„Mój syn nie wstydzi się tego zawodu i dzięki niemu żyje jak pączek w maśle”

„Mój syn nie wstydzi się tego zawodu i dzięki niemu żyje jak pączek w maśle”

„Mój syn nie wstydzi się tego zawodu i dzięki niemu żyje jak pączek w maśle”

canva.com

„Mam trójkę dzieci i wychowałam najlepiej, jak tylko potrafiłam. Wiadomo, że każdy rodzic chciałby pokierować swoje pociechy taką ścieżką kariery, która zagwarantuje im dostatnie życie, a tym bardziej, kiedy sam nie zarobił milionów. U nas biedy nie było, ale nie mogliśmy sobie z mężem pozwolić na zakup mieszkania dla każdego dziecka. Nasz syn kupił je sobie sam, a nie ma nawet trzydziestu lat”.

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Dziecko z trudnym charakterem

Teraz mogę go chwalić, ale przysięgam, że jeszcze parę lat temu było z niego niezłe ziółko. Wszystko było ważniejsze niż nauka i do dziś się zastanawiam, jak on w ogóle zdał egzamin maturalny. Najpierw nie chciał do niego podchodzić, ale zagroziłam, że jeśli tego nie zrobi, to spakuję mu walizki i jego odpowiedzialność za własne życie zacznie się szybciej, niż sobie to wyobrażał.

Młodsze córki mają jeszcze chwilę do matury, ale mimo wszystko nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by starszy brat dawał im nieodpowiedni przykład. Tu chodziło też o nasz autorytet, więc tym bardziej chcieliśmy zrobić wszystko, żeby do tej matury podszedł no i podszedł. Wyniki raczej z tych niższych, ale zdane i to było wtedy dla mnie najważniejsze.

Liczyłam, że na fali stawiania ultimatum uda mi się go również przekonać na studia, ale poległam. Kłótni w domu było o to sporo, a takim punktem kulminacyjnym okazała się sytuacja, w której mój syn z nieznaną mi dotąd złością w głosie rzucił mi prosto w oczy tekstem, że sama studiów nie mam i nie mam prawa wymagać tego od niego, bo jest już pełnoletni. Wtedy daliśmy mu miesiąc na znalezienie pracy i ogarnięcie swojego życia.

młody mężczyzna w białej koszuli podpierający podbródek dłonią  canva.com

Zadowolona matka: „Mój syn nie wstydzi się tego zawodu...”

Pracowało trochę tu, trochę tam, ale to były raczej dorywcze fuchy. Miał o tyle luzu, że nie kazaliśmy mu jeszcze dokładać się do kosztów życia, ale on tych pieniędzy nie roztrwaniał na głupoty. Wiedzieliśmy, że składa na kupkę, ale nie wiedzieliśmy na co. Po kilku miesiącach kurier przywiózł do naszego domu kilka sprzętów do sprzątania, a wśród nich był między innymi odkurzacz z funkcją prania dywanów.

Maciej, pokazując nam zakupione zabawki, oznajmił, że chce spróbować rozkręcić coś swojego i postawił na firmę sprzątającą. Co mieliśmy mu powiedzieć? Życzyliśmy powodzenia i z całych sił zaciskaliśmy kciuki za tego życiowego kombinatora. Jeśli mam być szczera, to ja wtedy go w tym nie widziałam, bo wokół siebie nie potrafił zadbać o porządek, a co dopiero u kogoś.

Pierwsze dwa lata robił to całkowicie sam. Zlecenia wpadały, ale nie było ich jakoś dużo, żeby ludzi zatrudniać. Dziś mija siódmy rok i on wciąż jeździ na roboty, ale daje pracę kilku osobom, żeby realizować w tym samym czasie wiele robót. Jestem dumna, że mój syn nie wstydzi się tego zawodu i dzięki niemu żyje jak pączek w maśle. We wrześniu będzie odbierał klucze do kupionego mieszkania, a tak bardzo się martwiłam, że sobie nie poradzi...

Zadowolona matka

Jan Kliment i Lenka Klimentova pokazali syna! W Dzień Dziecka skończył pół roku! Ależ słodziak! Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama