"Noszę kolorowe fryzury i pstrokate ciuchy. W szkole córki to stanowi problem"

"Noszę kolorowe fryzury i pstrokate ciuchy. W szkole córki to stanowi problem"

"Noszę kolorowe fryzury i pstrokate ciuchy. W szkole córki to stanowi problem"

canva.com

"Jestem Bogna i jestem prawdziwym kolorowym duchem. Zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Jestem przyzwyczajona, że ludzie na ulicy się za mną oglądają, nieraz uśmiechają się z politowaniem. Nigdy nic nie robiłam sobie z tych drobnych złośliwości. Do czasu. Moja córka poszła do szkoły i się zaczęło!"

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Mam odważny styl

Zawsze byłam typem artystki, która dusi się w narzuconych schematach. Już jako dziecko wymykałam się systemowi. W latach mojego dzieciństwa nie było zbyt wielu możliwości, żeby się wyróżniać. W czasach komuny nosiło się to, co udało się kupić mamie.

To właśnie fakt, że wszyscy wyglądaliśmy tak samo, najbardziej mnie męczył. Pokochałam maszynę babci i dzięki niej tworzyłam cuda. Tak znalazłam swoją pasję. Moim hobby stało się projektowanie i przerabianie ubrań. Na początku każdy patrzył na to z przymrużeniem oka, z czasem koleżanki zamawiały u mnie ciuchy, a ja uchodziłam za najmodniej ubraną nastolatkę w mojej niewielkiej miejscowości.

Dziecięca pasja przerodziła się w coś więcej. Ukończyłam studia z projektowania ubrań i przez chwilę pracowałam w zawodzie. Zawsze też została we mnie miłość do oryginalności.

dziewczynka ze smutną mina czyta kartkę canva.com

W szkole córki mój wygląd jest problemem

Choć od zawsze "rzucałam się w oczy" nigdy nie spotkały mnie z tego powodu nieprzyjemności, którymi bym się zbytnio przejmowała. Większość osób traktowała moją osobliwość z sympatią, podkreślając, że mnie ten styl pasuje. Mimo 40-stki na karku ubieram się jak papużka.

Problem zaczął się dwa lata temu, gdy moja Ania poszła do szkoły. Córcia trafiła na wychowawczynię, która jest dość staromodna. To kobitka, która już dawno powinna przejść na emeryturę. Na początku posyłała mi tylko zimne spojrzenia. Na wywiadówce czy gdy odbierałam córkę ze szkoły była dla mnie dość oschła. Choć sama zawsze jestem życzliwa dla innych i uśmiecham się do świata, jej postawa nawet mnie ciut onieśmielała.

Problem zaczął się z początkiem drugiej klasy. Ja wtedy jeszcze mocniej eksperymentowałam z różnorodnymi kolorami włosów. Pani w szkole zaczęła komentować mój wygląd. Córka kilka razy płakała w domu i przyznała mi się, że wychowawczyni sugerowała, że słabo przygotowała się do lekcji, bo w domu pewnie mają ważniejsze rzeczy do robienia, niż pomoc dziecku.

Początkowo próbowałam to bagatelizować, a Ani tłumaczyłam, żeby nie brała do siebie słów pani. Mówiłam jej, że to pani problem, nie nasz. Ostatnio wychowawczyni się rozkręciła. Pozwala sobie na uwagi w stylu:

Kto ma pstro na łbie, ten ma pstro i we łbie.

Zaczęła szydzić z mojego stylu przy klasie, a nawet sugerować, że odchodzi u nas jakaś patologia. Najgorsze jest to, że temat podłapały dzieci i robią sobie żarty z Ani, a na mój widok rechoczą i pokazują palcami. To jest pedagog? Taki przykład daje dzieciom?

Bogna

 

 

 

 

Krótkie fryzury. Zobacz przegląd najświeższych trendów. Short bob, mullet hair, bixie i nie tylko!
Źródło: instagram.com/medusahanoverst
Reklama
Reklama