• Gość odsłony: 5484

    Pogodzenie ze swoja kobiecością?

    No ja osobiście to z tym pogodzeniem niezbyt. Od dziecka wmawiali mi że szkoda że nie jestem synem, że nikt nie chciał żeby urodziła się druga córka itp. Zawsze próbowałam wszystkim udowadniać że jestem takie 2 w 1 - niby baba a jednak lepsza od tych wszystkich facetów. Mimo że już jako dorosła osoba wyjaśniłam to z rodzicami to charakter "męski" mi pozostał, męskie zainteresowania i męska ambicja. Akceptuję to, że jestem kobietą, nawet mi z tym dobrze ale ogromna część mnie to facet i to też akceptuję. Bo trzeba się akceptować takim jakim się jest bo bez tego to nie ma nic.
    pozdrawiam :)

    Odpowiedzi (21)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-11-04, 14:23:10
    Kategoria: Pozostałe
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Gość 2009-11-04 o godz. 14:23
0

Nabla napisał(a): Bo feministka to ktos, kto uwaza, ze kobiety i mezczyzni sa rowni (a nie jednakowi), a nie ktos, kto pali stanik na rynku.
Obawiam się, że dla wielu jednak ta druga.
Abstrahując już od tego kiedy i czy te staniki były rzeczywiście palone czy nie ;)

fagih odgrzebując wątek

Odpowiedz
okropna_bratowa 2009-10-19 o godz. 09:19
0

Ale odpowiadając na pytanie
to jestem pogodzona zarówno ze swoją żeńską jak i męską stroną:)

Odpowiedz
Mała 2009-08-25 o godz. 02:56
0

Nabla napisał(a):Mała napisał(a):Bynajmniej nie jestem feministka. Dla mnie feministka to osoba, ktora bedzie bronic rownouprawnienia mezczyzn i kobiet tak zaciekle, ze bedzie nawet walczyc o prawo kobiet do jezdzenia srodkami komunikacji miejskiej topless, bo mezczyzni czasem tak czynia w upaly...
Poza tym, czasem mam wrazenie, ze feministki same nie wiedza, czego chca...

No to najwyrazniej masz problem z terminologia. Jest roznica miedzy okresleniem "feministka" a "oszolom". Bo feministka to ktos, kto uwaza, ze kobiety i mezczyzni sa rowni (a nie jednakowi), a nie ktos, kto pali stanik na rynku.
To nie ja mam problem z terminologia tylko feministki ze swoim PR-em. Cos jak kibice i pseudo-kibice.

Nabla napisał(a):A co do pogodzenia ze swoja kobiecoscia - nie klocilysmy sie to i godzic sie nie ma nad czym
W swoim pierwszym poscie Melba zapytala, co dla nas znaczy kobiecosc i czy jestesmy z nia "pogodzone".

Pozdrawiam,
Mała

Odpowiedz
Gość 2009-08-24 o godz. 17:00
0

Mała napisał(a):Bynajmniej nie jestem feministka. Dla mnie feministka to osoba, ktora bedzie bronic rownouprawnienia mezczyzn i kobiet tak zaciekle, ze bedzie nawet walczyc o prawo kobiet do jezdzenia srodkami komunikacji miejskiej topless, bo mezczyzni czasem tak czynia w upaly...
Poza tym, czasem mam wrazenie, ze feministki same nie wiedza, czego chca...

No to najwyrazniej masz problem z terminologia. Jest roznica miedzy okresleniem "feministka" a "oszolom". Bo feministka to ktos, kto uwaza, ze kobiety i mezczyzni sa rowni (a nie jednakowi), a nie ktos, kto pali stanik na rynku.

A co do pogodzenia ze swoja kobiecoscia - nie klocilysmy sie to i godzic sie nie ma nad czym

Odpowiedz
Gość 2009-08-24 o godz. 13:15
0

Jak dla mnie feministka/ feminista to osoba, ktora walczy o rownosc. Bardzo szeroko pojmowana.
Nie tylko rownosc kobiet, ale i mezczyzn.

Nie o lataniu pol nago po miescie, ale o to by mezczyzna po rozwodzie mial prawo do opieki swoim dzieckiem.

