"Syn mi powiedział, że mieliśmy biedny dom, ale było szczęście. Teraz mamy rezydencję i samotność"

"Syn mi powiedział, że mieliśmy biedny dom, ale było szczęście. Teraz mamy rezydencję i samotność"

"Syn mi powiedział, że mieliśmy biedny dom, ale było szczęście. Teraz mamy rezydencję i samotność"

canva.com

"Zamarzyło mi się lepsze życie. Gdybym wtedy wiedziała, że za własne marzenia zapłacę tak wysoką cenę, nie śmiałabym nawet marzyć. Dla dobra dzieci kupiliśmy dom. Chcieliśmy, żeby każde miało swój pokój. Niestety nasze małżeństwo tego nie przetrwało. Zostałam w dużym i smutnym domu z dziećmi. Mąż buduje szczęście z inną".

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Mieliśmy małe mieszkanie

Z Antkiem byliśmy małżeństwem przez dwanaście lat. Doczekaliśmy się dwójki fajnych dzieciaków. Hania ma 11 lat, Michał 9. Dzieci zawsze były naszą wielką dumą i oczkiem w głowie. Nigdy nie opływaliśmy w luksusy, ale dla dzieci byliśmy gotowi na wszystko.

Tuż po ślubie kupiliśmy ciasne, ale własne mieszkanko. 48 metrów było dla nas spełnieniem marzeń. Było, w tamtym okresie. Szybko okazało się, że dzieci rosną, a dwa pokoje z kuchnią są trochę dla nas za małe. Głównie chodziło nam o Anię i Michałka. Mieli wspólny pokój i o ile na początku to nie był problem, z czasem zaczęły rodzić się między nimi konflikty.

Gdy w końcu udało nam się spłacić zobowiązania na nasze mieszkanie, zapragnęliśmy zmiany. Pomyśleliśmy, że skoro i tak chcemy poszukać czegoś większego, oboje mamy niezłe etaty, to lepiej zainwestować w mały domek niż większe mieszkanie. Padło na przytulny segment blisko moich rodziców. W mniejszej miejscowości skusiły nas ceny, no i bliskość rodziny.

wierzowiec z oknami canva.com

Mamy rezydencje i samotność

Zaczęliśmy zaciskać pasa i brać nadgodziny. Mąż prawie cały czas był w pracy. Oczyma wyobraźni już widzieliśmy naszą posiadłość z pokojem dla każdego dziecka, naszą sypialnią, garderobą i uroczym ogródkiem. Dość szybko udało nam się to wszystko spełnić.

Kupno domu to był dopiero początek. Wykańczanie, meblowanie to było wyzwanie. Musieliśmy też sprzedać mieszkanie i na jakiś czas zamieszkać u moich rodziców. To był gwóźdź do trumny naszego związku. Antek znikał na całe dnie, jak był w domu, to kłócił się z moją mamą. Oboje byliśmy wiecznie przemęczeni i sfrustrowani.

W końcu udało nam się zamieszkać w nie do końca urządzonym segmencie pod Radomiem. Tyle że dawne szczęście zostało w ciasnym mieszkaniu w Radomiu. Wszyscy to czuliśmy. Po kilku miesiącach zdaliśmy sobie sprawę, że nie ma czego ratować. Z czasem okazało się, że Antek już miał kogoś na oku. Odszedł do innej, a ja zostałam z dziećmi w pięknie urządzonych ścianach. Ostatnio syn mi powiedział to, czego bałam się przyznać sama przed sobą:

Chciałaś wielkiego domu, to masz. Kiedyś mieliśmy małe mieszkanie, ale była w nim miłość. Teraz mieszkamy w rezydencji, ale w tych ścianach nie ma szczęścia.

Anna, 42 lata

Mieszkania gwiazd: tak mieszka Jerzy Owsiak. Cały on: ciepło, kolorowo i przytulnie.
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama