Kupisz i jego kowbojki

Kupisz i jego kowbojki

Najbardziej cenię Roberta Kupisza za jego charakter. Projektant należy do tego jakże nielicznego grona "fashion people", które nie ulega presji, nie zadziera nosa, nie puszy się, nie wymądrza się, nie stroi się w cudze piórka, nie zgrywa ważniaka i co najważniejsze - nie ma fochów. Robert robi swoje, a każde zajęcie wychodzi mu dobrze.

Reklama

Kiedyś tańczył, później stylizował, trochę chodził po wybiegu, a teraz projektuje. W każdej branży osiągnął sukces.

I choć komuś (głównie zazdrośnikom-nieudacznikom) wydawać się może, że transbranżowe podróże Kupisza to tylko zabawa (mądrość ludowa przecież głosi - kto jest od wszystkiego, ten jest do niczego), kolekcje projektanta to najlepszy dowód jego nieziemskiej konsekwencji.

W ciągu zaledwie trzech sezonów Kupiszowi udało się stworzyć własną niepowtarzalną estetykę, która niezmiennie kojarzy się i będzie się kojarzyć z domem mody QПШ. Mocne wejście z nieśmiertelną rock'n'rollą (w marcu 2011), pomysłowe podejście do Powstania Warszawskiego (słynne orzełki) oraz kowbojskie inspiracje na lato 2013 w kolekcji WANTED (zaprezentowanej kilka dni temu w warszawskiej Soho Factory) to grunge'owa rewolucja, która zawładnęła naszymi ulicami.

Robert nie tworzy mody zarezerwowanej dla wąskiego kręgu fashionistów. Jego projekty to głos ulicy. Wyzwolone kolekcje, które chętnie miałbym wszystkie  w swojej szafie (kurcze!). To chyba jedyny taki przypadek lub przynajmniej jeden z nielicznych (a w polskiej modzie w szczególności), kiedy rzecz jest warta swojej ceny (a te w Kupisza są niemałe).

O oprawie milczę, bo - jak wiadomo - scenografia Kasi Sokołowskiej jest zawsze na najwyższym poziomie. Jedna mała uwaga - kilka rzędów dla tak wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest pokaz Roberta Kupisza, to zdecydowanie za mało. Niektóre redaktorki, stylistki, bloggerki oraz inni spóźnialscy musieli stać.

Kolekcja

W linii "Wanted" ss 2013 Kupisz wykorzystał wszystkie możliwe elementy garderoby kojarzące się z Dzikim Zachodem. Nie mogło zabraknąć kowbojek, indianek, oversize'owych koszul w kratkę z szafy szeryfa. Spranego dżinsu, pastelowych sukienek z westernów czy pięknej panny młodej rodem z filmów Clinta Eastwooda.

Pojawiły się też odważne przeźroczystości czy ultrakrótkie szorty, które na ciałach pięknych modelek wyglądały bardzo seksownie (celebrytki z pierwszych rzędów zamykały mężom oczy).

Na koniec pojawił się też Robert Kupisz. Wysportowany na wzór Galliano, uśmiechnięty jak McQueen i utalentowany niczym Lagerfeld. Brawo!

 Eustachy Bielecki

fot. AKPA

Reklama
Reklama