By mial mozliwosc wziecia urlopu maciezynskiego ( w tym wypadku taciezynskiego).
By nie byl szykanowany ze wybral "kobiecy" styl zycia.

Bys mogla siedziec w domu i byc gospodynia domowa, albo byc pania prezydent, jesli tylko masz na to ochote. Albo byc pania policjant, albo generalem.. etc..

To dzieki feministom masz prawo glosowac w wyborach, czy uczyc sie na Uniwersytecie, nie wspominajac o Liceum.

Jak mozna byc przeciwko temu?

Odpowiedz
Reklama
Mała 2009-08-24 o godz. 13:02
0

Bynajmniej nie jestem feministka. Dla mnie feministka to osoba, ktora bedzie bronic rownouprawnienia mezczyzn i kobiet tak zaciekle, ze bedzie nawet walczyc o prawo kobiet do jezdzenia srodkami komunikacji miejskiej topless, bo mezczyzni czasem tak czynia w upaly...
Poza tym, czasem mam wrazenie, ze feministki same nie wiedza, czego chca...
Co do tolerancji nie bede ciagnac tego watku, bo najwyrazniej mnie nie zrozumialas ale nie o to w tym temacie chodzi. A link, ktory podeslalas podciagnelabym pod termin okrucienstwo a nie brak tolerancji. Ale to moje odczucia.

Pozdrawiam,
Mała

Odpowiedz
Gość 2009-08-24 o godz. 05:17
0

Mała napisał(a): To mogla wymyslec tylko feministka...

hmmm zgodnie z tym, jak ja rozumiem termin "feministka", to taka osoba raczej z kobiecością bardzo pogodzona
i na pewno nie uważająca bycia kobietą za coś z czym trzebaby się godzić.
no ale może ja się mylę ...

Odpowiedz
Mała 2009-08-24 o godz. 05:07
0

"Pogodzenie ze swoja kobiecoscia"... To brzmi jak wyrok, jakby wspomniana kobiecosc byla jakas choroba, czyms gorszym... Godzic sie mozna (lub nie) z nowotworem, z niesprawiedliwoscia, z brakiem tolerancji itp. Ale z kobiecoscia? To mogla wymyslec tylko feministka...
Jestem kobieta i dobrze mi z tym. Ale nigdy w mojej glowie nie pojawila sie mysl, jak by to bylo, gdybym kobieta nie byla. Po prostu nia jestem i juz - z calym dobrodziejstwem inwentaza :)

Pozdrawiam,
Mała

Odpowiedz
Gość 2009-08-24 o godz. 04:52
0

kobiecość chyba dla każdego bedzie oznaczała coś innego.
podejrzewam że sporo punktów wymienionych wcześniej zanjdzie zwoje zwolenniczi i przeciwniczki, dla jednych gadatliwość będzie kobieca dla innych nie.
dla mnie kobiecość to:

spora wrażliwość
takt
siła (raczej psychiczna, uwazam ze kobiety są odporniejsze na stres niż mężczyźni)
spora wytrzymałosć np na ból ale nie tylko
elastyczność i zdolnoś przystosowania się
zmienność (tak nastroju jak wyglądu)
z cech fizycznych nie wymieniałabym żadnej, nie lubię stereotypów więc nie powiem ze duży biust = spora kobiecość bo osobiście znam bardzo kobiece dziewczyny z miseczką "bardzo małe A" ;)

to tak na szybko myślę że prawdziwa kobietę poznaje się po ruchach, spojrzeniu i uśmiechu. potem mija trochę czasu i w dziewczynie tej kobiecości odkrywamy coraz wiecej albo dochodzimy do wniosku, że pozory mylą ;)

Odpowiedz
sylw 2009-08-23 o godz. 14:02
0

gabi napisał(a):Oliśka_comes_back napisał(a):
- robienie problemów tam, gdzie ich nie ma,
- komplikowanie nawet najprostszych spraw,
A myślałam że tylko ja tak mam przynajmniej tak twierdzi mój mąż.
oj, nie, oj, nie ja też się dopisuję lol
właściwie pod wszystkim z listy Oliśki bym mogła, bez pierwszego punktu - w tym mi nawet ciąża nie pomogła ;)

dla mnie pytanie w temaciw to pytanie o to, czy się ok czuję sama ze sobą - bo przeciez kobietą jestem !!!!!!!!!!!!!!!!
odpowiedź:
czasem tak a czasem nie - nie wiem czy to od hormonów zależy, od charakteru, czy sytuacji...
czasem bym chciała inaczej wyglądać
czasem bym chciała reagować mniej emocjonalnie
czasem bym chciała, by zdjęto za mnie obowiązek bycia Matką Polką - bo:
- jak się przyznaję, że wróciłam do pracy, gdy Młody miał 3,5 miesiąca (po pełnym macieżyńskim!!!) to mnie od czci i wiary odsądzają... a jak dodam, ze lubię swoja pracę, to już wypaczona po prostu jestem, że przedkładam robotę nad dobro dziecka
- nie lubię zmywać, prasować, sprzątać... a uwielbiam remonty, przestawianie mebli, samochody, fimy akcji i np. jeszcze piłkę nożną...

wiem jednak, że ogólnie rzecz ujmując - lubię siebie
dzięki za temat, bo dobrze to czasem sobie przypomnieć :D

Odpowiedz
Reklama
poohatka 2009-08-23 o godz. 13:17
0

w ogólności pogodzona jestem. ale bardzo nie lubię falowania hormonów swoich... przykład: to samo zdarzenie w różnych dniach może wywołać u mnie płacz, wściekłość, kompletną obojętność albo czasem nawet rozbawienie :| ostatnio wściekła byłam na siebie jak kierowniczka w dziekanacie objechała mnie od góry do dołu, a ja - wielkie, załzawione oczy... w końcu się autentycznie spłakałam z lekka :| kurcze, nie lubię być zbyt miękka :) więc czasem wolę być męska i sobie z takimi sprawami lepiej radzić :)

jeżeli chodzi o kobiecy aspekt cielesny, pogodzonam już :)

a społeczny? no własnie... bardzo nie podoba mi się, że tyle się od kobiet wymaga. ja najchętniej zaopiekowałabym się dziećmi, pracując może na pół etatu gdzies w miłej atmosferze :) wiem, brzmi nieambitnie... i nierealnie :) ale co tam, pomarzyć można :)

Odpowiedz
Gość 2009-08-23 o godz. 09:15
0

Oliśka_comes_back napisał(a):
- robienie problemów tam, gdzie ich nie ma,
- komplikowanie nawet najprostszych spraw,
A myślałam że tylko ja tak mam przynajmniej tak twierdzi mój mąż.

Odpowiedz
corps bride 2009-08-23 o godz. 08:51
0

fajny temat. szkoda, ze tak trudno cos napisac. dla mnie kobiecosc to oprocz biologii czy kwiecistej sukienki rowniez funkcje i zadania w spoleczenstwie, w rodzinie- te usankcjonowane przez tradycje i te z ktorymi kobiety zmagaja sie od niedawna. jesli tak na to spojrzec to ja wciaz szukam siebie w sobie.

Odpowiedz
buniuta 2009-05-25 o godz. 04:20
0

Ja uwielbiam byc kobieta, bo przez to mogę pozwolic sobie na znacznie więcej niż mężczyźni.
Moge wjechać na ulicę jednokierynkową pod prad (bo ładniutkie miejsce znalazłam) i nikt mi nie zwróci uwagi - bom baba, Wiadomo!
Mogę poprosic o pomoc kazdego zaczepionego faceta - i będzie mi tobołki niósł prawie z radoąścią - wiadomo - nie ma siły kobita
Moge nie podejmowac szybko jakicholwiek decyzji lub zmieniac je ok 100 razy- wiadomo...
Moge wyreczac sie kazdym napotkanym chlopem (mowiac przy tym jacy to oni madrzy i silni lol ) - wiadomo....
Moge dochodzić do każdego celu sterując sobie chłopami jak mi wygodnie - dajc przy okazji im poczucie wartosci wniesionej w moje zycie
I dodajc do tego liste Oliśki.....
Jestem na maxa pogodzona ze soba... co wiecej nigdy nie chciałabym zmienić tego co mam na komplet jajek i inne tam meskie historie... feee feee

Odpowiedz
Gość 2009-05-22 o godz. 04:56
0

Oliśka_comes_back napisał(a):Jeśli kobiecość to:
- obfite piersi i krągłe biodra,
- płaczliwość filmowo-kinowo-reportażowa,
- uczuciowość i maksymalnie emocjonalny stosunek do świata,
- robienie problemów tam, gdzie ich nie ma,
- komplikowanie nawet najprostszych spraw,
- gadatliwość,
- chęć niesienia pomocy nawet tam, gdzie nikt o nią nie prosi
- i inne tego typu historie,
to ja jestem ze swoją kobiecością w 100% pogodzona :)
To jakas bzdura, "kobiecość jako problem i brzemię".
Ciekawe czy faceci godza się ze swoim pragmatyzmem, wąska pupa i penisem. A normalnie owłosiona klatka piersiowa to juz jest nie lada problem!!! No i te ich "męskie" rozrywki , to juz skandal na całego. Nic tylko kozetka pozostaje ;)

Odpowiedz
Yagutka 2009-04-11 o godz. 14:09
0

Tak się własnie zastanawiam, co jest w tej kobiecości takiego, że trzeba się z nią godzić...
Aczkolwiek jak przeczytałam listę Oliśki to mi wyszło, że jestem facet ;) Za wyjątkiem punktu pierwszego, bo kształty mam wybitnie kobiece, ale to chyba tyle.

Natomiast w temacie "godzenia", to nigdy nie mogłam się pogodzić, że są sytuacje / zdarzenia itp, gdy kobiety są traktowane gorzej itp.
Ale z drugiej strony jak sobie czasem patrzę na różne sytuacje życiowe i widzę, że niektóre kobiety same pozwalają na takie traktowanie, to nóż w kieszeni mi się otwiera.
Ale to chyba temat na inny wątek.

Odpowiedz
Gość 2009-04-11 o godz. 13:28
0

aneczka napisał(a):Hmm, to mnie kompletnie dyskwalifikuje jesli chodzi o kobiecość...
Albo mnie ;) Bo być może powyższe wcale nie oznacza kobiecości ;)

Odpowiedz
Gość 2009-04-11 o godz. 12:53
0

Oliśka_comes_back napisał(a):Jeśli kobiecość to:
- obfite piersi i krągłe biodra,
- płaczliwość filmowo-kinowo-reportażowa,
- uczuciowość i maksymalnie emocjonalny stosunek do świata,
- robienie problemów tam, gdzie ich nie ma,
- komplikowanie nawet najprostszych spraw,
- gadatliwość,
- chęć niesienia pomocy nawet tam, gdzie nikt o nią nie prosi
- i inne tego typu historie,

Hmm, to mnie kompletnie dyskwalifikuje jesli chodzi o kobiecość...:)

Odpowiedz
katarinka7 2009-04-11 o godz. 11:52
0

A co jest nie tak z kobiecością, że trzba się z nią GODZIĆ ?? :o
Czy mężczyźni zastanawiają się czy godza się ze swoją męskościa?

Odpowiedz
Gość 2009-04-11 o godz. 11:21
0

Jeśli kobiecość to:
- obfite piersi i krągłe biodra,
- płaczliwość filmowo-kinowo-reportażowa,
- uczuciowość i maksymalnie emocjonalny stosunek do świata,
- robienie problemów tam, gdzie ich nie ma,
- komplikowanie nawet najprostszych spraw,
- gadatliwość,
- chęć niesienia pomocy nawet tam, gdzie nikt o nią nie prosi
- i inne tego typu historie,
to ja jestem ze swoją kobiecością w 100% pogodzona :)

Odpowiedz
Gość 2009-04-11 o godz. 08:44
0

Też jestem ciekawa co to owe "pogodzenie" miałoby oznaczać.
Zakładam, że żeby doszło do pogodzenia musi zaistnieć jakiś konflikt lub rozdźwięk.
Ciekawa również jestem jaka jest definicja "kobiecości".
Może ktos mnie oświeci? :)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie