• Gość odsłony: 1618

    Przerowadzka

    Mam pytanie do osób, które nie mieszkały razem przed ślubem, albo które podjęły radykalną decyzję o zamieszkaniu razem, jak to było z przeprowadzką. Mnie ciarki przechodzą na myśl o tym, choć lubię zmiany.
    Mam pytanie, czy przeprowadzka nastąpiła na raz, czy to trwało po trochę...

    Ponieważ u nas to ja się przeprowadzę do niego, więc po pierwsze muszę zredukować ilość ciuchów i innych pierdułek, których jako zakupocholiczka trochę i mam. Z niektórymi ciężko sie rozstać. Zwłaszcza na buty nie będzie zbyt dużo miejsca, a naliczyłam kilkanaście par, bez których się nie obędę. Obawiam się, ze zawiozę je rodzicom i im zagracę dom.
    Poza tym mam zbiór najrozmaitszych porcelanek w stylu rustykalnym. Nie pasują one zbyt do wystroju mojego nowego lokum, ale parzyć herbatkę nie w imbryczku...
    Albo wziąć tylko część kolekcji...
    Na szczęście na książki jest wystarczająco miejsca, zresztą część wezmę do pracy…

    Odpowiedzi (10)
    Ostatnia odpowiedź: 2010-07-31, 00:58:25
    Kategoria: Ślub
Odpowiedz na pytanie
Zamknij Dodaj odpowiedź
kobietka 2010-07-31 o godz. 00:58
0

Kierunek przeprowadzki- mieszkanie mojego narzeczonego. Wydaje mi się, że ogólnie nie będzie większego problemu z pomieszczeniem moich gratów, bo u niego jest duuuuużo m2.
Gorzej trochę będzie z bibelotami i książkami, bo ja bez swoich antyramek, rame, albumów, świeczek, świeczuszek, dupek-dupuszek nie wyobrażam sobie krajobrazu z natury jestem sentymentalnym chomikiem i nie wyrzucam niczego
ciuchów nie mam dużo, kartonów z butami troszkę- do tego wszystkiego karimata, śpiwory różnych rozmiarów, plecak ze stelarzem wew., ze stelarzem-rurkami... hmmm, jak tak teraz myślę to jednak trochę tego się nazbierało przez lata.
Mam nadzieję, że damy rade. Zamierzam, tak na serio,zmienić lokal dopiero po ślubie. przed to spokojnie, po drobiazgu, coby potem PM się nie przestraszył lol
wszystko to z troski o jego zdrowie. psychiczne

Odpowiedz
ania82 2010-07-30 o godz. 18:04
0

mój fiance przeprowadza się do mnie, razem ze wszystkimi swoimi gratami i meblami;)

po prostu mieszkam w domu jednorodzinnym i mamy jeden pokoik tzw gościnny wolny;) więc wszystkie jego rzeczy zostaną wpakowane do tego pokoju...

mam nadzieję, ze pomieszkamy u mnie nie długo i wkrótce będziemy mogli się przeprowadzić do naszego wymarzonego domku;) ale przed tym mnóstwo formaloności i stresów związanych z budową

Odpowiedz
Gość 2010-07-30 o godz. 17:22
0

dziewczynki i tak amcie dobrze. my nawet nie wiemy co i gdzie mamy przenosić. bo chociaż 3 miesiące do ślubu my nadal nie wiemy gdzie bedziemy mieszkać, mamy tyle opcji nie do przyjecia,że nie jeden by sie za głowe złapał

jak napisała Nabla...karaluchem ja sie wślizguje u Michała a on u mnie..po ciuszku tu po ciuszku tam..itd.. ja mam kilka szuflad i częśc szafy u Michała zajete..on u mnie też... ale selekcje zeby jakos go u siebie umieścić też musiałam zrobić, łatwe to nie było..

ale ni tu ni tu nie jest dobrze...
może w zasadzie na dłużej nigdzie sie nie zdomowimy..możemy stolnice nawiedzimy jak wiekszosc naszych znajomych...

niewiadoma do kwadratu...

Odpowiedz
Gość 2010-07-12 o godz. 04:27
0

Moj maz sie nie przeprowadzil, on sie zalagl jak karaluch lol Po ciuszku, po ksiazeczce, co tydzien jedna noc w tygodniu wiecej u mnie... az przestalo sie oplacac wynajmowanie przez niego pokoju, wiec podjal meska decyzje i przytargal komputer 8)

Rzeczy nie mial wiele a ja wykwaterowalam dwie wspolokatorki, wiec sie pomiescilismy. Wiekszy problem byl z przeprowadzka teraz - trzeba bylo caly majatek zapakowac do dwudrzwiowego auta - ale sie udalo. Po prostu trzeba zrobic selekcje ciuchow, butow itp, zostawic ulubione i zrobic porzadek w szafkach i wszystko sie pomiesci. Powodzenia!

Odpowiedz
noa 2010-07-12 o godz. 03:00
0

błękitna lara napisał(a):Mój Przyszły będzie się wprowadzał do mnie. Nie oznacza to jednak braku problemów dla mnie. Bo przecież muszę Mu zrobić gdzieś miejsce na Jego rzeczy. Tylko jak i gdzie, skoro na ze swoimi gratami nie mam się gdzie pomieścić?
Powoli, po trochu, żeby nie było szoku dla organizmu, wyrzucam starocie, z którymi jakieś sentymenty się wiązały, wiążą...? (...) W końcu to to samo miasto, daleko nie ma ;)
Za każdym razem po prostu skoczy do siebie po czyste skarpetki i po kłopocie ;)
identycznie :)

i chociaz do slubu kawał czasu, to chcielibyśmy pomieszkac razem "przed" dlatego juz oprozniam połki, szafki.

Odpowiedz
Reklama
Gość 2010-06-17 o godz. 18:25
0

Hmmm... my przez kilka lat mieszkaliśmy w jednym pokoju i jakoś dało radę. Nawet się nad tym nawet nie zastanawialiśmy specjalnie - upychało się tak, jak się da. ;)

Znaczna część książek do tej pory jest u rodziców i czeka na lepsze czasy - przywozimy od czasu do czasu to, na co mamy ochotę i już.

Odpowiedz
Gość 2010-06-17 o godz. 18:10
0

błękitna lara napisał(a):W końcu to to samo miasto, daleko nie ma ;)
Za każdym razem po prostu skoczy do siebie po czyste skarpetki i po kłopocie ;)
Tego sie najbardziej boję, chciałabym żeby w mieszkaniu, w którym mieszkałam ktoś mógł mieszkać np. mój brat. Nie chce zostawić go ze swoimi ciuchami i kosmetykami, ani zostawiać rodzicom swoich skarpetek i rano jeździć przed pracą do domu, choć z pracy mam naprawdę blisko...

A mój luby też mi za dużo miesca nie zrobi. O nowych meblach trzeba zaponieć a w mieszkaniu nawet na drobną komódkę miejsca brak.
Dodatkowo przeraża mnie brak szafki na kosmetyki. Staram się wykończyć to co się da, ale pewien zasób kosmetyków kobiecie jest naprawdę niezbędny...

Odpowiedz
Gość 2010-06-17 o godz. 02:10
0

Mój Przyszły będzie się wprowadzał do mnie. Nie oznacza to jednak braku problemów dla mnie. Bo przecież muszę Mu zrobić gdzieś miejsce na Jego rzeczy. Tylko jak i gdzie, skoro na ze swoimi gratami nie mam się gdzie pomieścić?
Powoli, po trochu, żeby nie było szoku dla organizmu, wyrzucam starocie, z którymi jakieś sentymenty się wiązały, wiążą...? Bez zakupu paru mebli pewnie się nie obejdzie, bo w tej chwili nawet swojej szafy nie mam :(
A P. będzie się pewnie sprowadzał na raty. W końcu to to samo miasto, daleko nie ma ;)
Za każdym razem po prostu skoczy do siebie po czyste skarpetki i po kłopocie ;)

Odpowiedz
agga73 2010-06-16 o godz. 18:12
0

raz wprowadzaliśmy się do wynajmowanej kawalerki, wzięliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, reszta zostawała w domach rodzinnych, potem w miarę potrzeby dowoziliśmy, wymienialiśmy etc
przy czym mojego męża najpotrzebniejsze rzeczy zmieściły się w torbie na ramię 8) a moje w średni samochód dostawczy ;)
potem przeprowadzaliśmy się do naszego M, przedtem zrobiliśmy bardzo ostrą selekcję, mnóstwa rzeczy się pozbyliśmy, ale i tak wyszło pełne auto dostawcze plus kilka kursów osobówką.

Odpowiedz
Gość 2010-06-16 o godz. 17:55
0

U nas przeprowadzka była obustronna, choc to ja poszłam dalej, bo opuściłam kochane miasto rodzinne. Hopefully not for long
Dostalismy mieszkanie i ze wzgledu na rozmiary tegoż lokum musielismy oboje ukrócic swoje posiadanie. Ciuchy przeszły wszystkie, przy okazji zrobiono dokladny przesiew i wyleciały wszystkie szmaty. U mamy zostało troche moich książek. Meble kupowalismy nowe, wiec praktycznie zaczynalismy razem od zera. Jakies drozbiazgi sa mieszanką z domów rodzinych (tu lampka, tam wazon, tu głośniki). Jedyne co przywiozłam w całości to wyposażenie kuchni. Gdy kupilismy meble kuchenne, od razu było czym je wypełnic. :)

Odpowiedz
Odpowiedz na pytanie