-
Wiol-ka odsłony: 2688
Jak pozbierać się po smutnej wiadomości?
Własnie wróciłam z uczelni. Podczas obrony dowiedziałam się o wypadku męża koleżanki z grupy. Jechał z trzema kolegami samochodem. Siedział z tyłu. Kolegom siedzącym z przodu nic się nie stało, drugi pasażer z tylnego siedzenia zginął. On ma przerwany rdzeń kręgowy i uszkodzone kręgi. W najlepszym wypadku będzie jeździł na wózku.Jego zona jest przy nim. Codziennie po pracy jeździ kilkadziesiąt kilometrów do szpitala. Karmi go, myje i stara się być dzielna.A ja cały czas mam przed ją przed oczami, kiedy mówi o swoim Pawełku. Wychodziłyśmy za mąż w tym samym czasie więc czasem podczas średnio ciekawych zajęć dzieliłyśmy się "wrażeniami" z pierwszych miesięcy po ślubie. Mówiła o nim jak o ideale, tęskniła kiedy nie widziała go chociaż dwa dni. Dziwiła się mi, że nie przeżywam, że mój mąż wyjechał na kilka dni.Kiedy widziałyśmy się ostatnio mówiła o nowym mieszkaniu które kupili, o każdym sprzęcie, który razem wybierali. Rozpoczęła wymarzoną pracę, myśleli o dziecku...Nie mogę się pozbierać po tej wiadomości.
Ja też wierzę w to że nadal będą razem szczęśliwi. Mąż przeżył wypadek i to w tej chwili jest najważniejsze.
Nie da się jednak ukryć, że ich życie zmieni się całkowicie. Nie wiadomo czy będą mieli szansę zrealizować swoje plany i spełnić marzenia. Jego stan nadal jest bardzo ciężki - wiadomo juz że nigdy nie będzie chodził, w najblizszych miesiącach okaże się czy stan będzie na tyle dobry by mógł poruszać się na wózku. Nie wiem jak on znosi to psychicznie - na pewno nie wróci już do pracy i nie zagra juz w piłkę, która była jego pasją.
Mam nadzieję, że obojgu starczy sił i wytrwałosci aby pogodzić się z losem i nauczyć się żyć od nowa.
Smutne jest to, że przyczyną tego nieszczęścia była głupota kierowcy auta. Prawdopodobnie za cel postawił sobie przejechanie 80 km w ciągu 40 minut w warunkach zimowych. Jednego kolegę zabił, drugiego okaleczył. Jemu samemu nic się nie stało. Bez komentarza...
Ajka napisał(a):A ja mysle, ze oni dalej sa i beda wspanialym, szczesliwym malzenstwem.
też tak uważam.
A ja mysle, ze oni dalej sa i beda wspanialym, szczesliwym malzenstwem.
Odpowiedz
Zupełnie zgadzam się z fonią.
Oni nie tylko byli, oni są szczęśliwym małżeństwem. Teraz, owszem, będzie im trudniej, ale ślubowali na dobre i na złe. Wiele się zmieni w ich wspólnym życiu, ale najważniejsze, że ich wspólne życie trwa nadal.
Życzę obydwojgu dużo siły.
Sytuacja straszna, ale myślę, że nie należy"skreślać" ich jako szczęśliwe małżeństwo. Na pewno jest to przykry etap w ich wspólnym życiu, teraz potrzebują przyjaciół, którzy podniosą ich na duchu, dodadzą siły i pomogą uwierzyć w sens życia.
Nadal mogą być szczęsliwym małżeństwem, ale nie sami. Muszą nauczyć się żyć ze sobą od początku.
Smutna historia :( ale mam nadzieje, ze wszystko sie dobrze skonczy.
OdpowiedzTo bardzo smutna historia, nawet nie wiemy jak cenne jest to co posiadamy :(
Odpowiedz
Bardzo współczuje Twojej koleżankce....ostatnio przechodziliśmy przez to samo w Naszej rodzinie...naszczeście mój szwagier ma nietknięty rdzeń kręgowy....
Twojej kolezance potrzeba teraz dużo wiary i energii mam nadzieje, że wszystko jakoś sie ułoży...
Żał, smutek , ale można spojrzeć na to inaczej żyje, może za jakiś czas 2,3 lata medycyna posunie się do przodu i będzie funkcjonował jak zdrowy człowiek.
Jeju co ta Twoja biedna koleżanka musi teraz przeżywać.
Kiedy Moja Mama miała wypadek w obcym państwie, kiedy nie wiedzieliśmy co się z nią dzieje przez 2dni szaleliśmy. Nie miała nawet cząstki obrażeń co Paweł, a i tak rozumiem co się dzieje teraz w sercu koleżanki, ten ból, że nie można nic zrobić, pomóc jest straszny. :(
Tragedia :( Ale nawazniejsze, ze zyje, bo zawsze jest nadzieja, ze bedzie lepiej.
OdpowiedzBardzo smutna historia . Najwazniejsze jednak, ze Pawel przezyl ten wypadek. Zycie jest takie kruche...
OdpowiedzPodobne tematy