"Mam 45 lat i już wybrałem trumnę i garnitur na ostatnią drogę. Nikt nie będzie za mnie decydował"

"Mam 45 lat i już wybrałem trumnę i garnitur na ostatnią drogę. Nikt nie będzie za mnie decydował"

"Mam 45 lat i już wybrałem trumnę i garnitur na ostatnią drogę. Nikt nie będzie za mnie decydował"

canva.com

"Chłopie! Całe życie przed Tobą - powiedział do mnie syn, kiedy oznajmiłem mu, że wybieram się do zakładu pogrzebowego. No, może i tak. Ale skąd mam wiedzieć, że jutro nie potrąci mnie ktoś na pasach, albo nie spadnie mi coś na głowę i mój żywot się nie zakończy? Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią. Poza tym ja nie chcę obarczać moich bliskich wybieraniem trumny czy garnituru. Od lat mam tę samą wagę i jestem przekonany, że kupiony dziś strój będzie idealny nawet za paręnaście czy parędziesiąt lat. Po drugie - inflacja! Przecież taka trumna za jakiś czas będzie kosztować dużo więcej. No i po trzecie i chyba najważniejsze - nikt nie będzie za mnie decydował! Lubię mieć wszystko tak, jak lubię".

Reklama

*publikujemy list od czytelnika

Mam zamiar jeszcze trochę pożyć

W styczniu skończyłem dopiero 45 lat. To nie jest tak, że ja już się kładę do grobu. Jestem bardzo aktywnym mężczyzną. Pracuję, chodzę na siłownię, zwiedzam świat i staram się doświadczać życia wszystkimi zmysłami. Jednak lubię mieć spokojną głowę. Załatwiać wszystko zawsze z wyprzedzeniem i po mojemu.

W grudniu, gdy szedłem po wiązanki na groby bliskich, minąłem zakład pogrzebowy. Pod witryną stał pewien starszy pan, który coś notował w zeszycie. Podszedłem do niego i zapytałem, czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy. Był zaskoczony, ale ja wiedziałem, że ledwo stał na nogach.

Powiedział tylko, że dziękuje, ale zaraz i tak wchodzi do środka. Idzie wybrać dla siebie trumnę, bo czuje, że jego czas naprawdę już się kończy.

Rozczuliło mnie to bardzo, ale też sprawiło, że sam zacząłem myśleć o własnym końcu.

W dniu moich urodzin też odwiedziłem zakład pogrzebowy

Mój syn stukał się po głowie, kiedy powiedziałem mu, co chcę zrobić. A był jeszcze bardziej zaskoczony, kiedy wyznałem, że w tym roku zamiast urodzinowego prezentu, kupuję trumnę i garnitur.

Żona zaczęła płakać i zapytała, czy ukrywam przed nią jakąś chorobę. Ja odpowiedziałem, że jestem kompletnie zdrowy, a syn dopytał:

Na umyśle też?

Ale gdy przedstawiłem im mój punkt widzenia, przyznali mi w sumie rację. Po pierwsze, ja bardzo nie lubię, kiedy moi bliscy muszą robić coś za mnie. Chcę jeszcze żyć. Dbam o siebie, aby tak mogło być, ale przezorny zawsze ubezpieczony.

Po drugie - ta inflacja! Rany Julek, przecież wszytko drożeje tak szybko, że ja przy kasie po zakupie artykułów spożywczych mam prawie zawał za każdym razem.

No a po trzecie, to dlaczego ktoś ma decydować za mnie? Ja kocham planować, organizować coś. Uwielbiam też modę. Chcę mieć wpływ na to wszystko nawet w tak nieoczywistych tematach.

czarny garnitur canva.com

Ostatecznie bliscy poszli ze mną

Pracownik zakładu pogrzebowego wyznał, że coraz częściej mają klientów, którzy wybierają sobie trumnę za życia. O dziwo, większość z nich podziela moje powody.

Podobno w tych czasach niektórzy robią ze stypy dyskotekę i ja w zasadzie też nie miałbym nic przeciwko temu. Chciałbym, żeby bliscy na moim pogrzebie się bawili, a nie smucili.

Ja tę sprawę mam już załatwioną. Myślę, że w najbliższych latach coraz więcej ludzi będzie miało takie podejście jak ja. Zresztą, kiedy podpytywałem żonę o to, co chciałaby dostać w tym roku na urodziny, ona uśmiechnęła się pod nosem i zapytała:

To co... może trumnę?

No, jeśli tylko chce... ;) Wprawdzie to prezent drogi. Z wyższej półki ;). Ale sam sobie taki sprawiłem, to i jej mogę. Tylko nie odbierzcie tego źle!

Gabriel

Nagrobki - kiczowate, śmieszne, trochę creepy. Fantazja na bogato!

Reklama
Reklama