"Nigdy nie myślałam, że zostanę matką. Dopiero ostatnio zaczęłam oglądać się z zazdrością za matkami z małymi bobasami. Do tego płaczę, jak oglądam reklamy pieluch. To chyba już czas. Ale mam już 41 lat - czy to nie za późno?"
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Kariera najważniejsza
Nigdy nie sądziłam, że będę matką. Kiedy byłam młodą dziewczyną nie w głowie mi były bobasy i przewijanie pieluch. Kiedy moja koleżanka wpadła mając 22 lata serdecznie jej współczułam. Potem sama bardzo pilnowałam, aby przypadkiem nie zajść w ciążę. To był mój największy koszmar! Nie miałam nawet partnera, któremu ufałabym na tyle, aby zdecydować się założyć z nim rodzinę.
Kiedy byłam już po 30-tce, rodzice zaczęli mnie naciskać.
Kiedy w końcu będziemy mieli wnuka
- dopytywali.
Unikałam tematu jak ognia. Mimo iż miałam męża, nadal nie wyobrażałam sobie takiego poświęcenia. Bardzo dużo pracowałam, realizowałam się w mojej pracy i nie wyobrażałam sobie zrobić przerwę na rok czy dwa po to, żeby zostać w domu z dzieckiem. Mąż też narzekał, że chciałby mieć syna, z którym mógłby pograć w piłkę. Coraz częściej się kłóciliśmy a ja, aby przypadkiem nie wpaść, zaczęłam unikać zbliżeń. Kłótnie narastały, ja siedziałam coraz więcej w pracy aż pewnego dnia odkryłam, że Paweł ma kochankę na boku. Wtedy mój świat rozpadł się na kawałki, ale z drugiej strony poczułam ulgę, że nikt już nie będzie wywierał na mnie presji. Miałam wówczas 36 lat.
Instynkt macierzyński
Rozwiedliśmy się szybko i bezboleśnie, a ja zostałam sama w mieszkaniu. Powroty do domu wieczorem były ciężkie. Siedziałam sama przed telewizorem, nie mogłam w nocy spać. Przez to wszystko zaczęłam zawalać w pracy, aż w końcu - po tylu latach - zostałam zwolniona. Dopiero wtedy mój świat się zawalił. Tyle czasu, energii i mojego życia poświęciłam tej firmie, a teraz zostałam z niczym - bez męża, bez pracy, bez nikogo. Rodzice robili się coraz starsi, a ja coraz bardziej zaniedbana. Znalazłam sobie nową pracę, ale to już nie było to samo. Straciłam całkiem zapał, nie chciało mi się tam już chodzić. Mijały miesiące a ze mną zaczęło się dziać coś dziwnego. Zaczęłam myśleć nad sensem mojego życia. Wtedy spotkałam koleżankę, z której kiedyś się naigrywałam, że wpadła jak była młoda. Zobaczyłam ją na ulicy, szczęśliwą, z dużą już córeczką i mężem. Byli na lodach i śmiali się. W wózeczku mieli drugie dziecko. Wtedy coś we mnie pękło. Zrozumiałam, że zrobiłam wielki błąd, odrzucając myśli o macierzyństwie.
Coraz częściej oglądałam się za kobietami, które spacerowały z maleństwami w wózkach. Na reklamach pieluch płakałam. Poszłam do psychologa, ale wizyty uświadomiły mi tylko, że to dziecko nadałoby sens mojemu życiu. Ale co ja teraz zrobię? Mam 41 lat i nie mam partnera. Czy to nie za późno na macierzyństwo? Spotykam się z kilkoma facetami, myślałam już, że może po prostu się z którymś z nich prześpię i się uda, ale czy to ma sens?
Wioletta
Przeczytaj także
"Mój syn nigdy nie dzwoni na Dzień Matki. Mam wrażenie, że robi to celowo. Nie tak go wychowałam"
"Kuzynka wprasza się do nowego, ale małego domu. Nie chcę jej zapraszać, bo ona mieszka w luksusach"
"Moja mama nie chce spędzać czasu z wnukami. Przecież to jej obowiązek, by być blisko"