bynamesakke, czyli historia poszukiwania idealnego T-shirtu [WYWIAD]

bynamesakke, czyli historia poszukiwania idealnego T-shirtu [WYWIAD]

- Nasze hasło mówi: "Make your own story in life". Nieważne, co ubierasz, ważne, jak się w tym czujesz. To ty masz tworzyć historię o sobie, a nie ciuchy - mówi Izabela Keyes-Krysakowska, współtwórczyni polskiej marki bynamesakke.

Reklama

Styl.fm: Podczas researchu znalazłam kilka artykułów na temat historii marki, ale nigdzie nie było informacji na temat nazwy. Dlaczego bynamesakke?

Izabela Keyes-Krysakowska: Naszym wyjściowym produktem jest basicowy T-shirt z supima cotton. Od początku wiedziałam, że żadnego logo nie będzie na tych koszulkach, więc stwierdziliśmy, że nazwa marki praktycznie musi nie mieć nazwy. Pojechaliśmy do firmy brandingowej do Anglii i ostatecznie wygrała propozycja bynamesakke. Wybór padł na tę nazwę, ponieważ jest najbardziej skomplikowana, przeróżnie można ją wymawiać. Nie ma też dokładnego przetłumaczenia na polski, ale jest to tzw. dziedziczenie imienia. Dwa "k" na końcu od naszych nazwisk.

Czyli taki też jest koncept marki? Żeby było bez nazwy, żeby każdy mógł to idealnie dopasować do siebie?

I.K.-K.: Dokładnie o to chodziło w tej historii. Nasze hasło mówi: "Make your own story in life". Nieważne, co ubierasz, ważne, jak się w tym czujesz. To ty masz tworzyć historię o sobie, a nie ciuchy.

bynamesakke (7)

Na stronie marki (bynamesakke.com) czytamy o źródłach, że jest to "historia tworzenia ubrań dla każdego i poszukiwania idealnego T-shirtu". Jaki więc jest ten idealny T-shirt? Jaki powinien być? Znaleźli Państwo odpowiedź na to pytanie?

I.K.-K.: Jesteśmy dumni z tego, że mamy certyfikat supima-cotton. Nie wiedzieliśmy od początku, że jest to naszym założeniem, ale po trzech latach poszukiwań idealnego materiału, trafiliśmy na tę doskonałą, miękką w dotyku bawełnę. Żeby powstał idealny T-shirt, musi być po prostu idealna bawełna - krótka piłka. Krój krojem, ale chodził głównie o ten feeling, że ma się na sobie drugą skórę. Prawdę mówiąc, ja cały czas poszukuję idealnego T-shirtu...

To znaczy, że poszukiwania nadal trwają, a T-shirt idealny jeszcze nie powstał?

I.K.-K.: Jesteśmy coraz bliżej, ale wydaje mi się, że na tym to polega, że ciągle szukamy i chcemy lepiej.

Jakiś czas temu czytałam informację, że Państwa marka jako jedyna ma w Polsce ten certyfikat supima cotton. Czy to nadal aktualne dane?

I.K.-K.: Tak, jesteśmy nadal jedyną polską marką z tym certyfikatem.

Zastanawiające jest to, że w Polsce jest teraz natłok szarej, melanżowej dresówki, ale nikt nie chce skupić się na jakości, tylko idzie się na ilość, za trendem, że Polacy chcą to nosić.

I.K.-K.: Melanżowy kolor to teraz mój koszmar! Polska nie odkryła Ameryki, przecież sławne bluzy w Stanach Zjednoczonych są robione właśnie z melanżu. Dresówka u nas jest tania, więc ludzie to robią. W naszej nowej kolekcji też będzie, ale jako uzupełnienie i przede wszystkim nie w szarym kolorze.

Mamy też w Polsce modę na polską modę. Powstaje coraz więcej marek i wiele z nich nastawia się od razu na nachalność i inwazyjność, na gwiazdorskość. W bynamesakke jest zupełnie inaczej. Czuje się ekskluzywność, ciągłe pozostawanie w niszy, mimo że marka ma wierną klientelę, również wśród gwiazd. Czuje się wolność i niezależność.

I.K.-K.: Cieszę się, że jest to zauważalne dla kogoś spoza marki, bo właśnie takie jest nasze zamierzenie. Namawiano nas na pokaz mody, na wyjście do mediów, ale jeżeli mamy być uczciwi wobec całego pomysłu, nie zrobimy tego. Nasze hasło mówi przecież: "make your own story in life". Jeżeli ktoś chce T-shirt, to niech go kupi i tworzy z nim własną historię.

Mimo, że butik marki jest w komercyjnym miejscu, jakim są Złote Tarasy w Warszawie.

I.K.-K.: Złote Tarasy to wybór wyłącznie biznesowy. Padło na taką lokalizację, ponieważ niestety polska ulica umiera. Niektóre sklepy są na pewno sukcesem na ulicach, ale dla mnie ważny jest foot traffic, który jest w galeriach handlowych. Bardzo też wierzę w Internet, bo to produkt idealny na sklepy internetowe.

A kiedy był przełom?

I.K.-K.: W 2010 roku, kiedy agenci z Grecji i Francji zaczęli kupować i sprzedawać nasze rzeczy. Od tego momentu w Polsce, a właściwie w Warszawie zaczęto się nami interesować. Pojawiliśmy się w pierwszym butiku, później w drugim, zaraz potem w trzecim. Kolekcje zaczęły się sprzedawać mimo tego, że miałam wyższe ceny niż aktualnie są i teraz produkt jest o wiele lepszy. Zaczęliśmy myśleć o sklepie stacjonarnym, chociaż pierwszym założeniem było prowadzenie jedynie sklepu internetowego. Po otwarciu butiku, zrozumiałam, że to jednak on jest podstawą, a sklep online dopełnieniem. Klient może dotknąć produktu i zobaczyć możliwości stylizacji pokazane przez kompetentnego sprzedawcę.

bynamesakke4

Jaka jest kobieta bynamesakke? Widzimy na ulicy osobę ubraną w tę markę i wiemy, że to ona.

I.K.-K.: To jest osoba świadoma siebie i swojego ciała, o kosmopolitycznym światopoglądzie. Jest przede wszystkim pewna siebie, bo człowiek niepewny siebie zawsze będzie ometkowany. To ktoś, kto wie kim jest, co robi i na czym stoi, ceni komfort oraz żyje zgodnie z filozofią slow life. Jeżeli chodzi o wiek, to raczej powyżej 25. roku życia, bo to mniej więcej okres, w którym człowiek nabiera świadomości kim jest i czego od życia oczekuje.

Jak Państwo to robią, że z jednej strony widać na pierwszy rzut oka ten komfort, chce się od razu wskoczyć we wszystkie projekty, ale z drugiej strony nie są one banalne. Koncept mówi o prostocie, basicu, ale jednak coś w tym jest, nie są to ciuchy nudne i całkiem zwyczajne. W czym tkwi ten kompromis i jednocześnie sukces marki?

I.K.-K.: Strasznie denerwuje mnie w polskiej modzie to, że nikt nie patrzy na detal, który de facto ma ogromne znaczenie w finalnym odbiorze. Poza tym, kolory. Banalne barwy są do zrobienia ot tak. To właśnie kolory są moją piętą achillesową.

Tak się składa, że proponują Państwo kolory, których nigdzie nie można dostać.

I.K.-K.: Cały czas zastanawiam się, jakie kolory bynamesakke chciałoby mieć w tym sezonie, a nie klientka czy trendy na rynku. Proces tworzenia palety jest skomplikowany i mam nadzieję, że kolory zawsze są bynamesakkowe.

Mam rozumieć, że marka chce od początku dyktować swoje własne trendy? Chociaż to słowo nie do końca do bynamesakke pasuje...

I.K.-K.: My jesteśmy właśnie trochę w opozycji do trendów. Chciałabym uniknąć w bynamesakke efektu fashion victim. Jest to marka o świadomości siebie i wolności, więc wcale nie musisz zakładać żółtego, bo jest akurat super modny.

À propos buntu przeciwko trendom... Obserwujemy dzisiaj na polskim podwórku boom na rodzimą modę, ale jednocześnie po drugiej stronie barykady mamy sieciówki z filozofią fast fashion - mówią, że są trendy, a faktycznie sprzedają nam modę byle jaką i słabą jakościowo.

I.K.-K.: Tutaj się nie zgodzę. Jest faktycznie dramat fast fashion, jeżeli mówimy np. o wykorzystywaniu ludzi do szycia za marne pieniądze. Natomiast w kwestii jakości, to jedna ze znanych sieciówek proponuje naprawdę dobrze odszyty produkt, w przeciwieństwie do polskiej mody.

To dość odosobniona opinia, bo większość narzeka na kiepską jakość sieciówek.

I.K.-K.: Rzeczywiście są marki, w których jakość jest okropna. Ja mam z kolei duży problem z naszymi szwalniami, które nie chcą lub nie potrafią dobrze odszyć produktu. Niestety polska moda kojarzy mi się z brakiem dbałości o detal.

Jak przekonać Polaków, że to właśnie nie ilość się liczy, tylko jakość?

I.K.-K.: Wydaje mi się, że to nie jest do przekonania, bo każdy na tym świecie chce więcej, więcej i więcej... Podchodzę jednak do tego pragmatycznie. Moim celem jest otworzyć trzy sklepy w Polsce w strategicznie dobrych punktach. Nie chcę jednocześnie, żeby marka osiągnęła status ogólnodostępnej. Lubię tę niszę i to, że jak ktoś nas chce, to musi dojść do tych Złotych albo zamówić przez Internet. Naszym założenie na rozwój marki jest mniej - lepiej.

Wspomniała Pani, że nie ma polskiej mody ulicznej. Czy proces tworzenia się naszego streetu zaczął się i postępuje w jakimś kierunku czy wręcz przeciwnie?

I.K.-K.: Przez ostatnie cztery lata nastąpiły wielkie zmiany. W 2006 roku nie miałam w co się ubrać, a dzisiaj powstaje coraz więcej marek basicowych. Street look zdecydowanie zaczął rosnąć w siłę. Mam nadzieję, że ludzie będą jednak bardziej podchodzić do feelingu, a nie metki.

lookbook bynamesakke jesień zima 2014

Jaka będzie nowa kolekcja na jesienno-zimowy sezon? Widzimy już pierwsze przebłyski, ale jaki jest motyw przewodni, inspiracje, główne kroje, dominujące kolory?

I.K.-K.: Będzie to kolekcja "kocowa". Całym założeniem jest otulenie się w coś i pójście w miasto. Będą miękkie dzianiny, wełny, szale, które są jak koce. Mamy też nowy sposób farbowania T-shirtów, np. efekt rysowania ołówkiem. Nowością będą jeansy, które może nie są do końca wygodne (czyli miękkie), ale fajnie współgrają z T-shirtami. Wprowadzamy również sztuczne futro.

Zmieniamy też strategię kampanii. Do tej pory lookbooki czy lifestylowa sesja były z modelką, teraz będzie niespodzianka. Cała kolekcja będzie sukcesywnie spływać do sklepu do końca września.

Może to dobry zabieg, że każą Państwo na siebie czekać. Marki wprowadzały jesienno-zimowe kolekcje nawet od czerwca, a faktyczne zainteresowanie ciepłymi swetrami i grubymi płaszczami wzrasta dopiero pod koniec sierpnia.

I.K.-K.: To jest dla mnie największy dramat całego modowego biznesu. Widziałam już kolekcje na zimę 2016. To totalna abstrakcja, że można przewidzieć lub chcieć dyktować, co ludzie będą czy mają nosić za dwa lata. Jeżeli mówimy w marce o slow life, to jej działalność też taka powinna być. Być może ludzie chcą żyć w takim tempie, ale ja mówię "nie" - moja kolekcja będzie spływać do końca września. Niech wszyscy na to czekają! (śmiech)

Jakie plany na najbliższą przyszłość?

I.K.-K.: Podpisaliśmy umowę z dużym odbiorcą w Grecji. Skupiam się bardzo na zagranicznym rynku. Cieszę się z propozycji otwarcia sklepu w Wiedniu. Sądzę, że ten produkt i myślenie o marce są bardziej zrozumiałe dla klienta, który ma większą świadomość, nie ma kompleksów.

Nie jesteśmy jeszcze gotowi na koncept bynamesakke?

I.K.-K.: Jesteśmy gotowi, ale nadal myślimy "taniej - lepiej".

Właśnie sęk w tym, że Państwa marka wcale jest taka droga w przełożeniu na jakość. Bynamesakke mogłoby nakładać większą marżę, skoro jest jedyną w Polsce marką z certyfikatem supima cotton. Są marki, które nagle startują, ich twórcy okrzykują się od razu wielkimi projektantami, szyją byle co i żądają za to dużych pieniędzy.

I.K.-K.: Dlatego zmieniamy strategię marketingu, w której chcemy się skupić na pokazaniu unikalności całego założenia. Wierzymy, że nowa kampania przykuje uwagę  osób, na których nam zależy. W Polsce kompleksy nadal mają się dobrze, chociaż gonimy bardzo szybko. To "taniej i więcej" będzie się kisić jeszcze dość długo.

To ciągle pozostałości po minionej epoce.

I.K.-K.: Tak. W jakimś wywiadzie aktor kubańskiego pochodzenia Andy Garcia powiedział, że nie chce, żeby Kuba przestała być komunistyczna dlatego, że myślenie socjalistyczne we krwi ludzi pozostaje nie jedno pokolenie, tylko następne, następne i następne. Tak więc, żeby wypluć ten PRL z krwi, to jeszcze kilka pokoleń przed nami.

W opozycji do wspomnianej niszy: czy jest jakaś gwiazda, którą marka chciałaby ubrać, której styl wpisuje się w filozofię bynamesakke?

I.K.-K.: Ubieramy np. Maję Sablewską, która fajnie czuje się w tych ciuchach, one wpisują się świetnie w jej styl. Nasze projekty noszą też m.in.: Kuba Wojewódzki, Magda Gessler, Magda Mołek, Martyna Wojciechowska, Adam Sztaba, Maciej Musiał czy Karolina Korwin Piotrowska.

Tak naprawdę gwiazdy nie są moim największym marzeniem. Chciałabym zrobić zdjęcia ludziom mieszkającym w Austrii i Francji, którzy tworzą coś w obrębie swojego środowiska, piją kawę lub spacerują z psem w fajnych koszulach. Czy to są właściciele knajpy, czy kucharze, artyści, architekci. To nie ma być coś up, tylko down - taki właśnie projekt lepiej zobrazuje to, o czym jest marka. Gwiazdy gwiazdami, ale wierzę, że jak marka proponuje coś fajnego, to ludzie będą tego szukać, bez względu na to, czy ubrał to ktoś popularny.

Reklama
Reklama