"Zbliża się koniec roku szkolnego, a przewidywane oceny syna bardzo odbiegają od moich ambicji. Postanowiłam przypilnować go w nauce i wywindować jego stopnie, tak, żebym i ja wreszcie miała czym pochwalić się przed koleżankami. Mąż niestety nie popiera moich starań".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Moje koleżanki to chwalipięty
Mam taką grupę koleżanek, z którymi kumplujemy się od liceum. Byłyśmy i jesteśmy nadal bardzo zgraną paczką. Często się spotykamy i urządzamy wspólne wyjazdy. Każda z nas od kiedy pamiętam, była bardzo ambitna i lubiła chwalić się swoimi sukcesami. Zwłaszcza jedna z nich, Elżbieta, to już prawdziwa chwalipięta. I niestety, ale ma czym się chwalić. Jako jedyna z nas ma tytuł doktora, z resztą jej mąż także, mają dwa domy plus jeden wypoczynkowy w górach, trzy samochody i zarabiają kupę kasy.
Specyfiką naszej grupy jest to, że ciągle konkurujemy między sobą. Niby nie, ale prawda jest taka, że na każdym spotkaniu, wszystkie sobie opowiadają, o swoich ostatnich osiągnięciach. Oprócz sukcesów w pracy często też poruszamy temat naszych dzieci.
Zobacz także: "Mąż już planuje nam wakacje nad morzem. Pewnie po to, żeby patrzeć na inne panie"
Przewidywane oceny syna są znacznie niższe, niż bym tego chciała
Mój syn będzie teraz kończył 6 klasę podstawówki, i przyznam szczerze, że nie najlepiej mu idzie. Wprawdzie ma dużo piątek, ale przeważają czwórki, a wpadło mu też kilka trójek. Nie mogę zrozumieć, jak to się stało, że tak się opuścił! Trochę siebie za to obwiniam, że go nie dopilnowałam, ale teraz to się skończy!
Do końca roku szkolnego jest jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby mój syn popoprawiał swoje wszystkie stopnie. Ja nigdy nie miałam tak niskich ocen. Gdy koleżanki będą się pytać, jak idzie mojemu Piotrusiowi, to co im powiem?!
Dlatego zakazałam mu wszelkich zabaw, gier, telewizji, laptopa i smartfona! Zapowiedziałam, że teraz każdą wolną chwilę ma poświęcić na naukę i ja już tego dopilnuję. To jest za to, że nie umiał sobie wcześniej zorganizować czasu i nauki tak, żeby mieć dobre stopnie.
Mąż nie popiera moich metod wychowawczych
Niestety, kiedy to zapowiedziałam, to Piotruś się popłakał, a i z mężem się posprzeczałam. Mój mąż twierdzi, że za ostro podeszłam do sprawy. Powiedział, że syn jest zbyt mały, żeby takie restrykcyjne metody wychowawcze stosować wobec niego. Że dla Piotrusia to za duży kontrast i szok. No ja nie wiem, mógł wcześniej się lepiej uczyć, to teraz nie byłoby takiej sytuacji.
Dzieci koleżanek bardzo dobrze się uczą, albo przynajmniej tak koleżanki mówią. No bo też nie wiadomo, czy każda mówi prawdę, bo lubią koloryzować. Oczywiście nie tylko chodzi mi o zdanie koleżanek, ale też chcę zadbać o jak najlepszą przyszłość dla mojego syna. Przecież jako matka mam obowiązek tego dopilnować. Dlatego nie rozumiem sprzeciwów mojego męża, też mu powinno zależeć na jak najlepszych stopniach Piotrusia.
Weronika
Czy takie zakazy i nakazy, to dobry sposób na poprawę ocen dziecka?
Zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki