"Przepisałam wszystko na syna, a on nawet nie przyszedł na moje 70. urodziny"

"Przepisałam wszystko na syna, a on nawet nie przyszedł na moje 70. urodziny"

"Przepisałam wszystko na syna, a on nawet nie przyszedł na moje 70. urodziny"

Canva

"Nie rozumiem, jak mógł być tak niewdzięczny... To ja uległam jego prośbom i przepisałam mu wszystko, co miałam. Bał się, że spadek po mnie przypadnie dzieciom mojego drugiego męża, a on będzie musiał zamieszkać pod mostem. Serce mi się krajało na takie słowa ze strony ukochanego dziecka... Poszłam więc z nim do notariusza. Nie spodziewałam się, że za to ustępstwo syn tak mnie potraktuje!"

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Syn namówił mnie na wizytę u notariusza

Niedawno skończyłam 70. lat. Mówią, że na starość człowiek mądrzejszy niż za młodu... Ech, żebym to ja mogła cofnąć czas chociaż o rok!

Właśnie rok temu mój syn zabrał mnie do notariusza, żebym przepisała na niego swój dobytek. Nie jest to jakieś bogactwo... Skromny dom na obrzeżu miasta, mały ogród dookoła. To całkiem przyjemne miejsce do życia. W dodatku było tylko moje.

Jak Bóg da, chciałabym tutaj doczekać swoich ostatnich dni, jak najdłużej w dobrym zdrowiu. Mam nadzieję, że trochę mi jeszcze tego życia zostało, w końcu siedemdziesiątka to dopiero środek drugiej młodości! Póki co radzę sobie świetnie sama, ale kto wie, co będzie. Może za 10 lat będę potrzebowała pomocy syna?

Różne rzeczy się dzieją i trzeba myśleć o tym, co się stanie z naszym dobytkiem, gdy nas zabraknie. A ja nie chciałam zostawić po sobie pola do kłótni i sporów. Mam tylko jedno dziecko z pierwszego małżeństwa, ale mój drugi mąż ma dwójkę dzieci z inną kobietą (miał je, zanim go poznałam i spędziłam z nim 15 lat, aż do jego śmierci). Poza tym jest jeszcze moje rodzeństwo. Ja tam się nie znam na tych sprawach spadkowych, ale tyle się słyszy o zwaśnionych rodzinach!

Mój syn też miał pewne obawy, co stanie się z jego domem rodzinnym... Opowiadał, że kocha to miejsce. Stąd ma wszystkie swoje najlepsze wspomnienia i nie pozwoli, żeby to przeszło w ręce obcych ludzi, jeśli po mojej śmierci wszyscy uznają, że trzeba ten dom sprzedać, żeby każdy mógł dostać swoją część.

Syn bał się, że będzie musiał zamieszkać pod mostem, bo nie da rady spłacić dzieci mojego drugiego męża. Słuchałam tego z bólem serca i w końcu mu uległam. Poszliśmy do notariusza i przepisałam mu wszystko, z doradzonym przez notariusza zapisem, bym mogła dożywotnio mieszkać w domu syna.
Bezradny mężczyzna w czerwonej koszuli unoszący ręce ku górze Canva

Gdy dostał, co chciał, szybko zapomniał o starej matce

Początkowo mój syn pamiętał, że powinien być mi za to wdzięczny... Nawet kwiaty dostałam! Stały potem na honorowym miejscu w salonie... aż uschły. Tak samo jak jego wdzięczność. Zauważyłam, że od pewnego czasu wciąż jest tak zajęty, że nie starcza mu wolnych chwil nawet na telefon.

Przez notariuszem dzwonił co drugi, trzeci dzień... Teraz nawet dwa-trzy tygodnie nie słyszę jego głosu. Rzadko przyjeżdża. Dlatego gdy postanowiłam zorganizować sobie skromne 70. urodziny, zaprosić kilka najbliższych osób, poinformowałam go z dużym wyprzedzeniem, żeby mógł sobie wszystko zaplanować.

A mimo to był jedyną osobą, która nie przyjechała... a w dodatku nie dał nawet żadnej odpowiedzi, że go nie będzie! Gdy dzwoniłam, nie odebrał telefonu. W ogóle przestał się mną interesować.

Dopiero po tygodniu odezwał się, że zatrzymały go sprawy służbowe i nie mógł przyjechać, ale życzy mi wszystkiego najlepszego. Takie wiadomości to się wysyła do dalszych znajomych, a nie do matki, która oddała mu wszystko, co miała!

Nie rozumiem, jak mógł być tak niewdzięczny! Czy da się zrobić cokolwiek, żeby naprawić swój błąd i odzyskać dom?

p. Halina

Rodzice Anny Starmach przekazali majątek o wartości 50 milionów! "Jestem dumna" - napisała kucharka
Źródło: .instagram.com/ania_starmach
Reklama
Reklama