A jak komuś przeszkadza bycie porównanym do dziecka... Projektanci i na to znaleźli sposób. Zamiast popularnej nazwy "zjeżdżalnia" proponują nazywać swoje dzieło "przyśpieszaczem poruszania". Mieszkańcy miasta są ponoć zachwyceni.
My z niepokojem czekamy na pierwsze deszczowe dni. Bo jeśli pomysł naprawdę się przyjmie kto wie, może doczekamy się zjeżdżalni, przepraszamy - przyśpieszacza poruszania także w polskich miastach? Chcielibyście przemieszczać się w ten sposób do pracy? Myślicie, że przyśpieszacz rzeczywiście rozładowuje ruch czy tylko napięte emocje podczas porannego wyścigu do pracy? Czekamy na Wasze opinie w komentarzach.