Zrzucić wagę każdy może...

Zrzucić wagę każdy może...

Kto z nas nie marzy o pięknej, szczupłej sylwetce. Jednak droga do niej jest najczęściej długa i kręta, o czym zapewne przekonał się każdy, kto podjął próbę odchudzania.

Około 60% Polaków zmaga się z otyłością lub nadwagą. Prawie 40% nastolatek ma już za sobą próby odchudzania. Wśród dorosłych kobiet z nadwagą aż 80% jest - albo kiedyś było - na rozmaitych dietach. W ubiegłym roku co czwarty dorosły Polak podjął próbę odchudzania się, a różnego rodzaju - w dużej części nafaszerowane chemią - środki wspomagające kosztowały ich... ponad 70 milionów złotych!

Reklama

A efekty są, jeśli chodzi o sylwetkę, takie sobie. Bowiem 30 milionów komórek tłuszczowych bazujących w ciele dorosłego człowieka o prawidłowej wadze, które – jak już powstaną – to po prostu są i żadnym, nawet najbardziej cudownym „pożeraczom tłuszczu” unicestwić się nie dają.

Podczas diety swojego właściciela po prostu się kurczą, ale są... i czekają na koniec odchudzania. I jeśli wtedy zaczniemy jeść bardziej kalorycznie, niż organizm tego potrzebuje i może spalić, za nic przy tym mając wspomaganie prawidłowej przemiany materii, nabierają masy. Każdy przybrany kilogram to następne komórki, a ich liczba przy dużej nadwadze może dojść nawet do 100 milionów.

Lżejszym lżej

Większość Polaków chciałaby poprawić swoją sylwetkę, ale nie ma cierpliwości do diet, rzadko korzysta z siłowni, gabinetu kosmetycznego, solarium, aerobiku, łaźni, sauny czy masażu. A bez tego schudnąć trudno – cudów nie ma!

Najbardziej efektywna, nieskutkująca efektem jo-jo, jest utrata 1 kg w ciągu tygodnia. Bardzo szybkie chudnięcie powoduje, że organizm pozbawiony dostatecznej ilości jedzenia wolniej spala tłuszcze. Po prostu je oszczędza. Do odchudzania, by przyniosło pozytywny skutek, trzeba podchodzić z pozytywnym nastawieniem, nie można diety i wzmożonej aktywności fizycznej traktować jako kary za swawolne i bez ograniczeń pochłaniane kaloryczne smakowitości.

I choć prawie połowa Polaków ankietowanych przez Centrum Badania Opinii Społecznej nie korzystała z usług umożliwiających poprawę wyglądu i nie uprawia sportu, to 82% dbanie o własną sylwetkę uznaje za okoliczność sprzyjającą powodzeniu w życiu osobistym i jest istotną sprawą w życiu zawodowym.

Przez, czasami wąskie, drzwi kariery zawodowej szczuplejszym przejść łatwiej. Warto schudnąć – jeśli nawet nie dla możliwości awansu, to dla zdrowia na pewno.

A mniejsza waga to niższe ciśnienie tętnicze krwi, właściwy poziom cholesterolu i glukozy we krwi, zmniejszenie ryzyka chorób tzw. cywilizacyjnych – przede wszystkim choroby wieńcowej i schorzeń układu pokarmowego, odciążenie kości i stawów. Osobom szczuplejszym łatwiej wykonywać zwykłe czynności codzienne, takie jak: wchodzenie po schodach, schylanie się czy nawet wsiadanie i wysiadanie do samochodu czy tramwaju. Nawet łatwiej dogonić szczęście.

Da się schudnąć, naprawdę!

Każdy, kto kiedykolwiek się odchudzał, wie, jakie to jest trudne, ile silnej woli wymaga. Ale da się schudnąć, choć jednym trochę mniej, innym trochę więcej – to nie jest większy problem. Sztuką jest utrzymanie wagi i niedopuszczenie do efektu jo-jo, zmory wszystkich odchudzających się.

Organizmowi, który w pierwszym okresie diety buntuje się przeciwko ograniczeniom, należy pomóc, sięgając np. po zioła lub gotowe, specjalnie skomponowane preparaty roślinne, które oczyszczają organizm, a przede wszystkim regulują przemianę materii.

Rubensowskie kształty nie wzbudzają dziś zachwytu, nie są pragnieniem kobiet, a i panowie też z reguły wolą, gdy ich partnerki mieszczą się w sukienkach w rozmiarach raczej średnich. Dla siebie przede wszystkim, dla swojego zdrowia, ale też i ze względów estetycznych, warto pozbyć się, albo przynajmniej poważnie zredukować, nadwagę. Zapomnijmy jednak o chemicznych spalaczach kalorii. Może pomogą na jakiś czas pozbyć się kilku tłustych fałdek, cieszyć oko płaskim brzuszkiem, ale przyjdzie czas, że wątroba, trzustka, żołądek czy jelita zemszczą się za takie kuracje. Namawiamy na przyjrzenia się, co z obfitości Natury da się wykorzystać w procesie odchudzania.

Taka na przykład pokrzywa

Choć już w starożytności i średniowieczu znano jej właściwości odżywcze, regulujące przemianę materii oraz zdolność do tamowania krwawienia, dopiero w czasach nowożytnych zabrano się w naukowy sposób za jej badanie. I naukowcy nie mogli wyjść z podziwu nad leczniczymi talentami tego ziela. Jest niezwykle bogata w witaminy i sole mineralne (mikroelementy), a zawarta w niej sekretyna (hormony roślinne) pobudza czynności wydzielnicze żołądka, trzustki, wątroby i wpływa korzystnie na perystaltykę jelit, poprawia czynność komórek wątrobowych w stanach uszkodzenia miąższu tego ważnego organu! Znaleziono w niej także swoisty czynnik pobudzający funkcje trzustki. Zwiększa wydalanie moczu, a wraz z nim szkodliwych produktów przemiany materii, wytwarzanymi w zwiększonej ilości w czasie odchudzania.

Właściwości lecznicze octu jabłkowego odkryto już w starożytnym Egipcie. Kleopatra zażywała rozcieńczony wodą ocet jabłkowy po każdej obfitej uczcie kulinarnej, dzięki czemu słynęła ze wspaniałej figury i dobrego zdrowia. Ocet jabłkowy zawiera pektynę, która usprawnia procesy trawienia (pobudza wydzielanie soków żołądkowych i syntezę enzymów trawiennych, wspomaga metabolizm tłuszczów, a w rezultacie przyczynia się do obniżenia wagi.

Zmiana przemiany

W rozsądnej i mającej przynieść długotrwały efekt diecie nie chodzi o oszukiwanie żołądka. Kluczem do sukcesu jest takie przestrojenie organizmu, by czerpał z połykanych przez nas kęsów wyłącznie tego, czego dla sprawnej pracy potrzebuje. Każdy kęs pożywienia i łyk napoju zawiera składniki, jakie mogą okazać się przydatne organizmowi do budowy i regeneracji komórek. Resztę powinien po prostu wydalić jak zbędny balast. Żeby tak było, idealnie musi funkcjonować cały przewód pokarmowy, a jelita zwłaszcza.

Czy sami możemy mieć świadomy wpływ na lepszy metabolizm, czyli przemianę materii? Oczywiście, że tak. Trzeba tylko pamiętać o wzbogacaniu pożywienia odpowiednimi „pomagaczami”. Doskonale w tej roli spisuje się błonnik, wypróbowany sojusznik przewodu pokarmowego. Na szczególne pochwały zasługuje zwłaszcza ten pochodzący z babki płesznik (Plantago psyllium). Nie ma prawie żadnych wartości odżywczych, jednak jest niezbędnym składnikiem diety i substancją niezwykle ważną dla naszego samopoczucia.

Błonnik, choć nietrawiony w przewodzie pokarmowym, odgrywa znaczącą rolę w trawieniu i przyswajaniu innych składników pożywienia. Wpływa na ruch robaczkowy jelit (perystaltykę), zapobiega zaleganiu pokarmu w przewodzie pokarmowym i kału w jelicie grubym. Daje uczucie sytości, ale nie tuczy. Przyczynia się do obniżenia produkcji insuliny i cholesterolu. Ma dużą zdolność wchłaniania wody, pomaga kontrolować apetyt, działa oczyszczająco na jelita – wymiata niestrawione resztki pokarmowe.

W sytuacji, gdy co czwarty Polak i co druga Polka cierpią na zaparcia, preparaty zawierające dużą ilość błonnika to wypróbowani sprzymierzeńcy wszystkich dbających o prawidłową pracę przewodu pokarmowego. Działa skuteczniej, gdy przyswajamy go wraz z przyjaznymi dla flory jelitowej bakteriami kwasu mlekowego oraz fruktooligosacharydami.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca spożywanie 27–40 g błonnika w ciągu doby.

Frakcja rozpuszczalna błonnika (np. pektyny) zmniejsza zawartość kwasów żółciowych i cholesterolu we krwi. Dzięki temu pomaga hamować rozwój chorób krążenia.

Frakcja nierozpuszczalna (np. celuloza, ligniny) pobudza trawienie i stymuluje przewód pokarmowy do pracy. Zapobiega zaparciom, wzdęciom, pomaga zachować korzystną florę bakteryjną w jelitach.

Kaloriom stop!Pasta Primavera

Dietetyczne reżimy wykluczają jedzenie produktów słusznie na ogół uznawanych za tuczące i niezbyt zdrowe, lecz bardzo smacznych. Całkowite wyrzeczenie się ulubionych potraw połączone z ograniczeniem ilości pożywienia okazuje się niekiedy niemożliwe na dłuższą metę, a złamanie rygorów bywa źródłem utraty wiary w siłę własnego charakteru. Osoby podejmujące kolejne, nieudane próby schudnięcia nabierają przekonania, że są nieudacznikami, nie potrafiącymi poskromić nawet własnego apetytu. Popadają w nerwicę, naprawdę cierpią, gdy uczucie głodu w trakcie kuracji każe im myśleć tylko o zakazanym jedzeniu lub obsesyjnie liczyć kalorie.

No tak, ale są przecież osoby, które nie wyobrażają sobie życia bez pierożków, kluseczek, bułeczek, kopytek, ziemniaków i ryżu, czyli potraw zawierających mnóstwo węglowodanów, głównie w postaci skrobi. A przecież od nadmiaru węglowodanów tyjemy szybciej niż od nadmiaru tłuszczów. Dlaczego? Ponieważ węglowodany podczas trawienia rozkładane są na glukozę i w tej postaci przenikają do krwi. Część glukozy organizm zużywa na wytworzenie energii, lecz jej nadwyżki magazynuje w postaci tłuszczu. Można więc powiedzieć, że węglowodany są bardziej „tłuszczotwórcze” niż sam tłuszcz. Czyli, że kopytka bardziej nam „idą w bioderka” niż boczek.

Czy dla „bułeczkożerców” jest rada? Na szczęście tak, a z pomocą przyszła jak zwykle nauka – fasolamina, ekstrakt z białej fasoli cannellini, który neutralizuje spożytą skrobię, przez co zapobiega odkładaniu tłuszczu. Zatem: odchudza! Rozkład skrobi w organizmie odbywa się za pomocą enzymu alfa-amylazy produkowanego przez trzustkę. Ekstrakt z nasion fasoli zawiera neutralną substancję nazwaną fasolamina, która blokuje działanie alfa-amylazy zanim enzym zdąży przetworzyć skrobię na glukozę, a następnie tłuszcz. Oznacza to, że spożyte węglowodany nie zostają strawione. Ekstrakt z fasoli neutralizuje je, sprawia, że przelatują one przez układ pokarmowy i zostają wydalone. Nie gromadzą się w postaci tkanki tłuszczowej. Zatem dla poprawienia samopoczucia i zwykłej przyjemności jedzenia można bez wyrzutów sumienia zrobić od czasu do czasu wyłom w niskokalorycznym jadłospisie, zjeść coś pysznego, co jak wiadomo, jest zazwyczaj tuczące. Fasolamina w porę „rozbroi” bombę kaloryczną.

Nie dla wszystkich to samo

Odchudzając się, warto pamiętać, że to, co dobre dla jednej osoby, nie musi sprzyjać drugiej. Każdy organizm różni się nieco, choćby wydajnością przyswajania witamin, stąd odmienne mogą być skutki pozostawania na takiej lub innej diecie. Zbyt długie i surowe diety nie są bezpieczne. Grożą nie tylko niedoborami witamin i soli mineralnych, ale także m.in. wzrostem poziomu kwasu moczowego, którego nadmiar powoduje bardzo silne bóle stawów i kamicę pęcherzyka żółciowego.

Sztuka odchudzania to umiejętność wyboru. I to wcale nie wyboru między pustym żołądkiem a okrągłymi biodrami. Jeśli się wie, ile co „kosztuje” kalorii, wybrać jest łatwiej: porcja tortu czy 4 małe banany, tabliczka czekolady albo... 12 brzoskwiń, 5 średnich gruszek zamiast 10 dag parówek...I warto pamiętać o zasadzie „10 minut”: gdy masz ochotę na tuczące łakocie, odłóż to na „za 10 minut”. Odczekaj, ale jeśli apetyt nie minął, to zjedz, tylko maksymalnie zmniejsz porcję, a przed posiłkiem wypij szklankę wody.

Nagrodą będzie mniejszy rozmiar sukienki albo kąpielowego kostiumu. Powodzenia!

Ciekawostki

Prawidłowy obwód talii u kobiety powinien wynosić poniżej 80 cm (powyżej 88 cm świadczy o otyłości), natomiast u mężczyzny – do 94 cm (o otyłości świadczy obwód powyżej 102 cm).

Człowiek w ciągu swojego życia zjada około 40 dorodnych prosiaków, prawie tysiąc kurczaków, prawie 7 ton warzyw i owoców, niemało pieczywa i sporo jeszcze innych smakowitości – razem około 30 ton! Zapijamy to prawie 50 tysiącami litrami płynów. Przeróbka takiej ilości pokarmu to ogromnie duża praca przewodu pokarmowego.

Z fotela na spacer

Aby stracić 1 kg, trzeba spalić aż 7 tys. kalorii. Godzinne siedzenie przed telewizorem „kosztuje” wprawdzie utratę 25 kalorii, ale o wiele lepiej przez ten czas szybko pobiegać, bo to strata 800 kalorii, ewentualnie pospacerować za kalorii 200. Można potańczyć walca za 350 albo przez godzinę zmywać naczynia za 230 kalorii. I zamiast jeździć windą, wpinać się przez 60 minut po schodach – to ubytek 800 kalorii. To akurat tyle, ile dołożymy sobie dwoma cienkimi kawałkami tortu albo dwoma niewielkimi, ale panierowanymi, kotletami schabowymi.

Źródło Zrzucić wagę każdy może...

Reklama
Reklama