstaje o 6.20, 6.45 wychodze do pracy, raz w tygodniu w poniedziałek mój mąż wstaje o 5.00 i jedzie do pracy na 5 dni 8)
W weekendy śpimy dosyć długo, ale mnie sie ostatnio troche poprzestawiało i wstaje ok 7.00 jem sobie cos a potem dosypiam kładąc sie obok męża.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-04-30 o godz. 22:30
0

Od pon. do pt. pobudka codziennie o 6.45. Mąż pierwszy idzie do łaznienki - ja sobie jeszcze dosypiam 10 min. Potem moja kolej :) po 10 min wychodzę, drugie 10 min. to ubieranie. W międzuczasie któreś z nas czyści kuwetę, jeśli trzeba, zmienia wodę kotu oraz dorzuca jedzonka. Tak ok. 7.25 wychodzimy oboje z M. z domu na autobus. Część drogi jedziemy razem, potem ja jeszcze podjeżdżam tramwajką. Sniadanie i kawa w pracy :(

Za to poranki sobotnio - niedzielne sa rozciagnięte do maksimum :) wstajemy ok 9-10.00 lub nawet poźniej. Wprawdzie obudzimy sie przed tymi ogdzinami, ale zawsze jeszcze gadamy. Potem wspólne śniadanie. W niedziele na śniadanie robimy zawsze jajecznicę :)

Takie nasze...

Odpowiedz
Gość 2009-04-30 o godz. 19:16
0

Dzisiaj miałam piekny poranek. Wstałam o 9:00, zaparzyłam sobie pyszną kawę z mlekiem, zjadłam śniadanie, nalałam duuuużo wody do wanny i leżałam w niej, leżałam... Ech, bosko :D

Odpowiedz
Gość 2009-04-30 o godz. 17:55
0

Dziewczyny wpadam w kompleksy jak czytam, jak Wy wszystkie wcześnie rano wstajecie ;)
O 6 rano wstawałam chyba ostatni raz w szkole średniej, a o wcześniejszych godzinach to już nie wspomnę ;)

Ja-obecnie jestem na L4- więc wstaje koło 11, nigdy wcześniej ;)
A jak chodziłam normalnie do pracy wstawałam najwcześniej o 8, żeby sie wyrobić na 10 do pracy, mój mąż zaczyna pracę jeszcze później, więc zawsze poranki spędzaliśmy razem ;)

Odpowiedz
Gość 2009-04-30 o godz. 16:06
0

Od poniedziałku do piątku wstaję o 6.00
Mycie, ubieranie się, malowanie, buziak dla męża i do pracy..
Mój mężuś niestety chodzi później do pracy i spi jak wychodzę

Ale weekendy są boskie :lizak: wylegujemy się do 10, mąż przynosi śniadanko do łóżka..... :love:

Odpowiedz
Jania 2009-04-30 o godz. 03:34
0

hmm to ja chyba jestem najgorsza o poranku

nastawiam sobie buzik na jakies 1,5 godziny przed ostateczną pobudką, po czym 2 godziny pozniej ( co 15 min dzwoni drzemka) wybiegam z łóżka, 15 min łazienka, chwila soczewki, 5 min makijaż, 5 min ubranie i bieg do pracy - 20 min jestem gotowa - kawy juz niepotrzebuję ten bieg dostarcza mi odpowiedniej porannej adrenaliny :)

to wszytsko juz za tydzien sie skonczy, bo gdy zamieszkam z moim ukochanym, nie podrzemię już :)

Odpowiedz
Gość 2009-04-30 o godz. 03:17
0

u mnie poranki to najgorsza częśc dnia :-( NIECIERPIE rano wstawac!!!!Najwczesniej pobudka o 5:10, a najpóźniej ..... ok 9 :)

Odpowiedz
Gość 2009-04-30 o godz. 02:47
0

wersja - mogę pospać :D :
6.20 moj mąż wychodzi do pracy i daje mi buziaka, ja robie papa i kontynuuję spanie 8)
budzę sie jak sie obudzę ;) czyli miedzy 8, a 9
łazienka, kuchnia (kawa z mlekiem i kanapka z nutella)
włączam komp i sprawdzam co w trawie piszczy (łącznie z forumą)
potem kończy sie ranek

wersja - pospać nie mogę :
6.20 moj mąż wychodzi do pracy i daje mi buziaka, myśle sobie, ze zaraz muszę wstawac
ok. 7.00 podubka (wstaje od razu - zawsze - nie znosze przestawiania budzika o 2 minuty)
łazienka, kuchnia, konsumpcja tego co zwykle
szukam czegoś do ubrania, maluje sie i biegiem na autobus (lub tramwaj - zależy gdzie zdążam ;) )

Odpowiedz
Wiol-ka 2009-04-30 o godz. 02:39
0

Nie cierpię porannego wstawania i zawsze mam za mało czasu (o której bym nie wstała ).
Nasze poranki od poniedziałku do piątku zazwyczaj wyglądają tak:
- 5:45 budzik (a raczej syrena w tel. komórkowym ,
- zaraz po sygnale budzika w łóżku ląduje pies i następuje uroczyste powitanie,
- ok 5:50 wstaję i nastawiam wodę na kawę,
- idę do łazienki (prysznic),
- potem wstaje mąż i zalewa kawę,
- ok 6 ja zaczynam przygotowywać szybkie śniadanko, a mąż idzie do łazienki a potem wychodzi z psem (albo odwrotnie w zalezności od dyżuru ;) )
- idę do łazienki (tym razem makijaż),
- między 6:20 a 6:40 jemy śniadanie, oglądamy TVN24, ja dopijam kawę,
- 6:40 wychodzimy, podjeżdżamy po koleżankę, z nią zawozimy mojego męża do pracy i jedziemy dalej (ok. 7:30 jestem u siebie w pracy).

Czasem mam na 11, więc wstaję jak mąż wyjdzie.

W soboty i niedziele, gdy jest mąż, ja wyleguję się do bólu, a on wychodzi z psem i przygotowuje śniadanko :love: Kiedy go nie ma wstaję ok 7, wychodzę z psem a potem z kawą forumuję :)

Odpowiedz
Gość 2009-04-30 o godz. 02:37
0

godz 5 - pobudka meza
ja budze sie ok 7, juz sama robie kawke zbieram sie potem sniadanko i znikam do pracy na 9
jedyny poranek gdy budzimy sie kolo siebie to niedziela :(

Odpowiedz
Małgoś 2009-04-30 o godz. 02:02
0

U mnie w sumie poranki wyglądają dość podobnie każdego dnia, różnią się w sumie tylko godziną pobudki i tempem, w jakim wykonuję poszczególne czynności - a zalęzy to wszystko od tego, na którą mam zajęcia w tygodniu, a w weekendy - czy idę do pracy i na którą.Rozpiętość pory pobudek to 5.00-9.00 (9.00 wtedy, kiedy mam wolne, choć przyznaję, że czasem zdarza mi się poleniuchować dłużej, choć zawsze tego żałuję, bo jak śpię za długo to potem przez pół dnia nie mogę się pozbierać - jakaś taka nie do życia jestem).
Czynności wykonywane codziennie rano to prysznic połączony z myciem włosów (codziennie - wrrrr...czemu one się tak przetłuszczają ), śniadanko (obowiązkowo, choćby się paliło, waliło, bo inaczej mogę np. zasłabnąć w pociągu jeśli nie siedzę), suszenie włosów i ogólnie doprowadzanie ich do ładu, ubieranie się, jeśli mam czas to makijaż, kawa, jakieś ciastko.

A w ogóle to uwielbiam poranki, kiedy narzeczony nie śpi już (zdarzają się kiedy wychodzę później bądź w ogóle nie wychodzę) i robi mi śniadanka - zawsze są pyszne :D, a najważniejsze, że możemy zjeść je razem.

Ostatnio wprowadzam w życie nowy system - chodzę spać wcześniej (tzn. około 23, czyli godzinkę-dwie wcześniej niż zawsze się kładałm) i okazało się, że działa, nie mam już takich problemów ze wstaniem nawet o 5, nie przestawiam tysiąc razy budzika, ze wszystkim się spokojnie wyrabiam i poranki, kiedy trzeba wstać wcześnie nie są już takie straszne 8) .

Pozdrawiam
Gosia

Odpowiedz
madziula 22 2009-04-30 o godz. 00:42
0

są trzy wersje naszych poranków:
o 3.30 dzwoni budzik męża, idziemy do łazienki-ja wracam po minucie do łóżka a mąż szykuje się do pracy( w sypialni musi być zapalona mała lampka nocna-jakoś mi tak nieswojo, trochę się boję ;) ),
o 4.00 mąż daje mi buziaka, chwilke się przytulamy i on jedzie do pracy
0 4.45 ja wstaję( czasem zasnę od wyjścia męża, a czasem tylko leże i słucham, jak ptaki się wydzierają jeden przez drugiego-ale ładnie :D ), lecę do łazienki, ubieram się , i ok 5.00 wyprowadzam rower i jadę do pracy
w pracy jestem ok 5.10 i tam mam dla siebie ok 20 minut nim przyjdzie ktokolwiek-lecę szybko do kuchni, robię herbatkę, jem kanapkę i czyyyyytam :D

jeśli mam wolne w tygodniu( dwa dni), to mąż wstaje, a ja śpię dalej i budzę się tak ok 10, długo leże czytam, oglądam tv, siedzę przy forumi w piżamie

jeśli mam wolny weekend, nie śpię nigdy dłużej niż do 7-8, bo Adaś nie może spać( zawsze ma wolne weekendy i hmmm, jak sie codziennie wstaje o 3.30...), to i ja nie śpię :D

generalnie uwielbiam spać, ale z wczesnym wstawaniem nie mam problemu

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 23:02
0

Wstajemy o 6.00 - bez wylegiwania się bo wtedy podsypiam i jakos się rozleniwiam. Idę się myć. W tym czasie mąż sadza Gabiego na nocniku, potem go ubiera. Ja się ubieram, mąż do łazienki. Mały sie bawi. Później szybki makijaż a mąż sie ubiera. O 6.45 wychodzimy. Śniadania jemy w pracy.
W weekendy mąż wstaje do małego, ja śpię mam cudownego mąża. Zwykle razem przygotowujemy śniadanie, jemy bez pospiechu.

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 22:28
0

mam dwie wersje, bo raz mam na rano, a nastepny tydzien na pozniejsze rano ;)

1. pierwsza zmiana :
6.30 budzi dzwoni i natychmiast wstaje, polprzytomna ide do lazienki, myje sie, nakladam podklad, zasiadam juz ubrana przed biurkiem i sie lekko maluje, czasem zerkne na forum jak komputer jest wlaczony ;)
pozniej daje jesc zwierzetom ( kot + pies ), budze moje serce ( psinke Fibulke ) i idziemy na krotki spacerek :D potem kolo 7.25 jade do pracy, zaczynam 7.45 i pierwsze 15 minut mamy przerwe na sniadanie ( pracuje w kantynie ).

2. druga zmiana :
budzik wzywa o 8.30, wstaje, wlaczam komputer i najpierw troche grzebie na forum, pozniej lazienka, makijaz, sniadanie dla zwierzakow, czasem ja cos zjem, 10 spacer z Fibulka, jakies 15 min. i o 10.30 jade do pracy.
zaczynam o 11, ale juz o 11.25 mamy 30 minut przerwy na obiad.

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 22:03
0

jestem typową sową-jakbym mogła to spałabym nawet i do południa

nienawidzę ranków i poranków

budzik dzwoni o 6:20
toaletka,ubiór, czesanie,makijaż
herbata i ciastko ( nie jem typowych śniadań)
i albo wychodzę na autobus-albo mój rodziciel jest tak miły, że zabiera mnie po drodze autkiem

mąż ma wcześniej niż ja do pracy- jak ja wstaję on już wychodzi

od samego początku wiedział jaka jestem i że nie może liczyć, na to że wstanę znacznie wcześniej żeby np przygotować mu śniadanie ( bułeczkę ma przygotowaną w lodówce -dzień wcześniej)

za to w weekendy poranki wyglądają zupełbie inaczej-są takie "wspólne" i miłe :love:

Odpowiedz
Wonderka 2009-04-29 o godz. 21:42
0

Najbardziej lubię wstawać, czy świeci słoneczko i jest przyjemnie ciepło a aura za oknem zachęca do opuszczenia mieszkania ;)

Moje porannki w dni, gdy lecę na uczelnię (pon-czw) na zajęcia na 8:30 wyglądają następująco:
6:55 - dzwoni budzik w telefonie, wstaję, idę do łazienki - ząbki, siu-siu , pierwsze ogarnięcie włosów, zakładam szlafrok, idę do kuchni, robię kanapki i 2 kawałki chleba na talerzyku + folik
7:05 jem śniadanie w łóżku tuląc się do męża, który wstaje o 8:30
7:10 do 7:25 drzemka - znowu jestem wtulona w męża :love:
7:25 wstaję, ubieram się, pakuję do końca torbę, jak mam czas - to makijaż
7:39 wychodzę na przystanek, który mam pod domem

I CODZIENNIE musi być taki sam rytuał, bo jak czegoś nie zrobię to cały dzień potem mi źle idze. :o

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 21:12
0

Nas najczesciej o 7 budzi syrena z Zakładów Azotowych :D
K i Szymcio zostaja w łózku, ja natomiast ide do łazienki, po 15 min wedruje do kuchni, gdzie robie mezowi sniadanie do pracy..zdarza sie ze przed wyjsciem do pracy z syneczkiem przegladne ksiazke badz tata pokopie z nim pilke..
Natomiast uwielbiam poranki sobotnio - niedzielne, gdzie wszyscy lezymy w lozku, wyglupiamy sie, rozmawiamy..a pozniej siadamy do wspolnego sniadania..tak lubie najbardziej :D

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 20:59
0

A ja mam tak, że o której bym się nie położyła i jak bym nie była wypoczeta, to nie idzie mi poranne wstawanie :| Zawsze mogłabym jeszcze trochę poleżeć ;) Niecierpię rano wstawać!

Oczywiście jak musze to wstanę, nawet bardzo bardzo wcześnie i potrafię się zmobilizować, ale zwykle to jest tak, że wstaję 'na styk' i nie ma mowy o porannym wysiadywaniu przy kawce ;)

No a teraz to śpię do oporu, tak, ze czasami aż się wstyd przyznać o której wstaję a jak już wstanę to wszystko robię baaardo pooowoli ;)

Z tym, że przez większość liceum i prawie całe studia notorycznie zarywałam noce i byłam wiecznie niewyspana, więc teraz sobie to wszystko odbijam 8)

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 20:57
0

U nas od prawie 4 miesięcy poranki reżyserowane są przez Maćka. A ponieważ nie ma jeszcze wprawy w reżyserowaniu, to tak naprawdę każdy poranek jest inny :)

Czasem jest tak, że jak Maciek o 6 się naje, to potem już mu się nie chce spać. Więc sobie siedzimy i "gadamy". O 7:00 Paweł schodzi z wyrka i wita nas całuskami. Potem on sobie je śniadanko, a my mu towarzyszymy. O 7:30 wychodzi do pracy i zostajemy we dwójkę :) W takie dni Maciek z reguły przed 8 już drzemie. Wtedy ja - kawusia, jogurcik z płatkami i Foruma - oto moje śniadanie :D

Czasem jest tak, że jak Maciek o 6 się naje, to potem idzie jeszcze spać. Więc i ja wracam do łóżka i zasypiam tak mocno, że nawet nie słyszę, jak Paweł wstaje, je śniadanie i wychodzi. Nawet jego całus mnie nie budzi :) Maciek wstaje jakoś tak przed ósmą. Wtedy on je śniadanko, potem ja jem swoje :) Oczywiście przed kompem :D

Czasem jest tak, że Paweł nie idzie do pracy :) Wtedy jak Maciek o 6 się naje, to wędruje do naszego łózka :) I tak sobie zalegamy we trójkę, aż nam się znudzi albo aż kiszki marsza zagrają :)

Odpowiedz
ampa 2009-04-29 o godz. 20:31
0

w dni gdy pracuje (wt, śr, pt)
i musze wtać o określonej porze to:
nastawione mam cztery alrmy:
-pierwszy na godzinę o której powinnam wstać aby powoli się wyszykowac i spacerkiem do pracy dojść-
-drugi sensowna godzina gdy wszystko da sie zrobić ale bez zbytniego ociagania się
-trzeci, no juz nalezy się szykowac w ekspresowym tempie-herbaty nie ma co robić bo i tak się wypić nie zdąży
-czwarty-jak dotrwam do czwartego musze zadzwonić po tatę aby mnie podrzucił do pracy i się szykuję bez pośpiechu bo pieszo potrzebuję około pół godziny na dojście-mega wyczynem jest 20minut, autem do 10minut, także gdy podrzuca mnie tata mam 20 minut ekstra.

w dni gdy pracuję w domu (pn, czw, sob, nie)
wstaję kiedy chcę czyli około 10, 11 nigdy nie śpie dłużej niż do południa lol

R. wychodzi do pracy rano- czasami pamiętam jego cześć, a czasami nie.

mnie jest się zawsze bardzo trudno obudzić, ale siedziec do 2,3 rano to już nie problem...
a nie działa wczesne zasypanie też nie moge sie obudzic...taka ze mnie sowa

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 20:28
0

Budzik dzwoni zwykle o 6.00,przy dobrych wiatrach przed 7.00.
Kadzy dzien zaczynam od wielkiej szklany wody.
Ide do lazienki,myje wlosy,prysznic,makijaz. Po czym przeczesuje wlosy,zeby same sobie wyschly :)
Kiedy ja wychodze z lazienki,T. niemal na czworakach czolga sie po sniadanie do kuchni (jemy szybkie sniadanka-ja platki kukurydziane+ platki owsiane z mlekiem,T.- 2 duze jogurty lub jogurt z platkami)
Ubieram sie,zabieram jakies kanapki ktore ja lub T. zrobil dzien wczesniej,sok,wsiadam w samochod i pędzę co by na 7.30 zdazyc do pracy. Najczesciej zjadam jedna z kanapek w drodze,po czym odpalam papierosa.
W weekendy niestety tez najczesciej wstaje rano,by nawet 10-12 godzin spedzic na uczelni. Ale wtedy już nie szykuje sie w takim pospiechu,bo na uczelnie zawsze mozna sie spoznic ;)
T. poranki weekendowe ma zwykle dla siebie,ale juz niedlugo.....

Odpowiedz
AGABORA 2009-04-29 o godz. 20:05
0

coffee and cigarettes jak u Jarmuscha
always coca cola ;)

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 19:59
0

Budzik mojego męża dzwoni o 6:00. Natępuje pięć minut leżenia. Wreszcie I. wstaje. Po kolejnych pięciu mnutach dzwoni mój budzik. Włączam drzemkę. Kolejne budzenie o 6:20. Jeszcze 5 minut leżenia. Wstaję. Piję trzy łyki kawy. Idę do łazienki. Siadam przy staole i oglądam "Kawę czy herbatę". I. kończy śniadanie. Powoli ubieram się. Maluję. I. wychodzi do pracy. O 7:00 wyprowadzam ekspresowo psa. O 7:10 wychodzę do pracy (zaczynam o 7:30).

W soboty i niedziele jest super - śpię tyle, ile potrzebuję (zwykle do 9:00), jem długo śniadanie i piję conajmniej dwie kawy z mlekiem.

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2009-04-29 o godz. 19:55
0

naitre napisał(a): budzik 4:45 :vom: :vom: :vom:

Odpowiedz
naitre 2009-04-29 o godz. 19:49
0

ojjjj to jest najgorsza część dnia. Zawsze budzę sie godzinę. Zakładając ze mam na 8:00 zajęcia:
budzik 4:45
wyciągam rękę po notatki 5:00
uczę sie /powtarzam w łóżku do 6:00
zaczyna grać budzik, co oznacza, ze F się budzi:)
do 6:40 próbuję się uczyć na przemian z budzeniem mojego śpiocha
do 7:00 prysznic, mycie żebów (poranna toaleta)
7:10 kawa/herbata zależy od stopnia zmęczenia, czasem jakies śniadanie
7:20 wychodzę na tramwaj (chociaż to też różnie bywa, zalezy od tego gdzie mam zajęcia ostatnio jest remont obok mojej uczleni i droga trwa czasami 1,5 h :x )

Jak ja nie lubię poranków.

