Szabatin projektantką?

Szabatin projektantką?

Ostatnimi czasy moda staje się coraz powszechniejszą rozrywką (ba, elitarnym sportem) polskich i zagranicznych celebrytów. I choć wykształcenia w obszarze projektowania ubioru gwiazdy najczęściej nie mają, ich aspiracje są ogromne - wyjścia na szerokie wody biznesu mody rzecz jasna.

Fryzjerzy, dziennikarze, aktorzy czy tancerzy biorą się zatem za igłę, inwestują w nitki i "tworzą" kolekcje. Śmiech na sali? Nie zawsze.

Reklama

Jednym z nielicznych wyjątków od tej smutnej reguły jest Ewa Szabatin, polska tancerka i czołowa bywalczyni pokazów w Soho, która również postanowiła zostać projektantką. I choć po obejrzeniu jej najnowszej kolekcji (pokaz miał miejsce 28 marca w jednym z warszawskich klubów), uczucia miałem dość mieszane (no nie jest to jeszcze poziom Chanel czy nawet Zienia), projektowania Ewa powoli się uczy, nabiera wprawy. Wychodzi coraz lepiej.

Kolekcja spójna, kolorystyka ciekawa, a formy niezwykle - jak na polskie warunki - oryginalne. Idealnie dopasowany do figury surdut, spektakularne maksi sukienki, a do tego przewijająca się przez całą kolekcję seksowna przeźroczystość.

Niemniej jednak w modzie jak w życiu, nie wszystko może być idealne. Fatalny dobór modelek do pokazów dawał się w znaki. Biedne dziewczyny na wysokich szpilach w żółwim tempie w rytm niezwykle depresyjnej muzyki stąpały po wybiegu... bardzo nieśmiało. Jedne miały na twarzy dziwny grymas (nazywany potocznie "fashion dziubek"), inne po prostu były przestraszone. Nigdy nie powiedziałbym, że są to uczestniczki plebiscytu Miss Warszawa 2012. No cóż.

Eustachy Bielecki

Reklama
Reklama