Białe kozaczki i drogie futerko - czy moda rosyjska potrafi być "modna"?

Białe kozaczki i drogie futerko - czy moda rosyjska potrafi być "modna"?

Uwielbiamy rosyjskie czapki uszatki, inspirujemy się ludową ornamentyką, szukamy natchnienia w radzieckim vintage’u.  Niestety na tym wiedza o rosyjskiej modzie się kończy. I choć w naszym przekonaniu po tamtejszych ulicach biegają białe niedźwiedzie (wraz z żonami oligarchów w futerku), a wschodni fashion to nic innego niż białe kozaczki, podróby i nieprzemyślany kicz - Rosja potrafi zakochać w sobie nawet najbardziej przymchliwych fashionistów świata.

Reklama

Czy wiecie, że Bryan Boy zaczynał pisanie swojego bloga w Moskwie, rodowód Lagerfelda sięga zaśnieżonego Władiwostoku, a pierwszymi klientkami Coco Chanel były rosyjskie emigrantki w Paryżu? Postarajmy się na chwilę zapomnieć o rosyjskiej nafcie i kłótniach politycznych. Spójrzmy na Rosję z innej, modowej perspektywy.

Wschód jest trendy

Karl Lagerfeld uwielbia jajka Faberge, Galliano inspiruje się Syberią, a Kenzo “liftinguje” matrioszki. Moda na Rosję od jakiegoś czasu zajmuje mocne pozycje na światowych wybiegach, a zatem również w naszych szafach.

Jako pierwsza głośno i odważnie o rosyjskim fashion zaczęła mówić Natalia Vodianova, rosyjska top modelka, od lat należąca do czołówki najlepiej zarabiających panter wysokiej mody. I kto w latach 90. mógł tylko pomyśleć, że to nieśmałe dziewczę, sprzedające owoce i warzywa na podmiejskim targu w Gorkach, już za kilka lat będzie ponoć bardziej rozpoznawalną przedstawicielką Rosji, niż wódz czerwonej rewolucji. Zauważona przez paryską agencję modelek, w wieku 17 lat opuściła ojczyznę.

Światowa sława, wielkie pieniądze i wysoka moda nie zrobiły z niej jednak bezdusznej kukły, odcinającej się od swoich korzeni. W ciągu swojej błyskotliwej kariery Natalia zawsze podkreślała, że pochodzi z Rosji. To właśnie ona jako pierwsza zburzyła żelazną kurtynę między zachodnim fashion i rosyjską modą. Vodianova przekonała tę ponoć najbardziej zmanierowaną branżę, że wielkie imprerium może być równie wielkim źródłem inspiracji. “Rosja jest trendy” – powiedziała w jednym z wywiadów. I czyż nie miała racji?

Od tego czasu minęła zaledwie dekada, a światowi modowcy świetnie zaklimatyzowali się w ekscentrycznej Moskwie, wpisując Moscov Fashion Week do swojego kalendarza imprez z dopiskiem “must be”.

Ludzie z branży mody dobrze wiedzą, że krajów postradzieckiej strefy unikać nie wolno. Dlaczego? Bo wschód jest kolebką luksusu. To tam przeciętnie bogata kobieta zdolna jest wydać za płaszczyk 3 tys. Euro i tyle samo za modne botki. To właśnie do Rosji pojechała ekskluzywna suknia haute couture od Diane von Furstenberg (100 tys. euro) z lipcpwego balu charytatywnego Natalii Vodianowej. Właśnie tam Naomi Campbell znalazła hojnych sponsorów dla swoich akcji dobroczynnych. Rosyjscy oligarchowie mają pieniądze i chętnie je wydają na drogie marki i wysoką modę. To się liczy.

Caryca XXI wieku

Najbardziej rosyjskim na światowych wybiegach był sezon jesień/zima 2009/2010. Wschodnie inspiracje pojawiły się w kolekcjach największych domów mody. “Moschino, Chanel, Kenzo” – wylicza Hilary Alexander z “The Daily Telrgraph”. “W sezonie pojawiła się cygańska czerwień, futrzane czapki, ludowe kwieciste motywy na chustach oraz wiele masywnych złotych dodatków” – dodaje krytyk.

W najbliższym czasie Rosja wciąż pozostaje silną inspiracją dla projektantów, szczególnie w zimowych kolekcjach. I choć wiosną stawiamy na kolor, drapieżne printy i cierpki temperament rodem z gorących krajów, to mroźną zimą wolimy ubrać carską maksi suknię couture od Jeana Paula Gautiera, zasnuć się ludową chustą w kwieciste ornamenty z nowej kolekcji Dolce Gabbana, okryć się kożuszkiem od Galliano, a na głowę założyć ciepłą futrzaną czapę. Pamiętaj, gdy nadchodzą mrozy nie musisz stylizować się na cybulkę, sięgnij po inspirację do garderoby carycy. Na pewno znajdziesz coś dla siebie.

Nasi wschodni sąsiedzi nie mają jednak wiecznej zimy, a w Moskwie letnia temperatura sięga często nawet plus 40 stopni. Wtedy z pomocą przychodzą gustowne rubachy Chanel (lniame tuniki popularne niegdyś wśród chłopstwa), surduty peterburskiej bohemy od Galliano, letnie sarafany D&G, chusty od Kenzo oraz biżuteria od Natalii Vodianovej i Yulii Forsty z najnowszej kolekcji “A russian Fairytale”.

Moda na wschód coraz bardziej ogarnia również Polskę. “Rośnie sentyment za produktami i czasami PRL oraz zamiłowanie do kojarzących się nam z tym wytworami Wschodu. Kultura m.in. Rosji i Ukrainy zyskuje uznanie, bo coraz bardziej utożsamiamy ją z czymś naturalnym i mniej komercyjnym. A te wartości są dla nas ważne.” – uważa socjolog Mariusz Drozdowski.

Z biegiem czasu moda na carski przepych powoli jednak odchodzi. Teraz pociągają nas klimaty zurbanizowanej, eklektycznej i wielomilionowej Moskwy. Głównymi elementami tego stylu jest szyk, bogactwo i seksowność. Taką modę na polski rynek stara się przeforsować Natasha Pavluchenko. Projektantka, pochodząca z Białorusi, jak nikt inny rozumie wschodnie znaczenie słowa “fashion”. Jej ubranie bardzo dokładnie odzwierciedla rosyjskie modowe tendencje w spolszczonej wersji “light”. Kobieta silna, niezależna, seksowna - taką jest caryca XXI wieku. Takiej modzie mówimy zdecydowanie tak.

Rosyjski fashion

Rosja to prawdziwa kuźnia modowych talentów. I choć w modelingu Rosjanki siągnęły szczytów, chodząc po najbardziej prestiżowych wybiegach świata, wschodni projektanci nie mogą pochwalić się jeszcze popularnością na Zachodzie. Modowe reguły, według których grają rosyjscy designerzy, w Paryżu czy Nowym Jorku są po prostu niezrozumiałe. Współczesne Europejki, wychowane na klasyce Coco Chanel, bardzo ostrożnie podchodzą do modowych eksperymentów rosyjskich krawców, nie tolerując tzw. “russian style”. Stereotyp białych kozaczków i krótkich miniówek ze złotym napisem “Sexy” nie tak już łatwo wyrzucić z pamięci.

Tylko nielicznym udaje się przekonać do siebie pierwsze rzędy europejskich Tygodni Mody. Do grona tych wybranych należy Valentin Yudashkin, guru rosyjskiego haute couture, ulubieniec oligarchów i celebrytów. Jeszcze na początku lat. 90. projektantowi udało się wzbudzić głośne owacje na paryskim tygodniu mody, co zapewniło mu stałe miejsce na wybiegach francuskiego fashion weeku. Jego projekty są wzorowym odzwierciedleniem wspomnianej już zasady – bogactwo, szyk i seksowność. Ubranie powinno zwracać uwagę… w Yudashkina ono po prostu lśni.

Do czołówki rosyjskiego fashion należy także Slava Zaitsev, niepokorny weteran, tworzący modę w najlepszych tradycjach angielskiego punku. Eklektyczny zbiór materiałów, form i graficznych printów w drogim pret-a-porter de luxe to najbardziej rozpoznawalne elementy twórczości siedemdziesięciolatka. Jedwabne szorty, długie czerwone getry i żółte lakierowane buty (Vieviene Westwood się kłania!)

Silną markę młodzieżowego casual stworzyła także Kira Plastinina, dziwiętnastoletnia miliarderka. I choć jej dokonania w modzie traktowane są raczej z przymrużeniem oka, a liczne butiki w Moskwie, Kijowie czy Los Angeles to raczej zasługa jej bogatego ojca, pokazy Plastininej odwiedza śmietanka rosyjskiej elity, a nawet zagraniczne autorytety. Są plotki, że za zaproszenie na pokaz Paris Hilton ojciec młodej projektantki wydał okrągłą kwotę - 1 mln dolarów.

Młodzi, zdolni, biedni

Jeśli nie posiadasz pieniędzy, politycznych pleców czy czegoś w tym rodzaju, bramy do rosyjskiej mody są dla ciebie najczęściej zamknięte. Młodzi rosyjscy projektanci z taką barierą mają do czynienia na codzień. “Nasza moda jest zbudowana na kilku rosyjskich nazwiskach i licznych zagranicznych sieciówkach. Z jednej strony inwestorzy bardzo niechętnie wkładają pieniądze w młodych projektantów, z drugiej zaś rosyjskie społeczeństwo preferuje raczej popularne zagraniczne brandy niż rosyjskie marki. To zamknięte koło, które nie daje szansy zaistnieć w modzie młodym i zdolnym designerom” – przyznaje Elena Lerman z “Ria Moda”.

W projektach Niny Donis, Aliony Achmadulinej, Viki Gazinskej (odpowiednicy naszego Konrada Parola czy Łucji Wojtali) widać wielki potencjał i ogromny talent. Ich moda jest  niepokalana, nienaruszona wpływami wszechobecnych trendów i klasycznych norm. Jedni inspirują się rosyjskimi bajkami, drudzy “liftingują” ubranie chłopstwa i zaścianka. Ich twórczość, wbrew tendencjom panującym na światowych wybiegach, rozwija się własnym torem.

Niestety daleko nie każdy potrafi docenić dorobek młodych krawieckich talentów. Mimo, że rynek dóbr luksusowych w Rosji jest rozwinięty bardzo dobrze, a na głównych ulicach Moscov City aż się jarzy od butików popularnych marek, większość Rosjan nie ufa gustom rosyjskich projektantów, żyjąc wg. prostej i chyba znanej nam maksymy “co zagraniczne, to lepsze”.

“W Rosji mamy kilka tygodni mody. Niestety ta ilość nie przekłada się na jakość. W czasie fashion weeków z trudnością można znaleźć choćby 2-3 nośne kolekcje” – przyznaje Anna Frost z rosyjskiego “Vogue”.

“W Rosji nie ma projektantów, którzy mogliby konkurować z europejskimi designerami. Nie jest rozwinięty przemysł fabryczny, a kolekcje są szyte z wielkim pośpiechem (ok. 2 tygodni do pokazu). Nie istnieje także sprawnego systemu licencjonowania. Eksport za granicę ubrania z metką “made in Russia” graniczy z cudem” – dodaje dziennikarka.

Modowa mapa wschodu

Głównymi przystankami na modowej mapie wschodu są fashion weeki, skupiające śmietankę rosyjskiej elity i postacie show biznesu. Mercedes Benz Fashion Week Russia, uważany za największy i najbardziej ekskluzywny tydzień mody we wschodniej Europie, co sezon pęka w szwach od ilości zagranicznych VIP-ów.

Diane Pernet, krytyk mody, która już po raz drugi gościła na moskiewskim czerwonym dywanie przyznała, że choć poziom Rosyjskiego Tygodnia Mody już dorównuje jego nowojorskiemu lub berlińskiemu odpowiednikom, twórczość tamtejszych projektantów wciąż spotyka się z brakiem akceptacji zachodniego świata. “Rosyjska moda ma ogromny potencjał, który niestety nie jest zagospodarowany. Młodzi projektanci (moim absolutnym faworytem jest Vika Gazinskaya) potrzebują doświadczonych mentorów, którzy nauczą ich tworzenia dochodowych i nośnych kolekcji” – mówi blogerka.

Kolekcje rosyjskich projektantów nadal nie potrafią zbudzić zainteresowania europejskich buyerów. Europejczyk, mający pod ręką Chanel, Dior czy Gucci, raczej nie sięgnie po ubranie od wschodnich designerów. A szkoda.

Mając na rynku setki luksusowych marek, tworzących ubranie według sezonowych tendencji, coraz rzadziej zaskakuje nas twórczość “ sprawdzonych” gigantów. Potrzebujemy nowej fali, świeżego powiewu, nowatorskiego spojrzenia. Może warto zajrzeć do rosyjskiego podwórka?

Eustachy Bielecki

sesja zdjęciowa Tatler Russia, grudzień 2011

Reklama
Reklama