"Dopiero po śmierci męża odkryłam, czym jest prawdziwa miłość. I to przy młodszym mężczyźnie"

"Dopiero po śmierci męża odkryłam, czym jest prawdziwa miłość. I to przy młodszym mężczyźnie"

"Dopiero po śmierci męża odkryłam, czym jest prawdziwa miłość. I to przy młodszym mężczyźnie"

canva.com

"Byłam przekonana, że mój mąż był miłością mojego życia. Zawsze czułam do niego coś wielkiego. Był moim przyjacielem i powiernikiem. Dogadywaliśmy się wspaniale i czułam się przy nim bardzo swobodnie. Przed 40-stką poważnie zachorował na nowotwór złośliwy. Nie dało się go uratować, w dodatku zmarł niespełna rok po tym, gdy dowiedzieliśmy się o jego chorobie. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Brakowało mi go tak bardzo, że czasem myślałam, że lepiej byłoby do niego dołączyć. Ale teraz, po 3 latach wiem, że on wcale nie był prawdziwą miłością, tylko chyba jakimś przyzwyczajeniem. Dopiero po jego śmierci poznałam, to prawdziwe uczucie i to u boku młodszego mężczyzny".

Reklama

*publikujemy list od czytelniczki

Myślałam, że kocham go jak mężczyznę

Pora jednak przyznać przed sobą, że chyba wcale tak nie było. Janek był wyjątkowym mężczyzną. Uwielbiałam go całego i za wszystko.

Był też moim pierwszym, prawdziwym partnerem. Dopiero przy nim nauczyłam się z kimś być tak na 100 %, co wcześniej wcale mi się nie udawało.

Zdarzało mi się z kimś spotykać, ale to były takie przelotne wiadomości. A Jan otoczył mnie opieką, troską i przy nim poczułam, że naprawdę mogę się na kogoś otworzyć. Że nie zaznam krzywdy, a będę miała z kimś dobrze.

Szybko ze sobą zamieszkaliśmy. Staliśmy się dla siebie najlepszymi, a może i jedynymi przyjaciółmi.

Wiedzieliśmy o sobie wszystko. Rozmawialiśmy ze sobą non stop, a i tak nie brakowało nam tematów do tych rozmów.

Żyliśmy tak razem prawie 15 lat. Aż pewnego dnia...

Otrzymaliśmy diagnozę

Jan czuł się coraz gorzej i w związku z tym wybrał się do lekarza. Wyniki badań były niepokojące, to też lekarze postanowili wykonać dokładniejsze i okazało się, że ma raka złośliwego, z przerzutami.

Nie dało się nic zrobić, choć szukaliśmy alternatywnych metod leczenia. Znaleźliśmy nawet jakąś kosztowną terapią i zaczęliśmy zbierać na nią pieniądze. Ale Jan był coraz słabszy i jego organizm nie zniósłby takich eksperymentów.

Niespełna rok po diagnozie, zmarł w moich ramionach, a ja kompletnie się załamałam. Nie wyobrażałam sobie, jak mogłabym żyć bez niego.

Wszyscy mi mówili, że czas leczy rany, ale mi wydawało się, że tej dziury w sercu nie wyleczy nic.

kobieta z kwiatami canva.com

Aż pewnego dnia...

Wyszłam do parku, poczytać książkę. To było ulubione miejsce Jana i lubiłam tam wracać. Wszystkie ławeczki były zajęte, więc dosiadłam się do młodego mężczyzny, który też był w czymś zaczytany.

Kiedy wyjęłam książkę, wykrzyknął głośno: O! Uwielbiam tę autorkę.

I tak jakoś zaczęliśmy rozmawiać. A ja od pierwszego słowa poczułam przyjemne łaskotanie w brzuchu. Nie czułam tego nigdy wcześniej.

Być może to smutne, ale kilka tygodni później byłam pewna, że wtedy, na tej ławce w parku, poznałam swoją prawdziwą miłość. Taką, jakiej nigdy nie zaznałam.

Dzięki Janowi potrafiłam już budować trwałe relacje, ale dopiero przy tym, młodszym ode mnie o 10 lat mężczyźnie poczułam coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam.

Jana też kochałam, tylko chyba właśnie jak przyjaciela czy po prostu człowieka. A teraz? Teraz jest prawdziwy ogień! I cieszę się, że mogę tego doświadczać.

Tęsknota za Janem jednak nie gaśnie. On już zawsze będzie w mojej głowie i sercu. Ale wiem, że dałby mi przyzwolenie na nową miłość.

Ewela

Pary w polskim show-biznesie, które dzieli ogromna różnica wieku. Kto jest rekordzistą? Zobacz galerię!
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama