"Bycie singielką po sześćdziesiątce to raj na ziemi! Nie mogę się opędzić od adonisów i alvarosów..."

"Bycie singielką po sześćdziesiątce to raj na ziemi! Nie mogę się opędzić od adonisów i alvarosów..."

"Bycie singielką po sześćdziesiątce to raj na ziemi! Nie mogę się opędzić od adonisów i alvarosów..."

Canva

"Kiedy 40 lat temu szłam do ołtarza, myślałam, że małżeństwo z bogatym mężczyzną będzie spełnieniem moich marzeń i ustawi mnie do końca życia, a rozwód to najgorsza możliwa katastrofa dla kobiety. Jednak rzeczywistość okazała się mniej kolorowa... Po latach, kiedy moje dzieci już dorosły, zostałam rozwódką. To był przełom. Teraz mam 62 lata i... sama się dziwię, ale żyję jak księżniczka! A najbardziej cieszę się z tego, że jestem znów singielką... Zawsze wiedziałam, że jestem atrakcyjną kobietą, ale dopiero teraz to odczułam..."

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Kiedyś byłam żoną, lecz nieraz zdradzoną

Wyszłam za mąż młodo i z pełnym przekonaniem, że mój wybranek to TEN mężczyzna, z którym chcę spędzić życie. Pochodził z bogatej rodziny, miał dobrą pracę na stanowisku państwowym. Niczego nam nigdy nie brakowało.

Myślałam, że jestem ustawiona i nic tego nie zrujnuje. Mieliśmy dwoje dzieci, jeździliśmy na wczasy co roku... To było życie jak w Madrycie! Przynajmniej przez pierwsze 8-10 lat.

A potem zaczęło się psuć... Przymykałam oko na zdrady męża, żeby moje dzieci miały dom z obojgiem rodziców. Bardzo długo nawet nie myślałam o rozwodzie... Walczyłam o nasze wspólne dobro.

Ja jako kobieta byłam w tym wszystkim na dalszym miejscu... Moje potrzeby, ambicje, całą dumę schowałam do kieszeni i czekałam, aż mąż zrozumie swój błąd. Ale tego się nie doczekałam.

Przyszło za to co innego. Nasze dzieci wyprowadziły się na swoje, znalazły partnerów. Dla mnie oznaczało to zielone światło, koniec pozorów!

Na swoje 50. urodziny zrobiłam sobie prezent — złożyłam pozew rozwodowy. Dogadaliśmy się z mężem szybko i poszliśmy każde w swoją stronę. Nie powiem, wyszłam z tego małżeństwa całkiem dobrze sytuowana, bo została przy mnie połowa majątku męża.

Wtedy jeszcze nie spodziewałam się, że to będzie dla mnie przełom.

przystojny teść Canva

Po rozwodzie zaczęłam całkiem nowe życie

Przez jakiś czas byłam sama, lizałam rany po tym wszystkim, co doprowadziło do naszego rozwodu. Ale otrząsnęłam się i wyszłam do ludzi.

Zawsze czułam się atrakcyjną kobietą, na której można z przyjemnością zawiesić wzrok. Nadal miałam piękne włosy, oczy, zgrabne nogi. Szkoda tylko, że mężczyzna, którego wybrałam, tego nie doceniał i szukał szczęścia u innych.

Ale za to teraz... doceniają to inni. Cały szereg fantastycznych panów... W większości z odzysku. Starych kawalerów, wdowców, rozwodników, mężczyzn szukających uczucia i tych chcących po prostu miło spędzić czas na kulturalnej pogawędce. W końcu nikt nie chce być samotną wyspą na środku oceanu!

Ze zdumieniem odkryłam, że życie singielki po sześćdziesiątce to istny raj! Tylu alvarosów i adonisów, co teraz, nie kręciło się wokół mnie przez wszystkie wcześniejsze lata... I w dodatku nie czuję już tej presji, że muszę założyć rodzinę, muszę mieć dzieci... Swoje już zrobiłam, teraz tylko przyjemności.

Nie spodziewałam się, że życie napisze dla mnie taki scenariusz...

Iwona

Zachwycająca Catherine Zeta-Jones z 79-letnim Douglasem... Jak ojciec z córką? Kiedyś oboje byli piękni. Czas nie był dlań łaskawy? Zobacz galerię
Źródło: instagram.com/catherinezetajones
Reklama
Reklama