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 19:18
0

kiedy byłam panną i mieszkałam z rodzicami to tak jak Lillian rano zawsze na wszystko miałam czas. Wstawałam o 6:30 jadłam śniadanie z rodzicami oglądając TVN24 i robiąc prasówkę (tata rano szedł po pieczywo i gazety :D ) Potem nieśpieszny makijaż i wychodziłam z domu o 7:49 bo o 7:52 miałam autobus a mieszkałam zaraz obok przystanku lol Dojazd + dojście do pracy zabierało mi jakieś 6-8 minut w zależności od pory roku. Bardzo lubiłam wtedy poranki.
Po ślubie przeprowadziliśmy się z mężem na drugi koniec miasta i póki nie mieliśmy samochodu musieliśmy o 7:15 wyjść na przystanek żeby na 8 dojechac do pracy. I tu zaczął się koszmar moich poranków bo przestałam się ze wszystkim wyrabiać. Mój M jest wiecznie spóźniony. Najpierw przestawia budzić 5 razy o kolejne 5 minut a potem robi wszystko na biegu czym mnie wytrącał z rytmu. Dlatego nigdy odkąd jestem mężatka nie jedliśmy rano w domu śniadania (no chyba że w weekendy) Nie ważne jak wcześnie wstałam i tak zawsze brakowało mi czasu. Kiedy kupiliśmy samochód i mąż przejął obowiązki robienia kanapek do pracy trochę się polepszyło ale i tak byliśmy wiecznie spóźnieni.
Odkąd jestem w ciąży i siedzę na zwolnieniu znów pokochałam poranki - szczególnie teraz wiosną :love: Budzimy się oboje około 7. Parę minut porannego przytulania i "wciągania żółtka" potem M idzie do łazienki a ja jak mam dobry dzien to wstaję i robię mu kanapki do pracy. Jak mi się nie chce wstawać to umilam mu ten czas konwersacją ;) Zadanie jest ułatwione o tyle że mieszkamy w kawalerce i kuchnię mamy razem z pokojem. Kiedy on wychodzi ja albo dosypiam jeszcze godzinke czy dwie :) albo wstaję robię sobie herbatkę, włączam radio i komputer i robie poranny przegląd prasy internetowej. Z niczym się nie śpieszę i znów jest cudownie lol

Odpowiedz
oleńka25 2009-04-29 o godz. 19:02
0

Nasze poranki:

6.50 dzwoni telefon męża, budzę go żeby wyłączył, przewalamy się jeszcze po łóżku z 5 min.
wstaję i idę się myć, w tym czasie mąż karmi koty i robi śniadanie (po dwie kanapki)
wychodzę z łazienki i idę jeść na kanapę, obowiązkowo oglądając tvn24
kiedy kończę i idę myć zęby, mąż zmienia mnie na kanapie :D
ubieram się, ostatnio wyrobiłam sobie zwyczaj przygotowywania ciuchów dzień wcześniej
idę do sypialni, smaruję twarz kremem, jem witaminy dla ciążówek
8.35 całuję T. na pożegnanie i przypominam mu żeby zostawił kotom suchego i zjeżdżam do garażu

Teraz to nawet wcześniej się budzę, bo budzą mnie ganiające nad głową koty, lub wtryniające swoje mokre nosy o buzię lub liżące mnie po twarzy, żebym już tylko wstała i dała im jeść....

Ogólnie lubię poranki, mimo iż są tak rutynowe :D

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 18:59
0

5.00 kot zaczyna obgryzac tego, kto wyglada na mniej pograzonego we snie, po czym wylatuje za drzwi.
6.30 ktos mniej pograzony we snie traci cierpliwosc na przerazliwe miauki i idzie nakarmic kota
7.30 jakos sie budzimy
nieprzytomna ide do lazienki, potem wlaczam laptopa i TVN24, I. robi kawe
sniadanie robimy wspolnie i nie jestesmy w stanie zebrac sie do pracy, kompletny zastoj
8.00-9.00, jak nam zejdzie i czy jest cos pilnego na rano w pracy, wylazimy, jak mam bilet to I. odprowadza mnie na przystanek, jak nie mam to ja go odprowadzam do pracy

Lubie poranki w weekendy, lenienie sie do poludnia, spokojna kawa, brak przymusu jedzenia sniadania o swicie (na codzien jem sniadanie plus cos po powrocie z pracy, wiec przed wyjsciem musze cos wcisnac, mimo, ze nie czuje wcale glodu), sniadanie na cieplo i bardziej skomplikowane.

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 18:51
0

awangarda w stylu retro napisał(a)::arrow: pobudka o 5 rano.
polprzytomna ide do kuchni wstawic wode na kawe
pozniej ide sie umyc
znow kuchnia - zalewam kawe
siadam przed kompem, zeby sie dobudzic
10 minut pozniej ubieram sie
sprzatm po rannej rozgardiaszu/ daje jesc terroryscie
o 6 wychodze na pociag.

nikogo z domownikow nie widze do wieczora i mowic szczerze nienawidze swoich porankow.
miałam dokładnie tak samo dopóki nie przeprowadziliśmy się do Warszawy
ale teraz tylko tyle sie zmieniło, ze wstajemy pożniej.. za póżno i biegamy po domu jak opętani, bez buzi czy porannej kawy :| o sniadaniu to juz w ogóle nie mam mowy

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 18:50
0

Poranki "przed Marcelem" = kiedy pracowałam ;) byly koszmarne
Do pracy na 7.45, dojazd ok 30 min. W zaleznosci czy musialam wstac umyc glowe, czy nie budzik dzwonil albo kolo 6, albo ok 7.30. Jeszcze chwila dogorywania - i jak zdazylo się przysnąć latanie z ołedem w oku, jak wstalam to i tak w pospiechu, wiec z czasem nauczylam się jesc sniadanie dopiero w pracy. Najbardziej wnerwialo mnie, ze jak wychodzilam, to mąż jeszcze smacznie spal ;) bo do pracy mial blisko i wsawal na ostatnią chwile.

W weekendy wylegiwalismy się do oporu, potem jedno z nas szykowalo sniadanie, ktore jedlismy w pidżamach ;)

A teraz ? Pobudka kiedy synek zarządzi - czasem uda się pospac nawet do 10.30 oczywiscie z przerwami...czasem trzeba wstawac po 7. Nieraz mąż pomacha nam na dowidzenia,a czasem spimy kiedy wychodzi...Potem wstaję, bawię się z synkiem. Potem on się zabawia sam, a ja szykuję sniadanie, paluchem prawej nogi właczam komputer. Lubię jesc sniadanie z monitorem jesli maly spi - wtedy mogę skonsumowac na spokojnie ;) wiec nieraz czekam z jedzeniem do jego drzemki.

