"Kacperek i Kasia mają dopiero 10 lat, a już jeżdżą na trzytygodniowe kolonie. Jako babcia, uważam, że to znacznie za wcześnie i powinny w wakacje spędzać czas z rodzicami. Niestety, mój syn pracuje za granicą, ale synowej nie chce się zajmować dziećmi. Woli godzinami wylegiwać się na leżaku i ani się jej śni, żeby bawić się z bliźniakami, tak więc wysłała w tym roku dzieci na kolonie do Łeby, a sama próżnuje. Nie pochwalam takich decyzji".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Smutne pożegnanie
Kiedy pożegnaliśmy Kacperka i Kasię na dworcu, poczułam mieszankę smutku i złości. Dzieci, choć podekscytowane nową przygodą, miały w oczach nutę niepewności. To przecież ich pierwsza taka długa rozłąka z domem. Serce mi się krajało, gdy patrzyłam, jak machają na pożegnanie, a ja zastanawiałam się, czy aby na pewno są na to gotowi.
Synowa, zamiast martwić się o dzieci, spędzała całe dnie na leżaku w solarium, a popołudnia na plotkach z koleżankami. Była zachwycona swoją opalenizną i nowymi historiami z życia sąsiadek, które z zapałem opowiadała przy każdej okazji. Gdy ją odwiedziłam, zastałam ją z gazetą w ręku i kolorowym koktajlem w ręku. Z uśmiechem mówiła o tym, jak wspaniale jest mieć chwilę dla siebie, a ja tylko zaciskałam zęby, próbując powstrzymać się od komentarza.
Canva
Babcia się martwi o wnuki
Przez te trzy tygodnie codziennie dzwoniłam do Kacperka i Kasi, pytając o ich dzień. Na początku były trochę zagubione, ale szybko odnalazły się w nowym środowisku. Opowiadały o nowych znajomych, kąpielach w morzu, wycieczkach i ogniskach. Czułam ulgę, że dobrze się bawią, ale mimo wszystko czułam, że to nie jest to, czego potrzebują. Tęskniłam za ich śmiechem w domu, za wspólnymi spacerami i zabawami.
W końcu nadszedł dzień powrotu. Kiedy zobaczyłam Kacperka i Kasię na peronie, serce mi zamarło. Wyglądali na zmęczonych, ale szczęśliwych. Przytulili mnie mocno i opowiadali o wszystkich przygodach, jakie przeżyli. Z jednej strony cieszyłam się, że kolonie im się podobały, z drugiej jednak martwiłam się, że synowa nie dostrzega, jak bardzo potrzebują jej uwagi i miłości.
Rozmowa z synową nie przyniosła oczekiwanego efektu. Wciąż była przekonana, że dzieci potrzebują "własnej przestrzeni", a ona "zasługuje na odpoczynek". Postanowiłam, że w przyszłym roku to ja zaproponuję im wakacje – może wspólny wyjazd nad jezioro lub do górskiego domku. Mam nadzieję, że to świetny pomysł.
Bożena