-
okruszek 2010-12-23 o godz. 19:10, odsłony: 3029
Narodziny Kubusia
Termin porodu miałam wyznaczony na 3-4lutego roku ale w tych dniach nic się nie wydarzyło. We wtorek, 5ego lutego pojechałam na USG (waga malucha 3643g, wszystko w porządku ale nie wiadomo kiedy mały zechce przyjsć na świat). Wieczorkiem poszliśmy do mojej siostry na imieniny. Już w drodze do niej (odległość od naszego mieszkania do jej jakieś 5 min spacerkiem) dziwnie się czułam. Rwa kulszowa ktora trwala już ze 3 tygodnie nasiliła się, bolał mnie dół brzucha, czułam rozchodzące sie spojenie, bolał kręgosłup i kłuło w pośladkach. Nie przeczuwałam jednak, ze to oznaki niedługo rozpoczynającego sie poordu. Zdążyłam jeszcze zjeść coś slodkiego :)
Późnym wieczorem, kiedy już polożyliśmy Mata spać i sami szykowaliśmy się do snu, zdążyłam jeszcze pokłócić się z mężem i to do tego stopnia, że poszedł spać do drugiego pokoju. Zapytałam się go tylko, czy jeśli coś by się zaczęło dziać czy mam go obudzić a on odburknął, że to zależy ode mnie.Położyłam się jakoś po 23ej ale dlugo nie mogłam zasnąć bo brzuch bolał. O godzinie 1:33 obudziłam się na siusiu i zorientowałam się, że prześcieradło jest trochę mokre. Najpierw pomyślałam,że to siusiu ale kiedy wstałam i znowu pociekło zdałam sobie sprawę, że to jednak wody i że zaczął się poród. W tym czasie obudził się synek i mąż wstał do niego bo miał bliżej i zdziwił się co ja robię na nogach taka rozbudzona. Zapytałam się go czy jedzie ze mną a on wtedy w żartach powiedział: nie mogłaś wybrać lepszego momentu? Śpiący jestem!!!
O 2ej poszłam pod prysznic i zaczęły się skurcze co 2-3-4 minuty. Nie były jakieś bardzo bolące ale regularne. Trochę się wystraszyłam, że możemy niezdążyć. Mąż zadzwonił w tym czasie po moich rodziców - tatę żeby nas zawiózł do szpitala i mamę żeby została z Matem. Dzwonił też do szpitala (na Solec) żeby dowiedzieć się czy są wolne miejsca - nie było żadnej rodzącej więc odetchnęłam z ulgą bo od początku tam chciałam rodzić (rodziłam tam Mata i byłam bardzo zadowolona z opieki).
W szpiatlu byliśmy jakoś około 3ej. Oczywiście badanko na izbie przyjęć i info, że mam rozwarcie na jakieś 2 palce mnie zdołowały bo skurcze nadal były regularne i coraz dluższe i boleśniejsze. Po tej caLej papierologii na izbie około 4ej trafiliśmy na oddział porodowy. Rodziliśmy w jedynej wolnej sali do porodów rodzinnych -> cytrynowej. Pozostałe sale były zajęte przez matki z dziećmi bo na położnictwie brakowało im wolnych łóżek.
O godzinie 4ej zostałam podpięta pod ktg i zbadana -> nadal rozwarcie na 2 palce.Podłamałam się trochę bo to mój drugi poród i miałam nadzieję, że będzie trwał krócej a nie dłużej a na to się właśnie zapowiadało. Po zapisie poszłam pod prysznic na poł godzinki i skakałam sobie na piłce, robiłam to dość intensywnie żeby przypieszyć rozwieranie się szyjki. Mąż w tym czasie siedział obok mnie i mierzył długość i częstotliwość skurczy -> były regularne!!! Po wyjściu spod prysznica wzięłam piłkę i skalałam nadal na niej, tym razem przy łózku. Mąż w czasie skurczu masował mi plecy co przynosiło ulgę. A w wolnej chwili bawił sie w fotografa i kamerzystę :) Ale mam świetną pamiątkę. Jestem mu za to bardzo wdzięczna :)
Około 6ej kolejne badanie i wiadomość, że brak postępu rozwierania szyjki!!! Popłakałam się, bo wiedziałam, że w tej sytuacji poród będzie trwał i trwał...a skurcze coraz bardziej bolesne... Były momenty, że ledwo dawałam radę. Poprosiłam położną o Buskolizynę (przy pierwszym porodzie podobno ją dostałam i zdziałała cuda, w ciągu 2 godz z rozwarcia 2 cm doszło do 10cm i bóli partych). Położna zapytała się mnie czy w nią wierzę, odpowiedziałam, że tak i za jakiś czas dostałam coś. Piszę coś bo nie wiem czy to była Buskolizyna (po pordzie lekarz rozmaiwał z położna jak wypisywał papierki, że żadne leki podczas porodu nie były podawane) czy może plcebo... Położna kazała mi,po wstrzyknięciu tego czegoś,leżeć ze 20 min bo ona teraz idzie do
drugiego porodu i nie może mnie kontrolować. Po jakis poł godzinie (była godz 7:15) przyszła, zbadała mnie i powiedziała, że rozwarcie jest na 5cm. Ucieszyłam się, że coś wreszcie drgnęło i zaczęłam liczyć ile mi jeszcze w takim razie może zająć poród skoro 3 cm rozwarcia przypadło na 30minut. Obliczyłam, że ok 9ej powinnam już mieć synka przy sobie. Poszłam sobie pod prysznic, znowu na piłeczkę. Rzeczywiście woda łagodzi skurcze bo momentami były niedozniesienia. Nie chciałam brać znieczulenia, chciałam pokazać, że jestem silna i twarda. Poza tym, pierwsze dziecko tez rodziłam bez znieczulenia i byłam z siebie dumna :D
Po pół godzinie wyszłam spod prysznica i jeszcze sobie pochodziłam i "potańczyłam" przy łóżku jak były skurcze ale zaczęły się robić inne. Położyłam się. Mąż zawołał położna -> przyszła inna bo tamtej zmiana już się skończyła. Zostałam zbadana, rozwarcie na jakieś 8-9cm ale miałam jeszcze trochę poleżeć podpieta pod ktg bo to jeszzce chwilkę potrwa. Po jakiś 2-3 normalnych skurczach
poczułam, że główka mocno napiera i zorientowałam się, że zaczęły się skurcze parte. Zaczęłam przeć bo to było silniejsze ode mnie, mimo, że powinnam była chwilkę się wstrzymać i właśnie podczas jednego z tych parć coś mnie zapiekło -> to pewnie wtedy doszło do pęknięcia...i wtedy też z mężem zobaczyliśmy wybrzuszenie zrobione przez główkę!!! Mąż co sił w nogach poleciał do położnej i zdał jej relacje, na co ona mu powiedziała (idąć do mnie), że to za wcześnie. Ale jak przyszła i zobaczyła to na gwałtu rety było szykowanie łózka i wołanie lekarzy!!! W ostatniej chwili przerobili łóżko i położna powiedziała mi, że jak bedę z nią współpracować, to mnie nie natnie. Kazała przeć, potem znowu, potem nie ale troche jednak poparłam.. Potem znowu przec i znowu i... otwieram oczy żeby zobaczyć jak wygląda sytuacja a oni mi kładą na brzuchu takiego małego, brudnego robaczka z ciemnymi włosami :) Mąż się popłakał ze wzruszenia. Wziął aparat i zaczął od razu strzelać foty i nagral jak przecina pępowinę :) Ja nie mogłam uwierzyć, że to już po wszytskim, że tak szybko, że tule mojego synka!!! Na filmie widać moje niedowierzanie, łzy szczęścia spływają po polikach, kłótnia z mężem dawno poszła w niepamięć, mamy kolejny cel w życiu do zrealizowania, jak ważny cel -> zdrowo i mądrze wychować naszego drugiego synka... I tym razem rownież zadałam mężowi pytanie: jak nasze dziecko będzie mieć na imię? (przy pierwszym porodzie też on wybierał, które imię bedzie pierwsze). Chwilkę się zastanowił i z dumą powiedział: Jakub Marcel :D
Potem mniej przyjemna część, bo szycie -> trochę popękałam i było potrzebne, potem sprawdzanie cewnikiem czy wszytsko z cewką jest ok, a potem sprawdzanie jak macica się obkurcza. To był tak okropny ból, że aż krzyczałam. A co tam, podczas poordu prawie wcale nie krzyczalam to teraz to nadrobię ;) Tak sobie pomyślałam i tak tez zrobiłam.
W tym czasie neonatolodzy, pediatrzy, zajmowali się Kubusiem. Waga 3540g (a USG z dnia poprzedniego pokazało 3643g), 56cm długi i 10 pkt Apgar!!!
Potem trafił pod moją koszulę i pod kołderkę, żeby się trochę rozgrzał (jak widać na zdjęciu) :)
Juz po godz 10ej mieliśmy pierwszych gości -> przyjechali teściowe i szwagier. Teściowa przywiozła jedzenie, bo przecież cała noc mąż nic nie jadł i opadał z sił...
Na sali porodowej byłam do 17ej. Czekałam aż jakieś łóżko się zwolni. I cóż za zbieg okoliczności... Trafiłam do tej samej sali co wtedy i zajęłam to samo łóżko :D Mąż do 16ej był z nami, pomógł mi wziąć prysznic a w wolnych chwilach kiedy Kuba słodko sobie spał mąż też ucinał sobie drzemki na worku sako, tylko ja z emocji spać nie mogłam... :D :D :D
[URL=http://img520.imageshack.us/my.php?image=img7167xs6.jpg]
[URL=http://img517.imageshack.us/my.php?image=img7171cv6.jpg]
[URL=http://img152.imageshack.us/my.php?image=img7179mh4.jpg]Odpowiedzi (17)Ostatnia odpowiedź: 2010-12-27, 16:51:28
Okruszku, serdecznie gratuluję. Bardzo mnie wzruszył Twój opis. Szczerze mówiąc dał nadzieję, że może ten drugi poród nie będzie taki straszny ;)
Odpowiedz
Okruszku, też się poryczałam i tamte pierwsze chwile z Weronką wróciły.
Zdjęcie z Kubusiem jest bardzo wzruszające.
Wszystkiego dobrego dla całej Waszej rodzinki.
Okruszek jeszcze raz serdecznie gratuluje!
Jak czytam Twoj opis to juz sama nie moge doczekac sie tych wyjatkowych chwil. Zdjecie z maluszkiem pod koszula boskie :love:
Okruszku jeszcze raz gratuluję. Dzielna z Ciebie babka! :D
Wspomnienia wróciły..., ja też miałam jeszcze nie przeć, ale jak tu nie przeć jak dziecko się samo pcha na świat lol