W weekendy czasem udaje się pospac dluzej, ale to tez zalezy od laskawosci synka. I dalej rytm jak kiedys - powolne sniadanko, tv lub prasa, komp ;) Oprocz sobot, bo na 10.30 mamy basen, wiec znow pospiech ;)

Odpowiedz
mokato 2009-04-29 o godz. 18:07
0

awangarda w stylu retro napisał(a):mokato napisał(a):A, jeszce chciałam dodać, że poranne, wiosenne spacery są cudowne!!!
Wszystko się rozwija, drzewa się zielenią i ptaki tak pięknie śpiewają!
;)
Awangarda, nie bij ;)

Odpowiedz
kasia_ewa 2009-04-29 o godz. 17:34
0

U mnie poranki zaczynaja sie o roznej porze... W zaleznosci od tego czy mam prace, czy nie ;). Byl okres, kiedy ubiegalam sie o dotacje, ze wstawalam codziennie przed 7, kladlam sie spac po polnocy i caly dzien dopracowywalam wniosek. Teraz moja praca to jedno wielkie czekanie (zostaly mi jeszcze 2tyg takiej lzejszej laby lol ) i dzien zaczynam kolo 9.
Wstaje powoli, zakladam szlafroczek w misie ;) , wlaczam komputer, myje sie, wlaczam interent, outlooka, robie sniadanie, stawiam talez i szklane soku/herbaty kolo myszki ;) i jem sniadanie ze swoim monitorem...

Gdy w domu jest moj Ukochany (co bedzie mialo miejsce kolo koncowki lipca), jemy sniadanko razem... Razem zwlekamy sie z lozka...
Zdecydowanie wole wspolne poranki ;) i juz nie moge sie takowych doczekac...

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2009-04-29 o godz. 17:11
0

mokato napisał(a):A, jeszce chciałam dodać, że poranne, wiosenne spacery są cudowne!!!
Wszystko się rozwija, drzewa się zielenią i ptaki tak pięknie śpiewają!
;)

Odpowiedz
mokato 2009-04-29 o godz. 16:26
0

A, jeszce chciałam dodać, że poranne, wiosenne spacery są cudowne!!! :D
Wszystko się rozwija, drzewa się zielenią i ptaki tak pięknie śpiewają! :D
No i powietrze jest zupełnie inne niż po południu! Takie świeże 8) aż nie chce się do domu wracać!!!

Odpowiedz
mokato 2009-04-29 o godz. 16:22
0

Poranki różne.
W zależności jaką zmianę ma mój mąż.
Zazwyczaj wstaję(-jemy) ok 8.
Jak mąż jest w domu to wychodzi z psem, ja w tym czasie przygotowuję śniadanko. Obowiązkowo kawka, ja ciemny chlebek(teraz już są dobre pomidorki mniam mniam) lub płatki.
Jak męża nie ma to najpierw wychodze z psiakiem, później jem śniadanie.
Po śniadaniu zabiram sie za naukę lol

Sesja się zbliża...

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 16:09
0

Oj poranek to najtrudniejsza pora dnia. NAciężej jest się zwlec z łóżka. Ja zawsze ide do rpacy na 8, mąż albo na 7,8 lub 8.30. Mój telefon dzowni o 6.50 - wyłączam go i wstaje mąż (wersja gdy idze do rpacy na 8 i 8.30). JA dalej "dogorywam" - telefon męża dzwoni o 7. On już od 10 minut jest w ąłzience lub roci śniadanie. O 7.10 przychodzi mąz i mówi, ze już 10 po. Zwlekam się i lece do łazienii, ubieram się i maluję - mąż je śniadanie. Biorę torebkę i śniadanie zrobione przez mężą (nwet jesli jest wersja do pracy na 7 lol ). o 7.30 wychodzę z domu i truchtem na autobus o 7.36 - zazwyczaj zdążam. Gdy jest wersja męża 7 do parcy - to o 6.30 jeszcze półśpiąca dostaje całuska, informacje, ze kanapka lezy na blacie w kuchnii przykaz, żeby wstać o 7. Gdy jest wersja 8 do pracy to wszytko jak wyżej, tylko wychodzimy z domu razem. LAtem zdaża się, ze mąż zwozi mnie na przystanek na rowerze lol albo odprowadza prowadząc rower. Gdy jest wersja do pracy na 8.30 to macha mi pożegnanie. Śniadanie zawsze jem w pracy - czyli po 8.

A sobote też pracuję , ale śpię do 7.20 - mąż wstaje o 7.10 i się ubiera....potem odwozi do pracy i idzie ze ną do pracy na kawkę i śniadanko. A w neidziele wyłączamy budziki, i śpimy jak chcemy. Czasami zdarza się ddo 11, czasami do 9. Ale zawsze, mąż wstaje wczesniej robi snaidanko i przynosi do łóżka - gdzie je jemy i razem "dogorywamy". Niedzielne poranki uwielbiam, bo sa nasze, bez pospiechu i dzwonka budzika.

Odpowiedz
ewa78 2009-04-29 o godz. 15:59
0

Wstajemy o 6.45. Poranna toaleta, ubieranie się, malowanie. Później zrywam z łóżka Emilkę i wybieram ją do przedszkola. Generalnie wszystko w biegu i nie mam nawet czasu na śniadanie, nie mówię już o porannej kawie, którą piję dopiero w pracy.

