Agnieszkę Kotońską wyniósł do sławy program "Gogglebox. Przed telewizorem", a raz zyskaną sławę, trudno puścić. Dlatego Agnieszka została influencerką z Instagrama, racząc nas od czasu do czasu tekstami motywacyjnymi.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że - jak się okazuje - przynajmniej niektóre z tych tekstów nie są jej! Afera wybuchła w związku z wpisem o treści:
"Za gruba, za chuda, za młoda, za stara. Głupia, samolubna, dla kasy zrobi wszystko, zła matka, sztuczna, ohydna i mogłabym tak wymieniać i wymieniać... SZOK! Nie wierzę, jak wiele osób na świecie jest nieszczęśliwych i sfrustrowanych. Obrażanie kogoś uważane jest za konstruktywną krytykę?! (...)"
Wymierzony w hejterów tekst uderzył rykoszetem w samą Kotońską. Bo internauci wytropili, że prawdziwą autorką tych słów jest autorka bloga "Dla dobrego samopoczucia". Zaalarmowana przez swoich fanów blogerka poprosiła fanów o pomoc. No i się zaczęło...
Początkowo Kotońska tylko kasowała niepochlebne komentarze:
A może by się pani odniosła do KRADZIEŻY?! Czy będzie pani w nieskończoność milczeć i udawać ze nic się nie stało? Wstyd!!! - pisali fani na Instatramie
Ostatecznie Agnieszka Kotońska musiała przepraszać. Napisała:
Witam wszystkich serdecznie. A w szczególności @dla_dobrego_samopoczucia. Skradzione, udostępnione, pożyczone - od zajebistej BABKI, choć nie znam osobiście, to muszę przyznać że teksty są świetne i kobietka z internetu mnie inspiruje. Tekst pożyczyłam, za co przepraszam. Dziękuję, że Pani jest! Ps. Jeszcze coś pożyczę od ciebie, ale obiecuję, że podpiszę to milion razy, zanim puszczę w świat. Jak widać, idealna nie jestem, ale do własnych błędów umiem się przyznać.
Może przynajmniej Agnieszka czegoś się nauczyła. Podoba Wam się to, jak wybrnęła z sytuacji?