"Mieszkamy od dawna osobno, tylko kością niezgody pozostała ta nieszczęsna działka. Mieliśmy tam spędzać rodzinne wakacje i sadzić różności, żeby mieć dobrej jakości warzywka i owocki dla dziecka. Zamiast tego nakryłam Krzyśka na uprawianiu tam czegoś innego! Skończyło się rozwodem, a moja noga już więcej na tej działce nie postanie. Chciałabym pozbyć się tego miejsca, jednak jest pewien problem, a nawet dwa".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: historie@styl.fm. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Mam z eksmężem działkę rekreacyjną
Gdy byłam jeszcze żoną Krzyśka, kupiliśmy razem działkę. Pieniądze na to poszły głównie z moich oszczędności, ale że byłam już panią Kowalską, na akcie własności widniało oba nasze imiona. Formalnie nie mieliśmy rozdzielności majątkowej. Kto by o tym myślał! Do głowy by mi wtedy nie przyszło, że nasz związek nie przetrwa próby czasu.
Mieliśmy na tę działkę fajny plan. Miejsce było w lesie, blisko rzeki, dość daleko od miasta. Piękna okolica... Na działce stał domek. Z przyjemnością przyjeżdżaliśmy tam z Wyszkowa, gdzie mieszkaliśmy. Chciałam zrobić na tej działce poletko, na którym mogłabym posiać warzywa i owoce. Robiłabym potem domowe musy, dżemy w słoiki na zimę, mielibyśmy też świeże warzywka dla dziecka.
Kubuś ma w tej chwili nieco ponad półtora roczku... Tyle że wszystko się pochrzaniło, gdy pewnego razu (jak mały miał 5 miesięcy) odwołała mi się wizyta u lekarza i zamiast tego wsadziłam Kubę do fotelika i pojechaliśmy na tę działkę, podlać truskawki.
Pech chciał, że nakryłam wtedy swojego Krzyśka na uprawianiu... wcale nie krzewinek owocowych. Ta jego dorodna "truskawka" miała nawet imię. Całe szczęście, że Kuba siedział w foteliku i nic nie widział. Nawet nie będzie tego pamiętał.
Rozwód z winy męża dostałam szybko. Od tamtej pory nie mam najmniejszej ochoty doglądać tej działki, źle mi się kojarzy to miejsce. Chciałabym tę działkę sprzedać.
Chcę sprzedać działkę i nie dzielić się z byłym mężem
Tyle że z naszą działką jest pewien problem, a nawet dwa. Pierwszy kłopot to ten, że działka jest formalnie nasza wspólna, mimo że została zakupiona głównie moim wkładem. Znaczy to, że muszę mieć zgodę Krzyśka, żeby cokolwiek zrobić... A on nie kwapi się z udzieleniem tej zgody. Prawdę mówiąc, to nie podzieliliśmy jeszcze majątku po rozwodzie... Ale to chyba nie ma znaczenia dla działki?
Nie rozumiem. Chyba mój był mąż nie ma nadziei, że jeszcze się zejdziemy? Ja nie będę żadną opcją zastępczą, jak go kochanka rzuci.
Po drugie, Krzysiek nie płaci alimentów. Ma zasądzone i powinien co miesiąc wpłacać na naszego Kubę, a tymczasem nie zrobił tego ani razu. Jesteśmy przez to w plecy o dużą sumę! Nie wyobrażam sobie więc, że miałabym teraz spieniężyć tę działeczkę i jeszcze dzielić się z nim tym, co uda się odzyskać?! Przecież to byłoby niesprawiedliwe.
Niedoczekanie jego... Czy jest szansa, żeby pieniążki ze sprzedaży działki poszły wprost na poczet tych niezapłaconych alimentów? Przecież jak on tę kwotę dostanie, to nie odda na swoje dziecko... Co robić?
Julita
Przeczytaj także
"Jest mi przykro, bo siostra wybrała na chrzestną dla dziecka zamożną kuzynkę zamiast mnie"
"Czuję, że mój termin ważności upłynął. Nie wiem, czy jeszcze znajdę męża i założę rodzinę"
"Rodzice proszą mnie o wsparcie finansowe. Nie mam jeszcze pracy. Mam dopiero 30 lat"