"Odkąd mam dzieci, nie mam znajomych. Ale uświadomiłam sobie, że to nie wina dzieci..."

"Odkąd mam dzieci, nie mam znajomych. Ale uświadomiłam sobie, że to nie wina dzieci..."

"Odkąd mam dzieci, nie mam znajomych. Ale uświadomiłam sobie, że to nie wina dzieci..."

Canva

"Od początku wiedziałam, że zamiast kariery, chcę mieć rodzinę, na której kiedyś będę mogła polegać. Mój mąż miał takie samo podejście, więc szybko dorobiliśmy się trójki słodziaków. Nie spodziewałam się jednak, że przez to stracę tylu swoich dawnych znajomych i przyjaciół... Początkowo byłam tym załamana i przełykałam gorycz samotności, ale uświadomiłam sobie, że to wcale nie wina dzieci..."

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Gdy urodziłam trzecie dziecko, zdałam sobie sprawę, że straciłam znajomych

Kiedy zostałam młodą mamą, miała wtedy jeszcze dużo grono znajomych i dwie bliskie przyjaciółki. Znałyśmy się jeszcze z czasów studiów, jedna z nich była moją świadkową na ślubie... Byłyśmy bardzo zżyte i nawet przez myśl mi nie przeszło, że nasze drogi się rozejdą...

Nie jesteśmy z mężem jakoś szczególnie wierzący, ale jesteśmy też trochę staromodni... Od początku wiedzieliśmy, że chcemy mieć dużą rodzinę. Nie zależało mi na karierze, cały ten blichtr współczesności to w ogóle nie moja bajka. Szybko urodziło nam się kolejne dziecko i jeszcze kolejne — razem trójka rok po roku.

Wiadomo, troje dzieci to mnóstwo obowiązków... A ja dodatkowo pilnowałam, byśmy mieli stały plan dnia. Nie było opcji, żeby dzieciaki szalały do północy... U nas chodziły spać codziennie najpóźniej o 20:00, a ja z mężem mieliśmy wtedy kilka godzin dla siebie, dla złapania oddechu i równowagi psychicznej.

Sęk w tym, że odkąd zostałam mamą, straciłam niemal wszystkich swoich znajomych... Kontakt między nami strasznie się rozluźnił... Ci bezdzietni wpadali coraz rzadziej, bo nie było o czym gadać, a moje przyjaciółki singielki miały czas dopiero wtedy, gdy ja układałam dzieci do łóżka...

Przyjaźnie osłabły, a w końcu zdałam sobie sprawę, że do mojej świadkowej nie dzwoniłam już od pół roku. Jakoś nie mogłyśmy znaleźć czasu. A kiedyś biegłam do niej z każdą emocją...

Byłam tym załamana i nie mogłam się pogodzić z tym, że założenie rodziny wiązało się z utratą życia towarzyskiego. Myślałam, że to wszystko wina dzieci! Coś za coś...

grupka dorosłych osób siedzi na placu zabaw zdjęcie ilustracyjne/canva

Zaczęłam szukać nowych znajomości. To mi coś uświadomiło

Zaczęłam szukać innych samotnych mam w Internecie i ze zdziwieniem odkryłam, że mnóstwo kobiet jest w mojej sytuacji! Dzięki grupom fejsbukowym złapałam dwie fajne, nowe znajomości. To mamy w moim wieku, mieszkające niedaleko. Dzięki nim przestałam się czuć tak samotna. Umawiałyśmy się na wspólne spacery z wózkami.

Przełom przyszedł wtedy, gdy przeprowadziliśmy się dosłownie dwie przecznice dalej, na większe osiedle z placem zabaw na zamkniętym terenie. Początkowo byłam onieśmielona i nasze kontakty ograniczały się do grzecznościowego "Dzień dobry", ale w końcu postanowiłam wyjść ze swojej skorupy i zagadać. I tak poznałam tam wielu nowych sąsiadów! Stopniowo okazało się, że wszyscy ci ludzie i ich dzieci stali się naszą stałą ekipą...

Zaczęło się od pierwszych nieśmiałych wizyt, a teraz życie towarzyskie kwitnie jak nigdy. Nie czuję się już samotna. Z nowymi znajomymi jeździmy nawet na wakacje!

Mamy wspólne problemy, a nasze dorastające skarby pójdą za parę lat do tej samej szkoły w pobliżu... I najważniejsze, że ci wszyscy ludzie są blisko... Nie trzeba przestawiać planów cały dzień, żeby się spotkać na chwilę. Dużo łatwiej utrzymać kontakt.

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że z moim poprzednim gronem znajomych podobnie połączyły mnie... warunki. Razem studiowaliśmy i utrzymywaliśmy kontakt. Gdy studia się skończyły, ludzie się porozjeżdżali, znajomości też się rozluźniły... To nie wina dzieci... Tak było na każdym etapie życia. Tak było przy każdej zmianie pracy, uczelni, środowiska. Nie inaczej stało się, gdy założyliśmy rodzinę.

Ty my, dorośli, gdy złapaliśmy inne priorytety, zaniedbywaliśmy poprzednie...

Piszę ten list, mając nadzieję, że jakaś młoda, osamotniona mama, którą opuścili starzy znajomi, wyjdzie dzięki temu za próg mieszkania, przełamie się i zagada do innej mamy w pobliżu, bo ta druga może czuć się podobnie... A może od tego zacznie się początek nowej przyjaźni. Czego Wam szczerze życzę

Ewelina

Córka Fraszyńskiej i Gonery ma już 33-lata! Nastka wyrosła na piękność. Zobacz galerię
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama