„Wnuki mojej sąsiadki w ogóle się nią nie interesują. Nie mogłam uwierzyć w to, co mi opowiedziała”

„Wnuki mojej sąsiadki w ogóle się nią nie interesują. Nie mogłam uwierzyć w to, co mi opowiedziała”

„Wnuki mojej sąsiadki w ogóle się nią nie interesują. Nie mogłam uwierzyć w to, co mi opowiedziała”

canva.com

„Ja jestem jeszcze młoda, ale gdy myślę o starości, to najbardziej obawiam się samotności. Niby człowiek zawsze ma tam jakąś rodzinę, ale w życiu różnie bywa i niczego nie można być pewnym. Wiele historii już się nasłuchałam. Na przykład wnuki mojej sąsiadki w ogóle się nią nie interesują. Nie mogłam uwierzyć w to, co mi opowiedziała na ich temat, jak i na temat swoich dzieci, które o własnej matce przypominają sobie od święta”.

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Samotna sąsiadka w podeszłym wieku

Pani Jasia mieszka w tej samej klatce dwa pietra pode mną, ale dotychczas poza „dzień dobry” nie miałyśmy ze sobą żadnego kontaktu. Częściej widywałam ją latem niż zimą, więc się domyślałam, że nie chce ryzykować zdrowia, gdy chodniki pokryte są śniegiem, co w przypadku starszych osób bywa naprawdę niebezpieczne.

Kilka dni temu spotkałyśmy się na schodach i tak jakoś od słowa do słowa zaproponowałam, że mogłabym jej zrobić zakupy, czy nawet wyrzucić śmieci – po co ma się fatygować o lasce z niewielkim woreczkiem odpadów.

Kolejnego dnia spotkałyśmy się ponownie i było mi bardzo miło, gdy wyraźnie zmęczona życiem sąsiadka zdecydowała się skorzystać z mojej pomocy, prosząc o wyrzucenie do kontenera worka z ubraniami po jej nieżyjącym już mężu. W ramach rewanżu zaprosiła mnie na kawę, na co przystałam bez najmniejszego zawahania.

Byłam po prostu ciekawa tej nadwyraz sympatycznej starszej pani, która ewidentnie potrzebowała kogoś do towarzystwa. Takie rzeczy po prostu się czuje – niby stanęłyśmy na chwilę, ale ona cały czas opowiadała coś o swoim codziennym życiu, które ograniczało się jedynie do niewielkiego mieszkania w bloku z wielkiej płyty.

starsza kobieta z siwymi włosami średniej długości ubrana w jasny sweter podpierająca się na betonowym murku AKPA

Zdana sama na siebie: „Zalałam się łzami...”

Gdy tylko weszłam do przedpokoju i zamknęłam za sobą drzwi, byłam zaskoczona tak starannym utrzymaniem porządku w całym mieszkaniu, tym bardziej że Pani Jasia nie miała już takiej sprawności, która pozwalałaby jej na bieganie z odkurzaczem co drugi dzień. Mimo to zaznaczyła, że sama dba o czystość poza myciem okien.

Z każdą kolejną minutą rozmowy Pani Jasia nabierała do mnie jeszcze większego zaufania, opowiadając mi coraz to bardziej osobiste historie. Nie była to jednak rozmowa, której towarzyszył uśmiech. Łzy w oczach Pani Jasi zauważyłam najpierw, gdy opowiadała o swoim mężu i jego tragicznej śmierci, a ponownie, kiedy mówiła o swoich dzieciach i wnukach.

Okazuje się, iż żadne z nich nie interesuje się zbytnio losem swojej matki, a wnuki nie dzwonią z życzeniami na święta, urodziny czy dzień babci. Ostatni raz rozmawiała ze swoim synem w grudniu, a mamy końcówkę stycznia, więc komentarz jest raczej zbędny. Córka mieszka w Ameryce i ciągle tłumaczy się różnicą czasu – z tego powodu nie rozmawiały od kilku miesięcy.

Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Sama zalałam się łzami, gdy Pani Jasia wyznała na koniec, że w trudnych chwilach słucha radia, które daje jej poczucie przebywania w towarzystwie drugiego człowieka...

M.

Reklama
Reklama