"W przyszłym roku biorę ślub. To znaczy mam nadzieję, że wezmę, bo mam ogromny problem. Mój narzeczony pochodzi z zamożnej rodziny, w której tradycją są dwudniowe wesela na kilkuset gości. Przyznam, że zimny pot oblewa mnie na samą wizję takiej imprezy. Jestem bardzo nieśmiała, łatwo się peszę, ciężko mi się odnaleźć w grupie większej niż parę osób. Rozmawiałam na ten temat ze Staszkiem już kilka razy, jednak moje argumenty do niego nie docierają. W każdej innej kwestii cudownie się dogadujemy, ale to wesele jest nie do przeskoczenia. Jakbym rozmawiała z obcym człowiekiem! Nie wiem, co mam zrobić, tym bardziej że w naszej ostatniej dyskusji na ten temat wymsknęły mu się bardzo dziwne słowa..."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
W przyszłym roku biorę ślub ze wspaniałym mężczyzną
Staszek jest cudowny. Jesteśmy razem od dwóch lat i wiem, że to z nim chcę spędzić resztę życia. Kiedy się poznaliśmy, od razu straciłam dla niego głowę i wiem, że on też zakochał się we mnie niemal od pierwszego wejrzenia.
Dwa miesiące temu mój ukochany poprosił mnie o rękę. Nigdy nie była szczęśliwsza, moje "tak" było czymś, czego byłam pewna na milion procent. Zaraz zaczęliśmy też rozmawiać o dacie ślubu – wiedzieliśmy, że chcemy się pobrać w grudniu. W tym miesiącu się poznaliśmy, a poza tym oboje kochamy zimę i przedświąteczną atmosferę.
Niestety tu podobieństwa między mną a moim lubym się kończą. On jest bardzo towarzyski, szalenie rodzinny i uwielbia celebrować ważne chwile z pompą. Wesela w rodzinie Staszka to dwudniowe imprezy nawet na kilkaset osób! Dwa razy brałam udział w takim przedsięwzięciu i przyznam, że z wielkim trudem wytrzymałam te kilka godzin i zawsze uciekałam wcześniej, wymyślając jakiś średnio wiarygodny pretekst.
Jestem introwertyczką. Mój luby to ekstrawertyk i... synek mamusi
Pod względem umiejętności i chęci socjalizacji ja jestem przeciwieństwem mojego narzeczonego. Tłum mnie przeraża, nie potrafię być sobą, kiedy otacza mnie dużo ludzi. Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić siebie w roli panny młodej na tak gigantycznym weselu!
Staszek, choć zazwyczaj rozumiemy się bez słów, w tej kwestii pozostaje głuchy na moje argumenty. Powtarza mi, że od zawsze wiedział, jak będzie wyglądało jego wesele, że chce się pochwalić swoim szczęściem i dzielić tę chwilę z jak największą liczbą osób.
Jednak ostatnio wymsknęło mu się coś, co dało mi do myślenia. Kiedy rozmawialiśmy o ślubie, powiedział, że matka nie wybaczy mu, jeśli nie zrobi tego, co rodzinna tradycja nakazuje. Kiedy chciałam podrążyć ten temat, zaczął kluczyć i szybko zmienił temat. Wiem, że mój narzeczony jest bardzo związany ze swoją rodziną, to przywiązanie jest zresztą jedną z cech, która mnie w nim ujęła. Ale teraz zwątpiłam.
Marianna