"Moje dziecko było chore. Wtedy pomógł nam tajemniczy nieznajomy..."

"Moje dziecko było chore. Wtedy pomógł nam tajemniczy nieznajomy..."

"Moje dziecko było chore. Wtedy pomógł nam tajemniczy nieznajomy..."

Canva

"Kiedy przyszła na świat Beatka, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Niestety, szybko moja radość zniknęła, kiedy okazało się, że córeczka cierpi na ciężką chorobę, której leczenie kosztuje krocie. Jako samotna matka nie mogłam nawet marzyć o takiej kwocie. Wtedy pomógł mi tajemniczy nieznajomy…"

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Wyczekana córeczka

Pamiętam dzień, kiedy urodziła się Beatka. To był piątek trzynastego. Kiedy odeszły mi wody pomyślałam, że to kiepski dzień na takie wydarzenie, ale wierzyłam, że wszystko skończy się dobrze. I miałam rację. Niestety jeszcze w ciąży tata Beatki nas zostawił, więc na porodówkę pojechałam z siostrą. Poród przebiegł szybko i po chwili trzymałam w ramionach moje piękne maleństwo. Chyba nigdy nie czułam się bardziej szczęśliwa! Kiedy wróciłyśmy do domu przy małej pomagały mi mama i siostra. Nie było łatwo, ale wcale nie oczekiwałam, że będzie. Cieszyłam się jednak moją nową codziennością, bo zawsze bardzo pragnęłam mieć dziecko. 

Schody zaczęły się rok później. Na wizycie kontrolnej pediatra zauważył, że córeczka nie rozwija się prawidłowo. Sama też miałam podejrzenia, że nie wszystko jest tak, jak powinno być, ale nie miałam w sumie porównania do innych dzieci, więc tłumaczyłam sobie, że taka już uroda Beatki. Lekarka wysłała nas na dalsze badania. I wtedy zaczął się mój koszmar. Przez kilka miesięcy byłam odsyłana od lekarza do lekarza, Beatce robiono kolejne badania. Bardzo mi było jej szkoda, kiedy wchodziłyśmy już do przychodni albo do szpitala, wpadała w szloch. Ja też płakałam nocami. Nie chciałam, żeby widziała, jak bardzo cierpię. Żaden lekarz nie potrafił powiedzieć, co jej dolega, chociaż mieli różne teorie. W końcu trafiłyśmy z polecenia do specjalisty, który przyjmował na drugim końcu Polski. Zobaczył wszystkie badania Beatki, zbadał ją i powiedział, że to prawdopodobnie rzadka choroba, którą można próbować leczyć za granicą. Skontaktował mnie z fundacją, która zajmuje się wysyłaniem dzieci na tego typu leczenie. Kiedy usłyszałam koszt tego leczenia, byłam zdruzgotana. To był bez wątpienia najgorszy dzień w moim życiu. Pomyślałam, że nigdy nie uda mi się zebrać takiej kwoty. 

Kobieta siedzi przy komputerze Canva

Tajemniczy nieznajomy

Pomogła mi siostra. Założyła zbiórkę w Internecie, zaczęła zbierać pieniądze po znajomych i rodzinie. Jednak to nadal było za mało. Całymi dniami siedziałam przy komputerze i odświeżałam stronę zbiórki. Czasu było coraz mniej. Prawie już straciłam nadzieję, że moja Beatka będzie jeszcze zdrowa, kiedy pewnego wieczoru, a było to w piątek trzynastego, kiedy po raz kolejny odświeżałam zbiórkę, zobaczyłam, że anonimowy darczyńca wpłacił brakującą kwotę. Oniemiałam. Najpierw pomyślałam, że to jakiś błąd. Odświeżyłam jeszcze kilka razy, ale kwota dalej była taka sama. Zadzwoniłam szybko do mojej siostry, mimo że było już późno i kazałam jej sprawdzić. Ona też to zobaczyła. Obie zaczęłyśmy śmiać się jak szalone i płakać. W końcu Beatka była uratowana! 

Następnego dnia z samego rana zadzwoniłam do doktora i powiedziałam, że uzbierałyśmy potrzebną kwotę. Gratulował i powiedział, że zaczynamy przygotowania do wyjazdu.

Od tego czasu minęło pół roku. Po długim leczeniu wreszcie widzę, że Beatka ma się coraz lepiej. Jestem znowu spokojna i wierzę, że wszystko będzie dobrze. Próbowałam się dowiedzieć, kim był tajemniczy nieznajomy, który uratował moje dziecko, ale do tej pory nie mam pojęcia kto to. Dlatego, kimkolwiek jesteś nieznajomy, dziękuję ci z całego serca.

Mama Beatki

Poznaj 10 sposobów, by żyć szczęśliwie. Zobacz naszą galerię!
Źródło: Canva
Reklama
Reklama