Kilka słów o Vienna Fashion Week

Kilka słów o Vienna Fashion Week

Po raz pierwszy o Wiedeńskim Tygodniu Mody usłyszałem w czerwcu tego roku. Moja przyjaciółka, dziennikarka austriackiego „Flair”, zaproponowała mi, abym przyjechał jesienią do Wiednia i napisał kilka słów o ich Fashion Weeku. Zgodziłem się, pojechałem. Czytaj relację wprost zza kulis MQ Vienna Fashion Week 2011.

Wiedeń to miasto, w którym w naturalny sposób łączy się klasyka z nowoczesnymi trendami. Jest stolicą muzyki, dobrej kawy, a od niedawna także wysokiej mody. Trzecia edycja MQ Vienna Fashion Week przeminęła w okamgnieniu. Teraz - czas na podsumowanie.

Reklama

W czasie kilku dni na wiedeńskim wybiegu zobaczyłem naprawdę dużo (70 pokazów): od nowoczesnych strojów prêt-à-porter do wyszukanych sukni haute couture. Projektanci pokazali wysoką klasę i utwierdzili mnie w przekonaniu, że austriacka moda ma wiele do zaoferowania. I choć modowy kicz niekiedy przekraczał granice ogólnie pojętego piękna, kreacje epatowały nowatorstwem i oryginalnymi rozwiązaniami.

Pierwszego dnia marka Bipone przedstawiła fenomenalny austriacki haute couture, prezentując długie suknie w klasycznej czarno-białej kolorystyce. Kreacje dopełniały gustowne kapelusze oraz srebrne dodatki w najlepszych tradycjach minimalizmu. Wielbicielkom mody ulicznej polecam kolekcję casual marki ElfenKleid. Wełniane żakiety, asymetryczne koszule z dżerseju i czarne biodrówki w połączeniu z typowo męskimi butami dawały bardzo ciekawy efekt.

Zainspirowana wschodem Eva Poleschinski z Ep_anoui przyniosła na wybieg trochę orientu, prezentując suknie powyżej kolan w zestawieniu z małym damskim turbanem (bezapelacyjny trend przyszłego sezonu). „W swoich pracach obrazuję ludzkie emocje, oddaję klimat współczesnego społeczeństwa. Kreacje Epa_anuoi powinny zachwycać minimalizmem i tymczasem zaskakiwać swoją złożoną treścią” – powiedziała mi kreatorka.

Drugi dzień wiedeńskiego święta mody okazał się absolutnym sukcesem polskich projektantów. W premierowej kolekcji Natalii Jaroszewskiej myślą przewodnią były podróże i etniczne inspiracje. Kolorystyka pustyni, mocne brązy, etniczne czernie oraz afrykańskie wzory dokładnie przekazały klimat egzotycznych wypraw polskiej projektantki.

Z kolei lekkie zwiewne suknie Agaty Wojtkiewicz w wysmakowanych barwach mlecznej kawy i sorbetu to najlepsza propozycja na słoneczny wiosenny poranek. Przyjemny jedwab i bawełna w zestawieniu z minimalistyczną estetyką krojów dawały fenomenalny efekt. „Kolekcja „6AM” powstała na bazie inspiracji związanej z atmosferą przyjemnego poranka. Jest to niesamowity moment wejścia w nowy dzień, nową rzeczywistość. W sukniach dominuje przyjemna pastelowa kolorystyka, zaczerpnięta wprost z dziecięcej pasteli” – tłumaczy kreatorka.

Kolejny dzień przyniósł na wybieg trochę awangardy. Futurystyczna kolekcja Kayiko absolutnie podbiła moje serce nowatorskim podejściem do materiału. W kreacjach dominowała przyblakła czerń, rozbawiona gdzieniegdzie ciemnym fioletem. W długich kardaginach o przedłużonej talii, gustownych tunikach czy w efektownych maxi swetrach najważniejsze były akcenty (asymetryczne kroje, kiczowate skarpety, sandały na platformie). To one zgodnie z zgodnie z zamysłem projektantki Karin Oebster, odgrywały kluczową rolę w jej wiosennych kreacjach.

Tekst: Eustachy Bielecki

Reklama
Reklama