Rodzice zwykle kupują dzieciom markowe ubrania dla ich jakości. Dla dzieci natomiast liczy się TYLKO logo. W ten oto sposób, opiekunowie pokazują swoim pociechom - choć zupełnie nieświadomie - że to, co markowe, jest po prostu lepsze. W tym się nie baw! Zakładaj tylko do szkoły! Tego nie możesz zniszczyć - mówią do dzieci. Które szybko nabierają przekonania, że to co jest drogie, jest lepsze. I z góry patrzą na kolegów, którzy noszą ciuchy z sieciówek. Z takim zachowaniem spotkała się mama 10-letniej Emilki z Kielc, której nie stać na kupowanie dziecku markowych ubrań.
Postrzeganie innych przez pryzmat tego, co mają
Do szkoły mojej córki chodzą dzieci rodziców z tak zwanych wyższych sfer. Lekarzy, prawników, osób, które prowadzą własne, dobrze prosperujące biznesy. To państwowa szkoła, ale na wysokim poziomie.
Ja jestem samotną matką, mam trójkę dzieci i pracuję na dwa etaty, żeby zapewnić moim pociechom wszystko, czego potrzebują. Żeby nie czuły się gorsze od innych, niestety jednak nie do końca mi to wychodzi.
Okazuje się, że koledzy i koleżanki w szkole córki Pani Marii regularnie się z niej naśmiewają. Dziewczynka nie ma plecaka Adidasa, ani butów Nike. Nie nosi koszulek z logo Calvina Kleina, ale jej mama stara się, aby zawsze była ubrana modnie i codziennie idzie do szkoły w czymś innym.
Chciałabym żeby nie odstawała od reszty. Teraz jest tyle pięknych ubranek w takich sklepach jak Pepco, dużo tańsze niż na przykład te z Zary, a wyglądają identycznie. Ale dzieciaki w wieku Emi potrafią bez spojrzenia na metkę rozpracować skąd pochodzi dany ciuch. A Pepco to obciach!
Biedak, lumpeksiara, obartus
Takie słowa usłyszała Emilka, gdy jej mama pewnego razu odwiedziła lumpeks w poszukiwaniu markowych ubrań.
Nie stać mnie na kupowanie nowych, markowych ubrań, ale koleżanka poradziła mi, żebym odwiedziła pobliski lumpeks, bo tam można znaleźć różne cuda w dobrym stanie i w świetnej cenie.
Jaka była moja radość gdy okazało się, że ustrzeliłam bluzę Adidasa - idealną na Emi, w jej ulubionym kolorze - i całkiem nowe buty Nike dosłownie za grosze. Wybiegłam z tego sklepu jak poparzona, bo chciałam jak najprędzej pokazać córce moje łupy. Pech jednak chciał, że tuż obok tego lumpeksu jest sklep sportowy, z którego akurat wychodził jeden z kolegów Emi z Mamą. Spojrzał na mnie z pogardą - i na reklamówkę z ubraniami.
Na drugi dzień córka przyszła do domu zapłakana. Powiedziała, że cała klasa zwyzywała ją od lumpeksiar, biedaków i obdartusów. Orzekła, że więcej nie pójdzie do tej szkoły. A ja już naprawdę nie wiem jak jej pomóc.
Takie ocenianie innych przez pryzmat tego co noszą jest niestety coraz częstszym problemem wśród coraz to młodszych dzieci.
Jak w takiej sytuacji powinna postąpić Pani Maria? Co może zrobić?