Odzyskałam własne życie na emeryturze - w końcu wszystko mogę, nic nie muszę!

Odzyskałam własne życie na emeryturze - w końcu wszystko mogę, nic nie muszę!

Odzyskałam własne życie na emeryturze - w końcu wszystko mogę, nic nie muszę!

Canva

"Mam 64 lata i od czterech lat jestem emerytką. W końcu znów czuję, że żyję! Korzystam z życia i robię, co chcę, bo tak naprawdę nic nie muszę... Spotkania, wycieczki, wykłady, basen, klub dyskusyjny, wyjazdy, a od wiosny do jesieni jeszcze praca na działce, którą kocham. Wcale się nie nudzę i nie czuję samotna, choć mieszkam sama. Córki pytają, czy nie chciałabym z nimi zamieszkać, ale..."

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Przez całe życie harowałam

Mam za sobą 64 lata życia. Przez większość tego czasu ciężko pracowałam. Nikt mi nic nie dał, razem z Wieśkiem musieliśmy sami się dorobić, postawić dom, wychować troje dzieci. Mamy dwie córki i syna. Każde z nich ma już własną rodzinę. Tylko ja na starsze lata zostałam sama. Odkąd Wiesiek zmarł, czyli od dokładnie 6 lat, 2 miesięcy i 11 dni, mieszkam w pojedynkę. Ale nie skarżę się, wręcz przeciwnie.

Przez bardzo długi czas moje potrzeby były na szarym końcu... Często brakowało na nie czasu albo środków. Gdy jeszcze dzieci były małe, trzeba było w pierwszej kolejności zająć się nimi. Potem praca, dom... Nie skarżę się, ale tak było. Razem z mężem stawaliśmy na głowie, żeby nikomu niczego nie brakło.

Byliśmy szczęśliwi, choć na tamtym etapie życia obowiązków była masa i się nie kończyły. A sami wiecie, jakie kiedyś były czasy, kiedy nic nie było albo trzeba było w kolejkach stać i nikt nie wiedział, co będzie i czy dla niego wystarczy.
Babcia z synową przytuloną Canva

Na emeryturze na nowo odkryłam radość życia

Dopiero od przejścia na emeryturę stałam się na powrót panią własnego czasu i poczułam, co to żyć! W końcu nic nie muszę, wszystko mogę... Spotykam się z koleżankami, chodzę na zebrania klubu dyskusyjnego, warsztaty... U nas w okolicy jest trochę tego typu inicjatyw. Wykupiłam sobie karnet na basen i pływam minimum raz w tygodniu. Jak mam ochotę, to idę jeszcze z Beatką na gimnastykę albo z Rozalią na spacer z kijkami. To moje sąsiadki z osiedla.

A jak mi się nie chce, to nigdzie nie idę. Nie mam przecież przymusu... Mogę sobie usiąść w fotelu i książkę poczytać.

Do tego zapisałam się na uniwersytet trzeciego wieku i z przyjemnością słucham wykładów. Nawet angielskiego zaczęłam się uczyć, to może i za granicę polecę!

Jeżdżę też na wycieczki i do sanatorium dwa razy w roku. Poza tym mam jeszcze działkę... Niedużą, ale to moje ukochane miejsce, gdzie z przyjemnością spędzam czas od wiosny do jesieni. Nawet jak nie mam tam nic do roboty, to rozkładam sobie leżak i łapię trochę słońca.

Jak trzeba, to i pomagam dzieciom przy wnukach, ale nie czuję się do tego zmuszana. Zresztą, oni są tak zorganizowani, a do tego powyprowadzali się do innych miejscowości, radzą sobie. Córki nieraz pytały, czy nie nudno mi tak samej mieszkać, proponowały, żebym się do nich przeprowadziła, bo mają warunki...

Ale ja nie chcę. Kocham swoje dzieci ponad wszystko, ale na samą myśl o mieszkaniu z nimi robi mi się słabo. Na emeryturze w końcu odzyskałam swoje życie i póki radzę sobie sama, to chcę z niego korzystać.

Helena

Czegoś takiego jeszcze nie było! Nowa prowadząca TVP Info ma tatuaże na szyi. Zobacz galerię!
Źródło: Screen z TVP Info
Reklama
Reklama