"Skończyłam studia, miałam dobrą pracę, ale z niej zrezygnowałam. Wszystko dla męża, dzieci, dla rodziny. Obecnie jestem mamą trójki pociech, zajmuję się domem. Dbam o to, żeby było czysto. Moje dzieci i mąż zawsze mają pełne brzuchy, a ja? Jestem utrzymanką męża. Nie pracuję, nie mam swoich pieniędzy, a na domiar złego muszę się prosić o kieszonkowe. Musiałam nawet zrezygnować z robienia sobie paznokci, bo mąż wylicza mi każdy grosz, nawet na zakupy spożywcze".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Jestem utrzymanką męża
Kiedyś byłam niezależna finansowa, świetnie zarabiałam i dokładałam się do domowego budżetu. Mój mąż zarabiał jeszcze lepiej ode mnie. Nie musieliśmy martwić się finansami. W pewnym momencie uznaliśmy, że przyszła pora na powiększenie rodziny. Zawsze chcieliśmy mieć minimum trójkę dzieci. To dlatego zrezygnowałam z pracy. Uznaliśmy, że tak będzie najlepiej dla nas wszystkich. Dzieci są bardzo wymagające, a ja nie chciałam oddawać ich do żłobka. Uważam, że najlepiej zajmę się nimi sama. Jest ciężko, ale jakoś daję sobie radę. Sprzątam w domu, gotuję, organizuję edukacyjne zabawy dla moich pociech. Niestety, coś kosztem czegoś. Obecnie jestem utrzymanką męża i wychodzi mi to bokiem.
Źle się z tym czuję
Sytuacja jest dla mnie bardzo trudna, ponieważ muszę prosić się mojego męża o kieszonkowe. Na wszystko wylicza mi pieniądze i cały czas pyta, dlaczego tak dużo wydaję. Mówi o tym, że przecież powinnam oszczędzać. Ostatnio musiałam zrezygnować z robienia paznokci, bo wyliczył, że rocznie to koszt kilku tysięcy złotych. Mało tego, sprawdza też paragony po zakupach spożywczych. Jestem wycieńczona tą sytuacją i bardzo źle się z tym wszystkim czuję.
Ale jak to zmienić?
Zastanawiam się, co zrobić, żeby zmienić mój los. Tak dłużej nie mogę żyć. Czuję, że muszę wziąć się za siebie, bo w przeciwnym razie skończy się to rozwodem. Nadal nie chcę oddawać dzieci do żłobka. Poza tym mąż się na to nie zgadza. Z drugiej strony bardzo chciałabym iść do pracy. Być może praca na pół etatu będzie dobrym rozwiązaniem? Mogłabym pracować w godzinach popołudniowych, kiedy mąż już będzie w domu. Wydaję mi się, że to dobry sposób na to, żeby nieco się uwolnić od tej zależności finansowej. Jestem jednak przekonana, że jemu moja propozycja nie przypadnie do gustu.
Nieszczęśliwa Utrzymanka