Andrzej Chyra ostro o pedofilii w Kościele

Andrzej Chyra ostro o pedofilii w Kościele

Choć jest niewierzący, czuje się upoważniony do krytykowania Kościoła. W filmie W imię Małgorzaty Szumowskiej zagrał księdza homoseksualistę, lecz zarzeka się, że nie chciał wkładać kija w mrowisko. O ujawnianych aferach pedofilskich wśród duchownych mówi: "w ofiarach pękła pewna bariera i tych historii będzie coraz więcej".

Reklama

Andrzej-ChyraSłowa arcybiskupa Michalika, który przyczyn dewiacji księży szuka wszędzie, tylko nie na swoim podwórku, kwituje krótko: "to diabelska dialektyka". Andrzej Chyra zdradza, czy wierzy, że po obejrzeniu W imię Polacy uświadomią sobie, że wśród nas żyją homoseksualiści, i czy po zagraniu w scenie gejowskiego seksu potrzebował odpoczynku na planie komedii.

Rewolucji nie będzie

Czy W imię pomoże oswoić nas z tym, że Polacy to nie tylko heteroseksualiści? Andrzej Chyra nie patrzy na swój najnowszy film w taki sposób.

- Nie będzie miał tak szerokiego grona odbiorców, żeby mógł coś zmienić. Słyszałem już taki żart, że statystyczny Polak zobaczy go dopiero w telewizji albo kupi, gdy będzie dołączony do jakiejś gazety - żartuje aktor w rozmowie. - Do kin przychodzą ludzie, którzy zdają sobie sprawę ze zjawiska homoseksualizmu. Rewolucji nie będzie, ale jeśli film uświadomi jakiś promil społeczeństwa, to będzie już w porządku.

tmplp6he__4Diabelska twarz Michalika

Chyra podkreśla, że choć sam jest niewierzący, to czuje się upoważniony do komentowania działań Kościoła, bo bez pardonu ingeruje on dziś w życie publiczne.

- Zalew informacji o aferach pedofilskich to skutek rozwoju komunikacji i większej świadomości osób dotkniętych tym problemem - uważa. - Coraz więcej ludzi decyduje się dziś głośno wyrażać swoje zdanie i ma odwagę opowiadać swoje historie. Tych opisów może być w przyszłości jeszcze więcej. Wyleje się coś, co tkwiło w Kościele od dawna. Jednak mnie bardziej niepokoją wypowiedzi arcybiskupa Michalika, który pokazuje jakąś diabelską dla mnie twarz: że dzieci jak te diabełki ściągają tych niewinnych, niczego nieświadomych facetów w sutannach. To jest jakaś diabelska dialektyka.

W Kościele nie sami pedofile

Dlaczego w filmie temat pedofilii się zatem nie pojawia? - Prace nad scenariuszem trwały naprawdę długo i faktycznie na początku, przez krótki moment, pojawiło się hasło pedofilii. Padło wtedy pytanie: to co, mamy zrobić film interwencyjny albo kryminał? Wydało nam się to głupie, stwierdziliśmy, że w ogóle nie o to chodzi. Nie chcieliśmy w to mieszać dzieci - tłumaczy aktor. - Zaczęliśmy zmieniać pomysł na historię między ludźmi w jakimś sensie dorosłymi, w zupełnie innej sferze, bez wkręcania się w jakieś patologiczne formy pożądania. Bo nie chodziło nam o to o żeby oskarżać, że w Kościele są sami pedofile albo homoseksualiści.

Ostre sceny w filmie

Andrzej Chyra nie ukrywa, że miał świadomość fali krytyki za W imię, podobnej do tej, która dotknęła Macieja Stuhra za Pokłosie, ale nie stawia znaku równości między oboma filmami.

- Jest duża różnica. Pokłosie było naprawdę bardzo ostrym filmem, podczas gdy W imię to obraz w gruncie rzeczy bardzo łagodny. Oczywiście obawiałem się krytyki, ale uznałem, że dla tych, którzy teraz świadomie wybierają ten film idąc do kina, problemy pojawiające się na ekranie nie będą niczym nowym - wyznaje. - Ciekaw jestem za to reakcji tej części publiki, która za jakiś czas trafi na film w telewizji albo kupi na płycie. Mam jednak wrażenie, że W imię, mimo czasem ostrych scen, jest w pewien sposób subtelny, to film do rany przyłóż. W przeciwieństwie do Pokłosia, to nie jest obraz krytykujący środowisko.

Źródło: MenStream.pl

Reklama
Reklama