-
Gość odsłony: 1226
WŚCIEKLIZNA
Mam pietra i nie śpię po nocach. Byłam wczoraj u rodziców.Zrobili piaskownicę dla Maksia. Wszystko było by dobrze, dopóki nie spytałam skąd ten piasek. Odrzekli mi, że od lisa, który wykopał norę przy lasku i że jest czyściutki i przesiany. Ja zaczęłam go wąchać jak durna, po czym kazałam tacie po braniu go w ręce (zanurzaniu rąk w piachu) wywieźć i zabroniłam Maxowi wchodzenia do piachu. Potem uświadomiłam sobie, że mam pokaleczone trawą ręce (drobne świeże zadrapania od trawy, bo wcześniej zbierałam szczaw z mamą pod laskiem), a ponadto słyszałam, że drogą donosową wirus się rozprzestrzenia. Nie wiem, co robić...
Czekać na śmierć, czy może nie mam wścieklizny i mi się udało?? Nie śpię, wciąż ryczę, a mały jest chory i ta cała sytuacja jest beznadziejna. Moi rodzice to prości ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy z pasożytów, wirusów, etc.
Błagam kogoś z wiedzą na ten temat o odpowiedź, bo ja w psychozę wpadnę...
barbarosa popieram!!!!
U nas w Niemczech tez jest ten zakaz i ludzie go przestrzegaja,
ale napewno sie ktos znajdzie komu to wisi...
Ja mam psa i nawet bym nie pomyslala,zeby isc z nim tam gdzie sie bawia dzieci...
co do piaskownic to ja czytałam jeszcze o czymś takim co sie nazywa toksokaroza(nie mylić z toksoplazmozą) i tez pochodzi od piesków które sie załatwiają w piaskownicach a potem dzieci zjadają piasek z pasozytami
był gdzies taki artykuł chyba na onecie
tutaj w usa ogólnie jest zakaz włazenia z psami tam gdzie bawią sie dzieci ale jak wszedzie znajdzie sie jakis oszołom który tego nie rozumie i widziałam na własne oczy jak pan z trzema pieskami na jednej smyczy wlazł na taki wysypany trocinami placyk dla dzieciaków i te pieski tam sobie siedziały i nie wiem co jeszcze robiły a on sobie tez siedział i sie uroczo usmiechał do wszystkich mam tatusiów i maluchów
myslałam ze zastrzele
ja nie mam nic do piesków zeby to było jasne ale do ich bezmyslnych włascicieli
Nie mieszkam przy lesie, odwiedzam często rodziców, którzy mieszkają w dzielnicy koło lasku i z piachem już ok, kazałam dziadkowi wywieźć i wymienić na czysty i nie kopany przez lisa, bo on nie pomyślał, że dziecko musi mieć czysty piach bez pasożytów itp. Ale już się upewniłam, że raczej tak zarazić się nie mogłam, bo poszłam do znajomego sąsiada weterynarza. Miałam 2 dni strachu...
Ale dzięki Hala za zainteresowanie. Z resztą u mnie przy bloku jest piaskownica i kto wie, co tam w nocy łazi, bo mamy ogromne stepy z bażantami za blokiem. Może też w niej lisy w nocy łażą, bo nie jest przykrywana, zawsze jest jakieś ryzyko, niestety
O to chodzi, że przeciętny lekarz taki przypadek potraktuje tak jak moja lekarka: a ugryzło coś panią?
Jak powiem, że nie, no to ma nadzieję, że nic złego nie będzie. Tymczasem czytałam, że również poprzez obwąchiwanie piachu lisy się zarażają,(ssaki), np. jak jakiś inny z wirusem się zsika. A w ogóle do moich rodziców jechać mi się nie chce. Teraz mi gadają, że niby nowy piach tata dał nie od lisa tylko ukopał, ale ja już byłam przez nich okłamywana i nie mam zaufania co do takich rzeczy.