"Wygrałam z chorobą, przegrałam z inną... Mąż na mnie nie poczekał"

"Wygrałam z chorobą, przegrałam z inną... Mąż na mnie nie poczekał"

"Wygrałam z chorobą, przegrałam z inną... Mąż na mnie nie poczekał"

canva.com

"Choroba tak wiele mi zabrała. Kobiecość, piękno i dwa lata życia. Na koniec okazało się, że zweryfikowała też moje małżeństwo. Gdy ja miesiącami walczyłam w szpitalu, mój mąż nie wytrzymał i znalazł pocieszenie. Wygrałam życie i nie zamierzam oglądać się za siebie. Może tak miało być..."

Reklama

Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.

Walczyłam z chorobą

Dwa lata temu wyczułam guzek w piersi. Szybko zaczęłam działać. USG, biopsja i wizyta u najlepszego lekarza w mieście potwierdziły moje obawy. Właściwie to okazało się, że jest gorzej, niż na początku zakładałam. Zaczęła się batalia.

W momencie diagnozy miałam 33 lata. Za wcześnie, żeby tracić kobiecość. Za wcześnie, żeby umierać. Doskonale pamiętam wszystkie myśli, które wtedy mnie paraliżowały. Lekarz nie miał optymistycznych prognoz. Mieliśmy do czynienia z bardzo agresywnym przeciwnikiem.

Podwójna mastektomia dla kobiety w moim wieku to prawdziwy koszmar. Nie miałam wyboru, zamiast atrakcyjnego wyglądu wolałam żyć. Pamiętam dokładnie, co pomyślałam, przemierzając korytarze onkologii po raz pierwszy. Ten oddział potrafi złamać najsilniejszych. Patrząc na wątłe ciała kobiet, które tak jak ja podjęły najtrudniejszą walkę w życiu, po ludzku się bałam.

Po operacji czułam się oszpecona, nieszczęśliwa i samotna. Było obok mnie mnóstwo bliskich osób, ale wiedziałam, że nikt  z nich mnie nie rozumie. Pocieszali, byli, zapewniali o wsparciu i miłości, ale oni nic nie wiedzieli o tym, co siedzi mi w głowie. Mąż odwiedzał mnie codziennie i zapewniał o miłości, tyle że nic poza słowami o tym nie świadczyło. Bał się mnie dotykać, przestał przytulać. Czułam między nami chłód.

Nie chce się zagłębiać w szczegóły leczenia, powiem jedynie, że trwało blisko dwa lata. W tym czasie przeszłam wyniszczające leczenie, straciłam obie piersi, wychudłam i przeszłam milion załamań. Wiem, że nie było ze mną lekko, ale wygrałam. Jestem. Żyję. Zdrowieję.

młoda kobieta wykonująca samobadanie piersi canva.com

Mąż na mnie nie poczekał

Z każdym kolejnym powrotem ze szpitala Mariusz był mniej mój. Nie miał już tyle czasu, co kiedyś, nie miał potrzeby bliskości. Wiem dokładnie, w którym momencie przestał patrzeć na mnie jak na kobietę. Byłam pewna, że to przejściowe...

No niestety, okazało się, że mąż nie wytrzymał. Te dwa lata go złamały. Potrzeba bliskości, strach i milion uczuć, z którym również on się mierzył, sprawiły, że zaczął szukać bliskości i zrozumienia w innych ramionach.

Zebrał się w sobie i szczerze wyznał mi, że ma inną i nie widzi już życia ze mną. Pękło mi serce, ale dość szybko ogarnęłam swoją złość i zawód. Przeżyłam, dostałam drugą szansę i nie zamierzam jej marnować. Mariusz podjął decyzję. Już nie chce spędzać życia ze mną, ale moje życie dopiero się zaczyna. Wygrałam! I nie zamierzam teraz się poddać. Za dużo smutnych historii widziałam na onkologii, moja tak się nie skończy! Może właśnie to było mi pisane.

Boję się! Boję się, kto pokocha kobietę bez kobiecości i po przejściach, ale za bardzo kocham siebie i życie, żeby uzależniać szczęście od kogoś innego. Czas pokaże, może los się odmieni i przyniesie mi prawdziwe szczęście. Oby!

Marlena

 

Marta Turska z "Top model" wyprawiła synowi pogrzeb dopiero po 10 latach. Zobacz w galerii!
Źródło: instagram.com/wiocha_u_turskich
Reklama
Reklama