"Mąż w końcu sprawdził, jak poradzi sobie sam z dziećmi. Nie spodziewał się takiego zakończenia"

"Mąż w końcu sprawdził, jak poradzi sobie sam z dziećmi. Nie spodziewał się takiego zakończenia"

"Mąż w końcu sprawdził, jak poradzi sobie sam z dziećmi. Nie spodziewał się takiego zakończenia"

Canva

"Mój mąż zawsze twierdził, że tzw. siedzenie w domu z dziećmi to łatwizna. On by to zrobił z palcem w...! Wychodził rano, wracał późnym popołudniem i wymagał, żeby wszystko było ogarnięte, ugotowane, a żona chętna i w dobrym humorze. Kompletnie nie zdawał sobie sprawy, ile obowiązków wiąże się z dziećmi... że to nie jest jakiś tam spacerek po parku i siedzenie przy piaskownicy z nosem w telefonie. Nieustannie się o to sprzeczaliśmy, a jakoś nie widziałam sposobu, żeby zostawić go samego z całym tym codziennym bałaganem i krzątaniną... Aż w końcu nadarzyła się okazja, żeby przeprowadzić mały eksperyment z zamianą domowych ról... Cóż, finał tej zamiany nie do końca wypadł po jego myśli..."

Reklama

*Publikujemy list naszej czytelniczki.

Jestem niedocenionym mistrzem organizacji. Dom i dzieci są na mojej głowie

Mój mąż to perfekcjonista. Denerwuje go najmniejszy ślad kurzu na wypastowanych butach i krzywo ustawione krzesło. Wyobraźcie sobie teraz takiego perfekcjonistę w otoczeniu małych dzieci... Ciastolina w dywanach, jedzenie spadające ze stołu, plamy na ubraniach... Masakra!

Kompletnie nie jego świat. Ale nadrabiał w tym, na czym się znał — w biznesie (i w sypialni). On odpowiadał za utrzymanie rodziny. On robił wszystkie Duże i Poważne Rzeczy. Ja byłam królową codzienności i niedocenionym mistrzem organizacji.

Z wyboru zajęłam się wychowaniem dwójki naszych dzieci. Tego pragnęłam i po urlopie macierzyńskim świadomie odmówiłam przyjęcia stanowiska menadżerskiego, bo ważniejsze było dla mnie: stworzyć dom.

Zależało mi na tym, żeby być przy tych cudownych, małych istotach, kiedy z niemówiących maluszków zamieniają się w małych ludzi, świadomych siebie, uczących się wyrażać to, co czują.

Nie umiałam jednak usiedzieć bezczynnie, więc znalazłam sobie pracę zdalną i nowe hobby. Nauczyłam się czegoś nowego i robiłam to zarobkowo. Wszystko to dało się pogodzić.

Mąż nie doceniał tego, co robię w domu. Chętnie by się ze mną zamienił, żeby odpocząć

Mąż słabo zdawał sobie sprawę, z iloma czynnościami wiąże się wychowywanie potomstwa i utrzymanie wszystkiego w ryzach, ale nie przeszkodziło mu to wyrażać różne opinie... M.in. tę, że opieka nad dziećmi to łatwizna. On by sobie z tym poradził z palcem w nosie!

Nigdy nie rozumiał, kiedy na coś narzekałam albo byłam zmęczona... Bo przecież to JEGO praca jest męcząca, stresująca i odpowiedzialna, a nie jakiś tam spacerek do parku albo siedzenie przy piaskownicy z nosem w telefonie.

On za to wychodził rano, wracał późnym popołudniem i wymagał, żeby wszystko było ogarnięte, ugotowane, a żona chętna i w dobrym humorze.

Canva

Nieustannie się o to sprzeczaliśmy, a jakoś nie widziałam sposobu, żeby zostawić go samego z całym tym codziennym bałaganem i krzątaniną... A mąż deklarował, że bardzo chętnie by się zamienił! Przecież moje życie to bułka z masłem. Dopiero by sobie odpoczął!

Gdy złamałam nogę, mąż został sam ze wszystkim. To się zdziwił!

Aż w końcu nadarzyła się okazja, żeby przeprowadzić mały eksperyment z zamianą domowych ról... Pechowa okazja, bo spadłam ze schodów tak nieszczęśliwie, że wylądowałam w szpitalu z nogą na wyciągu.

Przyszła kryska na Matyska. Mój perfekcyjny mąż został w domu na wymuszonym urlopie, z niespełna dwulatką i z 3,5-latką. I się zaczęło!

Ja sobie odpoczęłam i wyspałam się za wszystkie czasy. A on? Jak dziecko we mgle... To było coś niesamowitego!

Nagle człowiek biznesu zderzył się z życiem rodzinnym. Kompletnie nie wiedział, co, gdzie i jak! Dzwonił dziesiątki razy dziennie z oczywistymi pytaniami, aż zaczęłam wyłączać telefon, żeby mieć spokój.

Pokonały go skarpety nie do pary, kończące się niespodziewanie pampersy, buty chowające się po kątach...

Pokonał go brak przekąsek na spacerach (zawsze się śmiał, że na każde wyjście biorę ze sobą wałówkę... teraz już wie dlaczego) i wielki lament tuż po zamknięciu drzwi po powrocie.

Pokonało go karmienie dzieci. Myślał, że zamówi coś na mieście... Tu się okazało, że nic z tego! Dziecięce wyczucie smaku nie zaakceptowało jedzenia z okolicznych knajp. Zwłaszcza gdy się położy nie ten widelec nie z tej strony. Bo miał być ulubiony...

Pokonało go usypianie, przygotowywanie mleka w butelce, a nawet wstawienie prania tak, żeby niczego nie zniszczyć (najdroższe wełniane ubranka zamieniły się w sfilcowane podeszwy).

Na sprzątanie albo zmywanie podłogi kompletnie brakło mu czasu. Na odpisywanie klientom też. Przy mnie dziewczynki szły spać o 20 i miałam wieczór wolny. Przy nim były przebodźcowane telewizją i hasały do późna.

To się pan mąż zdziwił! Nic nie poszło po jego myśli... Gdy wróciłam ze szpitala i zobaczyłam perfekcyjny dom w jego wykonaniu, o mało nie spadłam z tych schodów ponownie. Powitał mnie blady z wielkim bukiet róż i więcej już nigdy nie wspomniał, że "siedzenie" z dziećmi to pikuś.

Malwina

Radosław Majdan pokazał opaloną żonę w stringach. Internauci: "Naprawdę Photoshop nie wypalił". Zobacz galerię!
Źródło: instagram.com/r_majdan
Reklama
Reklama