• Gość odsłony: 2231

    Jak na świat przychodził Dawidek- długie

    Termin miałam na 12 pażdziernika
    lekarze do których chodziłam mówili ze napweno urodzę przed terminem
    no wieć czekam i czekam i nic
    w wyznaczonym terminie porodu zgłosiłam się do szpitala , a tam kazali mi iść na ktg i tyle
    no więc wykonano mi ktg w 1,2,3 póżniej 6 i 7 dniu po...
    skurcze się zapisywały , ale nic pozatym..
    jednak 7 dnia lekarz zauważył na zapisie jakies nieprawidłowości i kazał natychmiast zgłosic się do szpitala
    naszczęście były miejsca i niemusieliśmy nigdzie jechać
    no i tak zaczeło się chyba największe oczekiwanie
    naszczęście na sali leżały fajne dziewczyny , czas jakoś leciał , każda opowiadała jakies śmieszne historyjki dla rozłądowania atmosfery czekania ( dodam że tylko ja byłam po terminie)
    zresztą pacjentki z sali szybko się zmieniały - dzięki temu mozna było zawżeć nowe znajomości ;)
    co 2 dzień miałam badanie ginekologiczne , w 2 dobie po przyjęciu ( czyli w czwartek ) miałam usg
    niestety nienajlepiej ono wyszło - okazało się że jest mało wód
    w piątek więc miałam zlecony test oksytocynowy
    rano w piatek ok 9 zabrano mnie na porodówkę
    podłączyli oksytocynę , po ok 2 godzinach zaczeły się strasznie bolesne skurcze
    póżniej przyszedl lekarz i próbował przebić mi pecherz ( niestety się nie udało , za to strasznie bolało)
    póżniej znowu oksytocyna , kolejna próba przebicia - nieudana
    na moje nieszczęście zobaczyłam narzędzie do przebijania - co u mnie wywołało straszną panikę
    na teście leżałam 5 godzin , po 4 pozwolono mi skorzystać z toalety
    dodam także że od czwartku wieczór nic nie jadłam
    ok 14.30 wróciłam na sale , naszczęście dostałam obiad
    przez weekend nic nie robiono ( w niedzielę łaziłam po schodach , byłam nawet zagłosować ;) )
    na wieczornym obchodzie zadecydowano o indukcji - czyli wywołaniu porodu
    w nocy z niedzieli na poniedziałek ok 4 obudził mnie straszny ból krzyza
    słabiej tez czułam ruchy
    czekałm jednak na wywołanie
    pozwolono mi zjeść śniadanie i od godziny 10 nie mogłam już jeść
    niestety tego dnia było dużo porodów , aże mieli jedną pompę do oksytocyny , musiałam czekać
    cały dzień znowu nie jadłam - mogłam tylko pić
    ok godziny 18 zaczeły się skurcze
    najpierw co 10 min , pózniej co 7, 5
    na obchodzie powiedziano mi że pompa nadal zajęta , mam czekać
    skurcze były już tak bolesne że musiałam wstać i łaziłam po korytarzu
    od koleżanki z sali dostałam krótki instruktaż oddychania i co robić aby skurcze były choć trochę mniej bolesne( nachylałam się nad łóżko i bujałam tyłkiem w jedną i drugą stronę)
    przyszła położna i zabrała mnie na badanie
    3 cm , dostałam zastrzyk rozkurczowy
    po 20 min zadzwoniłam po męża i ok 23.30 poszliśmy na sale( rodziłam na morelowej)
    tam podłączono mi ktg , ale skurcze były tak bolesne że po 10 min poposiłam o znieczulenie
    przyszła przemiła pani anastezjolog ( p. Gruber)
    wszystko mi mówiłą co robi
    mąż pomagał jej zakładać mi dren
    cały czas do mnie mówiła - była jak matka
    mąż podczas skurczy masował mi dół pleców co także bardzo pomagało
    po ok 20 minutach kolejne badanie 9 cm, zaraz 10
    nagle jednak na sali znalazło się bardzo dużo ludzi , ponieważ tętno małego zaczeło spadać
    pod nos podtykano mi różne papierki do podpisania , a ja mówiłąm że podpiszę póżniej
    lekarka podjeła decyzję o użyciu vacum ( czyli próznociągu)
    strasznie przy tym popękałam , ale dzięki temu maluch urodził się zdrowy
    najgożej wspominam szycie , które trwało ok 2 h
    najpierw lekarka odbierająca poród zaczeła mnie zszywać , ale było jednomiejsce , które krwawiło , ale nie mogła go znaleść
    zawołali więc drugiego lekarza , który połowę tego co lekarka zszyła spruł i zszywał od nowa
    mam założone szwy na szyjce, kroczu i przy odbycie
    pomimo znieczulenia wszystko czułam
    po wszystkim mąż przyszedł z synkiem i było pierwsze dostawianie do piersi
    Dawidek jednak tak smacznie spał i nie chciał jesć
    mąż po porodzie był ze mną ok 3 h , niestety musial rano iśc do pracy
    po jego wyjściu próbowałam zasnąć lecz cały czas patrzyłam na mojego synka
    ok 6 zabrano mnie do sali a malucha zostawiono
    pozwolono mi wstać dopiero ok 9
    przy pomocy położnej wstałąm dopiero ok 11 , poszłam pod prysznic i 3 razy mało nie wyladowałam na podłodze
    straszniedługo nie przywożono mi dziecka , a ja jak pytałam mówiono że jest wszystko ok
    ok 14 syn był juz ze mna , ale ciągle mnie wypytywano czy miałam jakąś infekcję , czy byłam przeziębiona
    wkońcy ktoś powiedział mi że maluch został zarażony i musi brać antybionyk
    w 2 dobie zaczął także zółknąć i zdecydowano się na naświetlanie
    w sumie przez 3 dni leżał pod lampami
    teraz jest już wszystko ok
    w szpitalu spędziłąm łącznie 12 dni , wszyscy lekarze się ze mnie smiali że przyjechałam na wczasy( no mi do śmiechu nie było)
    na początku nie miałąm pokarmu , ale walczyliśmy z dostawianiem i teraz jest ok
    synek jest już po 2 spacerach , je za dwuch i ślicznie się rozwija- sam podnosi już główkę jak lezy na brzuszku
    przepraszam ze tak długo , ale te 12 dni ciężko było skrócić
    pozdrawiamy wszystkie ciocie
    buziaki.
    ps. namęczyłam się strasznie , ale warto było cierpieć każdego dnia dla takiego skarba jakim jest mój syn i dla męża , który jest najwspanialszym ojcem pod słońcem..........

    Odpowiedzi (11)
    Ostatnia odpowiedź: 2009-05-02, 16:09:52
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
Nelly 2009-05-02 o godz. 16:09
0

Ballu gratulujemy i cieszymy sie ze wszystko jest dobrze. Porod naprawde ciezki i to szycie. Jestes naprawde dzielna.

Odpowiedz
agnietka77 2009-05-02 o godz. 06:17
0

Jestem pełna podziwu dla Ciebie!
Ja będę rodziła w lutym, a już teraz bardzo się boję tego co mnie czeka...
Ale jak sama potwierdziłaś, że warto, to mi się od razu zrobiło lżej.
Pozdrowionka przesyłam dla całej rodzinki!

Odpowiedz
Gość 2009-05-02 o godz. 00:51
0

balu a mogłabyś swój opis umieścić w NASZE PORODY

Odpowiedz
beacik 2009-05-01 o godz. 08:43
0

Ja też się wzruszyłam.

Balu, należą Ci się wszystkie medale świata za to co przeszłaś tak dzielnie!
Długaśne oczekiwanie, potem ciężki poród - a jednak napisałaś:
"(...) warto było cierpieć każdego dnia dla takiego skarba jakim jest mój syn i dla męża,
który jest najwspanialszym ojcem pod słońcem..........".

Jesteś WIELKA!

GRATULUJĘ SYNKA!

Odpowiedz
xena_music 2009-05-01 o godz. 08:02
0

balu, az sie wzuszyłam pomyślałam o tym jak ja Maję rodziłam i że tak naprawdę to wszystko-ból, niewygody mijają z chwilą gdy dostajesz w objęcia swój maleński skarb..ja jak dostałam Majunię na brzuch to się poryczałam.....
To najcudowniejsza chwila...
A wiesz co teraz jest najcudowniejsze??? np dzisiejszy poranek gdy Maja po przebudzeniu powiedziała: wieś cio mamuś, ja ciem bajdzio kocham, daj mi buziaka. Ja ją przytuliłam a ona dalej,: kocham ciem ale nie uduś mnie:)

Odpowiedz
Reklama
Gość 2009-05-01 o godz. 05:35
0

Balu - mam nadzieje, ze szybciutko wracasz do formy po takim strasznym porodzie i szyciu. Syneczka masz przecudnego, chyba wszystko Ci wynagradza... Duzo zdrówka dla was obojga!

Odpowiedz
aruga 2009-05-01 o godz. 03:40
0

Balu gratulacje! Nacierpiałaś się, ale jakiego masz ślicznego synusia lol
Niech zdroro rośnie

Odpowiedz
gocha* 2009-04-30 o godz. 15:55
0

Jaki słodziutki maluszek!!! Myślę balu, że warto było pocierpieć i mieć teraz ten mały cud przy sobie :D

Odpowiedz
Gość 2009-04-30 o godz. 11:34
0

bardzo dziękujemy za ciepłe słowa...a to kilka fotek






Odpowiedz
Martyna188 2009-04-30 o godz. 08:27
0

BALU gratuluje ci synka

Odpowiedz
Reklama
gocha* 2009-04-30 o godz. 07:36
0

balu gratuluję wytrzymałości i synka! Nie zazdroszcze porodu ale zazdroszcze,że masz już maleństwo przy sobie. Buziaki dla maluszka w stópkę.

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie