Gdy Deborah James wchodzi do baru, wszystkie oczy zwracają się w jej kierunku. Ta piękna 36-letnia dziennikarka na szpilkach, z szerokim uśmiechem, sprawia wrażenie najszczęśliwszej osoby pod słońcem. Mimo że umiera.
Wszyscy w jakimś sensie umieramy - odpowiada na to Deborah. - Mnie tylko zdarzy się to trochę wcześniej niż innym ludziom.
Dwa lata temu u tej mamy dwójki dzieci zdiagnozowano czwarte stadium raka jelita grubego. Od tamtej pory kobieta przeszła liczne operacje - w tym usunięcia przerzutów do płuc - wiele cyklów chemioterapii, już wydawało się, że choroba jest opanowana, gdy okazało się, że rak powrócił i jest teraz nieoperowalny. Deborah w zasadzie jest umierająca. I ma to gdzieś.
To, że mam raka nie oznacza przecież, że mam przestać cieszyć się życiem - zauważa. - Jeśli rak czegoś mnie nauczył, to tego, że muszę żyć właśnie teraz. Nie czekaj, tylko wstawaj i od razu rób to, o czym zawsze marzyłeś!
Swoje konto na Instagramie zasila wciąć nowymi zdjęciami. Uśmiechnięta, szczęśliwa mama w gronie rodziny. A co przyniesie jutro... Któż to wie?