Nieciekawe są te nasze poranki.

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 15:54
0

Za dawnych dobrych czasow ;) kiedy mieszkalam ze "staruszkami", tato szedl rano do sklepu po gazety i jakies ciastka na sniadania i potem we troje je palaszowalismy przy kawie i porannej prasowce. To byly czasy
Teraz oboje z mezem wstajemy ok. 7.15, ja robie sniadanie na szybko, w tym czasie M. szykuje sie do pracy. Ok. 7.45 on wychodzi, a ja wracam do lozka, czytam gazetki, ogladam tv, wyleguje sie do 10.00 :love: (najczesciej pracuje w domu, wiec mam pelen luz :)).

Odpowiedz
agga73 2009-04-29 o godz. 15:42
0

budzi mnie trójka o 6.35, o 6.45 pierwszy raz dzwoni budzik, na trzecie dzwonienie o 7 w końcu wstaję. mam 25 minut na wszystko: myję się, makijaż, robię śniadanie do pracy dla siebie i męża, który zwykle otwiera zaspane oko i daje mi całusa (a raczej ja jemu ;) ) i lecę na autobus.
tak jest w tygodniu, w weekendy zostajemy w łóżku baaardzo długo i uwielbiam te rozciągnięte poranki, z kawką i śniadaniem do łóżka, z prasóweczką i błogim lenistwem :)

Odpowiedz
Magdalena_28 2009-04-29 o godz. 15:36
0

5.50 - pobudka - choć od kilku dni - tuż po 5.00 budzą mnie ćwierkające wróble :axe: poukręcałabym łepki :o
półśpiąca - drepczę do kuchni - nastawiam wodę
wracam do łazienki - myję zęby, twarz, potem włosy
z turbanem na głowie wracam do kuchni - zalewam Neskę 3w1
wracam do łazienki- następuje dalsza część porannej toalety i suszenie włosów i popijanie kawy :o /pita w łazience - smakuje najbardziej lol /
6.15 - ubieram się - czasami naszykuję ciuszki poprzedniego dnia więc nie biegam po pokoju z obłędem w oku lol
6.20 - makijaż
kilka minut na poprzytulanie się z zaspanym B.
6.45 wychodzę z domu - 10 min idę na stację metra Imielin

w weekendy budzę się między 9 a 10 - oglądam "Dzień Dobry TVN", robię sobie kawę, mój B. szykuje śniadanie - czasami jemy śniadanie z jego rodzicami 8)

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 15:20
0

pobudka 5:10
szybkie śniadanie, poranna toaleta, makijaż, ubieranie się w biegu i o 6 już mnie nie ma wtedy zazwyczaj wstaje mój mąż

Odpowiedz
elek 2009-04-29 o godz. 15:04
0

pobudkę mamy o 6 rano.. ja co drugi dzień od razu wstaję bo mam mycie głowy.. mąż idzie się myć robi sobie śniadanie.. każdy zajmuje się sobą.. jeśli nie myję głowy to mąż krzyczy że 6,30 i czas wstawać.. on wychodzi 6.50 ja 10-15 min później, kupuję po drodze śniadanie do pracy.. najczęściej w tramwaju jem kupioną suchą bułkę z otrębami.. za to w weekend mąż robi śniadanie i zanosi mi do łóżka... uwielbiam to..

Odpowiedz
mimi123 2009-04-29 o godz. 15:03
0

Jak mieszkałam z rodzicami uwielbiałam poranki, wstawalam wcześnie, jadłam śniadanie w kuchni gdzie mama szykowała sobie kanapeczki do pracy, lub robiła poranną kawkę i tato przelotnie się pojawiał mówiąc "dzień dobry".
Teraz kiedy mam własny dom poranki są różne ale niezmienne jest na tygodniu:
budzik dzowni (6 rano) jeśli musze w pracy być wcześniej zbieram 5 minut energię i wstaję, jeśli nie, przestawiam budzik i tak to się ciągnie, czasami do 8.00 w zależności o której muszę wyjść.
kierunek łazienka
po drodze wita mnie głośne merdanie psiuni, więc na śpiąco głaszczę ją po główce (codzinnie taka sama sytuacja heh)
siadam na pralce i myje ząbki
jeśli mam czas szukam czegoś do picia
pakuję torebkę (gdzieś tam w miedzy czasie się ubieram)
wychodzę z psiunią
mówię W. "papa"
W pracy dopiero jakieś śniadanie, herbatka, ewentulanie kawa.

Jeśli wychodzimy razem z W. do pracy wszystko wygląda tak samo, tylko wstajemy razem, a W. zmusza mnie do zjedzenia kanapki (no i jedziemy autkiem, a nie maszerujemy na nóżkach )

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 14:56
0

My wstajemy przeważnie okolo 7:15, Puzel robi śniadanie, ja w tym czasie się kąpię, ukladam wlosy, maluję się. Potem wcinamy razem śniadanko i rozmawiamy, sluchamy wiadomości w radiu o 8:00.
O 8:15 Puzel wychodzi do pracy. Ja jeszcze chwilkę ogarniam w domu i wybywam okolo 8:30.

OT: Najbardziej nie lubię tego, że jemy siedziąc na lóżku a nie jak ludzie, przy stole. Ale to się zmieni już niedlugo, kiedy już będziemy mieszkać we wlasnym mieszkanku.

Odpowiedz
sarenka24 2009-04-29 o godz. 14:50
0

Nezi napisał(a):ale odkąd w naszym domu zamieszkał kociak, pobudki mamy o 5:00.
U mnie podobnie, tyle że do tego dochodzi jeszcze pies i domagaja sie spaceru (kot nauczył sie z psem wychodzić na spacerek). Potem idę znowu spać. ok 9.00 znowu czeka mnie wyjście na spacer ze zwierzętami
Potem już nie kładę sie spać ,włączam komputer, robię kawę, zjem śniadanie z tatą, ubieram się , znowu posiedze przed kompem, ogarnę mieszkanie i szykuję sie do pracy.

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 14:37
0

Ja szczerze nie znosze porankow- za wyjatkiem tych weekendowych (i to tylko wtedy kiedy moj M jest w domu)

Wstaje tak pozno- jak tylko sie da- choc budzik trabi o 6.45 to i tak leze w wyrze do minimum 7.00.
Potem wszystko jest w pospiechu, moj M albo spi (bo wrocil w nocy z pracy), albo go nie ma (bo juz jest w pracy).
Robie kanapki, lece do biura. Tu wreszcie siadam i jem sniadanie.
Matko, jak ja nie znosze porankow..... a zwlaszcza tych poniedzialkowych

Odpowiedz
Nezi 2009-04-29 o godz. 13:56
0

Radio włącza się o 5:20... ale odkąd w naszym domu zamieszkał kociak, pobudki mamy o 5:00. Nosek z wąsami tak smera że nie da rady jeszcze pospać... Mamy więc poranki dla kota... o 5:30 wstajemy. Kot szczęsliwy, że nareszcie ma nas dla siebie. ;)

Idę do kuchni, wstawiam wodę na herbatę, mąż w tym czasie bierze prysznic, ściele łóżko, ubiera się i jak wchodzi do kuchni to śniadanie jest już na stole. Bo ja w tym czasie daję jeść kotu, sprzątam kuwetę jeśli jest taka potrzeba, wymieniam mu wodę na cały dzień, robię kanapki mężowi i herbatkę, sobie zalewam mlekiem płatki. I siadamy razem, rozmawiamy, śmiejemy się... kot nas rozczula, wyzwala emocje o których posiadanie się nie podejrzewaliśmy... Potem ja biorę prysznic, kiedy mąż kończy śniadanie. Szybki makijaż, kiedy on sprząta po śniadaniu. Ubieranie się... i o 6:50 jesteśmy w drzwiach.
Mąż podwozi mnie do metra, mamy jeszcze 20 minut dla siebie w samochodzie. To tylko nasz czas, na dyskusje, na przemyślenia, na plany...

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 13:53
0

Zawsze marzyłam o takich porankach jak u Ciebie becjanko.

Niestety godzinny lub nawet dłuższy dojazd do pracy powoduje, że i tak ledwo wyrabiam się (przy wstawaniu o 5:35) z wyszykowaniem i szybkim śniadaniem :(

Ja wstaję natychmiast jak zadzwoni budzik, mój mąż zawsze ma jeszcze 5 minut, a potem z dziesięć jednominutówek ;)

Za to w weekend sobie odbijamy i zajadamy śniadanie wspólnie ... i w pidżamach lol

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 13:45
0

my w tygodniu wstajemy o 6 rano, o 5 wlacza sie nam radio i ja juz czuwam :), poniewaz Maciek glownie pracuje w domu, ja ide od razu do lazienki a on robi kawe, nie jemy sniadania tak wczesnie. pijemy kawe i o 6.40 wychodze na autobus. w weekendy spimy dluzej do 9, wtedy jemy sniadanie, potem sprzatanie itd...

Odpowiedz
awangarda w stylu retro 2009-04-29 o godz. 13:44
0

pobudka o 5 rano.
polprzytomna ide do kuchni wstawic wode na kawe
pozniej ide sie umyc
znow kuchnia - zalewam kawe
siadam przed kompem, zeby sie dobudzic
10 minut pozniej ubieram sie
sprzatm po rannej rozgardiaszu/ daje jesc terroryscie
o 6 wychodze na pociag.

nikogo z domownikow nie widze do wieczora i mowic szczerze nienawidze swoich porankow.

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 13:43
0

Oj moje poranki ostatnio ciężkie bywają Kota budzi przeraźliwym miaukiem o 4 rano cały dom Na szczęście daje się spacyfikować i do 6.45 jest spokój. A potem to juz budzik , poranna toaleta i do pracy :( Dojazd zajmuje mi godzinę, więc dopiero po 8. mam czas na kawę i śniadanie.
Mąż wstaje trochę później - bo do pracy ma zaledwie 5 miniut drogi, więc się raczej rano nie spotykamy :(

Odpowiedz
Gość 2009-04-29 o godz. 13:42
0

Codzienne moje poranki raczej są umiarkowane, zdarzają sie takie że biegam po całym domu a i takie że nawet mam czas zrobić serie brzuszków. Niestety dzisiaj zaspałam i w domu był bieg. Ale takich poranków jest zdecydowanie mniej. Wole wstać wcześniej i w spokoju przygotować sie do pracy.

Odpowiedz
algaj 2009-04-29 o godz. 13:40
0

Uwielbiam poranki i mogę wstawac bardzo wczesnie
Zazwyczaj jakies 2 godziny przed wyjściem z domu :)
Celebruje śniadania, jem bardzo dużo i najczęsciej na słodko - do tego kawa, gazety, obowiązkowo "Zapraszamy do Trojki" - nie potrafie wstac bez Piotra Barona :D

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie