• Gość odsłony: 2243

    Dziecko w szpitalu

    Jestem świeżo po tym dramatycznym doświadczeniu, jakim jest pobyt dziecka w szpitalu. Na szczęście Maciek w tym szpitalu nie musiał być sam, bo ja byłam z nim cały czas :)

    Ale powiem Wam szczerze, że to jest straszne doświadczenie, naprawdę. I mimo, że Maciek czuł się całkiem dobrze, sądząc po jego świetnym humorze i pogaduchach z pielęgniarkami i mamami innych dzieci, to ja cały czas byłam w wielkim stresie. Praktycznie non stop na oddziale dziecięcym słychać płacz dzieci. Albo malutkich niemowlaczków, albo większych dzieci, które już wiedzą, że jak się zbliża pielęgniarka ze strzykawką, to będzie bolało. Był na tym oddziale nawet taki chłopczyk, który płakał na widok kucharki przynoszącej śniadanie. Bo miała biały fartuch i myślał, że będzie go kłuć. Generalnie podziwiam pielęgniarki pracujące na tym oddziale i niejednokrotnie zazdrościłam im odporności, gdy w nocy przywożono jakieś płaczące i chore maleństwo.

    Mamy dzieci, które były w szpitalu, macie podobne doświadczenia? Ja to cały czas myślę, jak się mają tamte dzieciaczki, które zostały w szpitalu. Czy wyzdrowiały, czy nadal płaczą... A jednocześnie mam szczerą nadzieję, że już nigdy tam z Maćkiem nie zawitamy...

    Dzieci nie powinny chorować... W ogóle...

    Odpowiedzi (14)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-04-14, 05:39:06
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Och 2009-04-14 o godz. 05:39
0

Byłyśmy z Niką w szpitalu, gdy mała miała 12 dni. Nigdy więcej nie chciałabym przeżywać tego co wtedy. Byłam w pokoju ze swoją córeczką i Kornelią. Dziewczynka miała prawie rok, w szpitalu spędziła większość swego życia. Gdy ją zobaczyłam zaczęłam płakać- mała miała zespół Downa, wodogłowie, miała zrośnięty przełyk więc pielęniarki karmiły ją przez sondę do jelitową. W czasie mojego pobytu rodzice jej nie odwiedzili ani razu. I to podejście piguł do tej małej, chorej istotki- KOSZMAR!!!

Odpowiedz
satylka 2009-04-14 o godz. 05:22
0

Oliśka my też mamy pobyt w szpitalu za sobą. Mimo że atmosfera była ok, opieka też to jednak było to bardzo stresujące przeżycie dla mnie i małego. Przez pierwsze dni prawie wogóle nie jadłam bo diagnoza była bardzo niepewna, mocno mnie nastraszyli, a stwierdzenie że rokowania sa niepewne po prostu załamały, ale musiałam być silna dla malucha.
Synek dopóki nie zaczęli go kuć był znosny i usmiechnięty, potem płakał na widok pani w różowym (pielęgniarki). To było staszne jak małego kuli, zakładali welflony a zyłki pekały i trzeba było po raz kolejny próbować. Na szczęscie zawsze mogłam być z synkiem w czasie tych zabiegów i chociaz często płynęły mi łzy nie wyszłam i myslałam wtedy co mysli mój synek wołając zapłakanymi oczkami: mamo dlaczego jestes ze mną i pozwalasz na ten ból? Pobyt był dla mnie duzą szkołą przetrwania i mam nadzieje ze w maju skonczy się tylko na poradni i nie będziemy musieli juz nigdy wracać do szpitala.
Na oddziale napatrzyłam się i nasłuchałam o tragediach mam i ich dzieci.
Nie zycze nikomu takich przezyć, płaczące dzieci, strach w oczach dziecka i bezsilność mamy - to okropne uczucie...
Mój synek po dwóch tyg pobytu stał się apatyczny, przestał sie usmiechać, a kiedy wyszlismy do domu przez długi czas chciał sie tylko tulić i domagał się uwagi wszystkich domowników. Mam nadzieje ze juz nie pamieta tych przezyć - ja niestety będe je pamiętała jeszcze długo.

Odpowiedz
Agnieszka Kruk 2009-04-13 o godz. 18:27
0

kometa napisał(a):przetrzymali nas dluzej, ze wzgledu na zoltaczke, ale wspominam to rownie koszmarnie Nocami pilnowalam Oli, zeby nie sciagnela sobie okularkow pod lampami, mialam juz wszystkiego dosc
Także to przeżyłam, ale u nas sytuacja wyglądała trochę inaczej. Benio w dzień prawie mnie nie odstępował, jadł co chwilę i chciał się tulić, więc nie było mowy o naświetlaniu, smoczka nie tolerował, a nocą ładnie jadł i spał pod lampami. Na szczęście mogłam mieć laktator i była możliwość dokarmiania dziecka.

kometa napisał(a):Po prostu jeszcze jeden dzien dodatkowo i wyladowalabym w psychiatryku (cala rodzina po kolei dzwonila do mnie i pocieszala mnie)
Kometa, jak ja Ciebie rozumiem :usciski: chociaż minęły prawie dwa lata niechętnie do tego wracam myślami.

Odpowiedz
Gość 2009-04-13 o godz. 07:48
0

Oliśka_comes_back napisał(a):Majaa, ja byłam świadkiem, jak jednemu chłopcu (wiek: 3 miesiące z hakiem) zakładano wenflon w główkę 45 minut :o Matka chodziła pod drzwiami jak w transie... Masakra. Wrzask, pisk, dzieciul aż się dusił z tej rozpaczy. Ech, ciarki mam jak sobie przypomnę...
Mojej Oli tez podobnie dlugo usilowali sie wkluc w glowke Ja wprawdzie doswiadczenia szpitalne mialam od razu po porodzie, bo przetrzymali nas dluzej, ze wzgledu na zoltaczke, ale wspominam to rownie koszmarnie Nocami pilnowalam Oli, zeby nie sciagnela sobie okularkow pod lampami, mialam juz wszystkiego dosc, dodatkowo Ola nie chciala jesc z piersi, musialam chodzic i prosic o dokarmienie, bo glodne dziecko nie wylezaloby po lampami. A swoj pokarm odciagalam ryczac i wylewalam, bo nie pozwolono mi miec lakatora, zebym mogla karmic w ten sposob. Po prostu jeszcze jeden dzien dodatkowo i wyladowalabym w psychiatryku (cala rodzina po kolei dzwonila do mnie i pocieszala mnie)

Odpowiedz
Gość 2009-04-13 o godz. 04:32
0

boszzzzzzzz
jak to czytam to mi się płakać chce...juz oczy zaszklone...

dzielne dziewczyny !

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-04-13 o godz. 03:45
0

Mamy jednodniowy podbyt w szpitalu za sobą ( bez nocowania)
Nikomu nie życzę podobnego koszmaru. Mam do personelu wiele zastrzeżeń, choćby to, że jak w poście powyżej nie mogłam być z synkiem przy zakładaniu wenflonu. Co więcej nie mogłam go nakarmić.
Do dziś mam w głowie jego płacz a mój smutek. Mam się za osobę o sporej odporności psychicznej ale tu ledwo dałam radę.

Odpowiedz
Gość 2009-04-13 o godz. 03:38
0

Majaa, ja byłam świadkiem, jak jednemu chłopcu (wiek: 3 miesiące z hakiem) zakładano wenflon w główkę 45 minut :o Matka chodziła pod drzwiami jak w transie... Masakra. Wrzask, pisk, dzieciul aż się dusił z tej rozpaczy. Ech, ciarki mam jak sobie przypomnę...

Odpowiedz
Majaa 2009-04-13 o godz. 03:08
0

Ja niestety też mam doświadczenia szpitalne i jeszcze na pewno jedno przede mną.
Lena prenatalnie miała stwierdzone poszerzenie UKM.
Zaraz po urodzeniu leżała ze mną, potem w 4 dobie zabrali ją na Intensywną terapie - panie źle pobrały mocz i wyszły bakterie. Potem trafiła do Kliniki Chirurgii. Szereg badań i w końcu do domu. Na chirurgii mogłam być już z Małą. Jednak gdybyśmy tam dłużej zostały popadłabym w depresję.
Potem jeszcze mieliśmy 2 jednodniowe wizyty w Klinice. Określe je jednym słowem horror. Jak Lenie wlewy zakładali, potrzebne do badania, to myślałam że mąż do tego zabiegowego z drzwiami wejdzie. Dziecko tak szlochało i nie trwało to 5 minut czy kwadrans lecz koło godziny.

Odpowiedz
Gość 2009-04-12 o godz. 22:09
0

Chyba każda matka bardzo przeżuywa pobyt malucha w szpitalu, nawet jeśli już jest starszy. Przez pierwszy rok zycia Michał był 3 razy w szpitalu, największym dla mnie stresem była próba wkłucia się w tak maleńką nóżkę, rączkę a nawet w główkę. Czasem wydawało mi sie że trwa to wieki. Bardzo jest przykro patrzeć na cudze nieszczęście, a jeszcze bardziej patrzeć na cierpienie własnego dziecko. Pozostaje tylko życzyć wszystkim forumowym dziedziaczkom żeby nie chorowały i unikały szpitali.

Odpowiedz
Agugu 2009-04-12 o godz. 21:16
0

My trafilysmy z Ania do szpitala jak miala skonczone 4 tygodnie cale szczescie spedzilysmy tam tylko 2 dni ale to byly najgorsze dwa dni naszego wspolnego zycia. Mialysmy oddzielny pokoj ale i tak bylo slychac placze innych dzieci z za szyb. Takie maluchy nie powinny chorowac a juz napewno nie powinny trafiac do szpitala nawet jezeli opieka jest super.

Odpowiedz
Reklama
aneczka1806 2009-04-12 o godz. 20:53
0

buniuta napisał(a):
...
I nawet jak ktoś powie, że takie pięciotygodniowe dziecko nie kuma o co chodzi to powiem tylko, że KUMA i to bardzo dobrze - wtedy właśnie po raz pierwszy MAtik pokazał mi, że odróżnia mnie od obcych skarżąc sie po zabiegach.....

pięciotygodniowe dzieciątko kuma i to bardzo dobrze. Mój synek miał 4 tygodnie jak trafił na oddział noworodków z zaawansowaną żółtaczką. W szpitalu spedził 6 dni. A najgorsze jest to, że mnie z nim nie było gdyż w szpitalu nie było miejsc dla matek :( Siedziałam z nim całymi dniami ale jednak na noc musiałam go zostawiać. A było to straszne... jak tak płakał a ja musiałam już iść... jak leżał pod lampami, kwękał i nikt go nie tulił...
mam nadzieję, że do szpitala już nie bedzie musił iść...

Odpowiedz
Agnieszka Kruk 2009-04-12 o godz. 20:01
0

Oliśka_comes_back napisał(a):Mamy dzieci, które były w szpitalu, macie podobne doświadczenia?
Tak, mam podobne odczucia.
Beniaminek trafił na oddział zakaźny z powodu wysokiego poziomu bilirubiny i infekcji dróg moczowych, miał wtedy niecałe 2 tygodnie. Mieliśmy oddzielny pokój z łazienką, ale i tak czuliśmy się tam fatalnie. Mąż i rodzina odwiedzali nas, ale ja rozpaczliwie chciałam wracać z dzieckiem do domu :(
Byłam sama i musiałam sobie radzić z maluszkiem, pokarmem, nocnym karmieniem, bólem, niepewnością, itd. Koszmar! Byłam psychicznie i fizycznie wykończona. W nocy pilnowałam Benia podczas fototerapii. Spędziliśmy tam dwa tygodnie. Personel był świetny, poza kilkoma wypadkami.
Nie mogłam słuchać płaczu dzieci, a przede wszystkim czułam się bezradna.
Odżyliśmy dopiero po powrocie do domu :)

Odpowiedz
buniuta 2009-04-12 o godz. 18:19
0

Zgadzam sie z Tobą całkowicie...
Dzieci nie powinny chorować ;-(
My zaliczylismy to doświdczenie jak Mateuszek miał 5 tygodni.
Strasznie to było smutne...
Co prawda bylismy sami w pokoju więc mieliśmy duży luksus, ale przeżycie szpitala było prawdziwą traumą...
Ten dochodzący zewsząd przeraźliwy płacz dzieci... BOSZ....
Ja miałam cały czas włączony telewizor coby tego nie słyszeć... Pelęgniarki były super i lekarze też... choćby fakt przemawiania do dzieci i mówienia o sobie per ciocia.....
Ale nic nie zastąpi domu... Nic nie zasąpi przytulnego łóżeczka i ciszy...
I nawet jak ktoś powie, że takie pięciotygodniowe dziecko nie kuma o co chodzi to powiem tylko, że KUMA i to bardzo dobrze - wtedy właśnie po raz pierwszy MAtik pokazał mi, że odróżnia mnie od obcych skarżąc sie po zabiegach.....
Płakać mi sie chce na samo wspomnienie... aaaaaa :(

Odpowiedz
ediee 2009-04-12 o godz. 18:16
0

Witajcie!
Trzymaliśmy kciuki, żeby wszystko było dobrze!
Pozdrowienia dla Maciusia :D

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie