„Mój mąż był skąpy od kiedy tylko pamiętam. Jednak w ostatnim czasie stał się całkowicie nieznośny! Kiedy Wszystko zaczęło się jeszcze na początku roku, kiedy w wiadomościach rozszalały się informacje o inflacji i podwyżkach. Wtedy zaczął wyliczać, na czym można zaoszczędzić. Minęło kilka miesięcy i siedzimy po ciemku z przykręconymi kaloryferami, żeby nie przepłacać. Można oszaleć!”
Mój mąż ma węża w kieszeni
Andrzej od zawsze był bardzo oszczędnym człowiekiem. Jak tylko go poznałam i przedstawiłam rodzicom, moja mama bardzo się ucieszyła.
Nareszcie masz kogoś, kto potrafi zadbać o finanse! Może wreszcie teraz uda Wam się odłożyć trochę pieniędzy, jak Andrzej będzie trzymał nad nimi pieczę
- tłumaczyła podekscytowana.
Owszem, mnie pieniądze nigdy się nie trzymały. W praktyce oznaczało to tyle, że lubiłam mieć pieniądze i lubiłam je wydawać. Na początku byłam więc nawet zadowolona, że Andrzej tak mądrze potrafi zarządzić naszymi pieniędzmi. Kiedy ja nimi dysponowałam, zawsze brakowało do końca miesiąca – przy Andrzeju zawsze mieliśmy coś odłożone.
Będzie na czarną godzinę albo na emeryturę. Zobaczysz, będziemy żyli wtedy jak szlachta!
- cieszył się Andrzej.
Ja trochę mniej, bo kto w wieku 30 lat myśli o tym, co będzie robił na emeryturze.
Szalejąca inflacja
Z wiekiem z Andrzejem robiło się coraz gorzej. Jego zamiłowanie do oszczędzania doszczętnie zdominowało nasze życie. Idąc na zakupy, staliśmy przez 10 minut przed jednym produktem, zawsze szukając najtańszego.
Apogeum skąpstwa Andrzeja nastąpiło w tym roku. Kiedy mój mąż usłyszał pierwsze informacje o nadchodzącej inflacji oraz podwyżkach, dosłownie oszalał. Śledził w Internecie każdą wzmiankę o tym, jakie to ciężkie czasy nas czekają, że trzeba oszczędzać i zaciskać pasa. Nasze rozmowy toczyły się już tylko na ten temat.
Owszem – życie podrożało, kredyt też, ale to, do czego posunął się Andrzej, było dla mnie nie do zaakceptowania. Pewnego dnia, kiedy zaczęło się robić ciemno o godzinie 16 i chciałam zapalić światło, powiedział, że w ramach oszczędności możemy posiedzieć przy świecach – tak będzie romantycznie.
Ale ja miałam robić obiad na jutro! Przecież nic nie widać
- odparłam.
Wstaniesz jutro przed pracą, jak będzie widno i zrobisz. Trudno
- powiedział Andrzej.
Siedzimy więc po ciemku, z telefonami w rękach i opatuleni w koce oraz swetry, bo oczywiście musimy też oszczędzać ogrzewanie.
Co to za problem założyć na siebie sweter i spodnie
- twierdzi Andrzej,
Myślę, że dłużej tego nie zniosę. Najgorsze jest to, że przecież mamy oszczędności i nie brakuje nam pieniędzy na życie. Dlaczego mamy się tak ograniczać? Nie mam już siły.