Fashion Week Poland ss 2013 - Kto zbawi polską modę?

Fashion Week Poland ss 2013 - Kto zbawi polską modę?

Za nami kolejna łódzka modowa balanga. Co działo się na miejscu?

Reklama

Kilka dni po ukończeniu, gdy emocje spadają, a alkohol po afterach z krwi powoli ubywa. Kiedy na instagramie panuje spokój (przecież wszystkie fotki z pokazów i pierwszych rzędów, wszystkie dziubki na tle ścianki i pijane pyski z afterów były wrzucane na bieżąco), a Warszawa ponownie staje się polską stolicą mody. Czas podsumować to, co przez kilka dni oglądaliśmy w Łodzi. I nie chodzi tu tylko o pokazy, kolekcje polskich projektantów czy nieraz tanie zabiegi marketingowe stosowane przez naszych mistrzów nici.

Warto odpowiedzieć - przynajmniej postarać się odpowiedzieć - na jedno proste pytanie, które pojawia się po każdej edycji łódzkiego święta mody. Czy jesteśmy już na poziomie? A jeśli nie, (nie łudźmy się, nam do Nowego Jorku jak do księżyca) to w którym miejscu aktualnie się znajdujemy i w jakim kierunku zmierzamy?!

Nowa kasta bywalców

W tym roku na fashion weeku pojawiło się dużo buyerów. Czyli ludzi, do których od założenia jest skierowana kilkudniowa balanga, którą zwiemy modnym zamorskim określeniem Fashion Week. To właśnie oni są głównymi graczami na tym dziwnym i niestabilnym rynku. Od nich zależy finansowy sukces kolekcji oraz chleb codzienny projektanta. Bo tak naprawdę tylko oni - kupcy-handlarze - w tej branży operują pieniędzmi. Przecież ani wypożyczanie (bezpłatne!) ciuchów do sesji w magazynach, ani miła sympatyczna współpraca z lokalnymi celebrytkami i łamanego grosza projektantom nie przyniesie.

Na szczęście, z oczu organizatorów fashion weeka osłona "że wszystko jest ok, rozwijamy się!" w tym sezonie spadła. Ktoś tam na górze nareszcie zauważył, że moda - jak to każda inna gałąź gospodarki - powinna na siebie zarabiać!

Przygotowali akredytacje dla buyerów, nakarmili bezpłatnym schabowym w feszynłikowej stołówce, wlali kilka litrów bezpłatnego alkoholu w ich zapracowane żołądki, w końcu umiejscowili w pożądanym front row. Teraz czekamy na wyniki... A właściwie na charakterystyczną dla neoklasycznej teorii ekonomii niewidzialną rękę, która ponoć sama wszystko naprawi, ustabilizuje koniukturę i wyprowadzi rynek z kryzysu, rozpoczynając drogę ku długo wyczekiwanemu prosperity.

Mam nadzieję, że te 19-letnie dziewczyny z powagą na twarzy twierdzące, że są buyerkami czołowych polskich centrów handlowych naprawią całą sytuację. Gorąco w to wierzę!

Dziwna separacja

Od kilku sezonów nie da się nie zauważyć dziwnej gradacji gości. Dodam, że tak przewróconej hierarchii ważności nie widziałem nigdzie - ani w Berlinie, ani w Wiedniu, ani w Nowym Jorku. Nawet na kulejącym lwowskim Fashion Weeku tak nie ma. Mowa o niegodnym traktowaniu rodzimych (polskich) dziennikarzy, którym nota bene Fashion Philosophy zawdzięcza swoją sławę i popularność.

Podczas gdy zagraniczni blogerzy (nieznani na szerszą skalę poza granicami Fashion Tentu na Łódzkim FW) mają na swoje potrzeby bezpłatnych asystentów, serdecznie zaoferowanych przez organizatorów, oraz miejsce w pierwszych rzędach - przedstawiciele polskich mediów powinni posłusznie tłuc się na trybunach i pisać swoje relacje w ciemnym niczym piwnica pomieszczeniu zwanym press room. Szczerze? Nawet na pokazie Diane Von Furstenberg na NY Fashion Week siedziałem bliżej wybiegu, niż na łódzkim show Maldorora.

Czy organizatorzy rzeczywiście myślą, że zagraniczni dziennikarze pojawiają się w Łodzi w większej ilości, niż ich polscy koledzy po fachu? Bzdrura! Zagranicznych dziennikarzy nie jest wcale tak dużo. To właśnie dlatego na miejscach przeznaczonych ponoć dla przedstawicieli modowej prasy z zagranicy wylądowały celebrytki i inne osóbki, którym udało się zdobyć przychylność "sadzaczy".

Gdyby Noe pracował w modzie

Polygon ss 2013

Wreszcie o modzie... bo tak naprawdę od samego założenia o nią chodzi w tym całym harmiderze. Czy polski przemysł odzieżowy gotowy jest do podboju świata? Z inwazją warto jeszcze poczekać! Czy nasi projektanci dorównują swoim zagranicznym kolegom? Aspirują, uczą się od najlepszych. Niemniej jednak w ich modzie brakuje pierwiastka biznesowego. Wciąż.

Maldoror ss 2013

W tym miejscu przypomniała mi się rozmowa z jednym nimieckim buyerem, który kilka sezonów temu wziął udział niemalże w każdym (!) pokazie na Fashion Weeku. Na pożegnanie i jako odpowiedź na moje pytanie "Jak się podobało?", rzekł bez zastanowienia - "Polska moda ma jedno wyjście - wszystko, co tu zobaczyłem trzeba oblać benzyną i spalić!" Agresywnie, trochę przesadził. Ale pierwiastek zdrowego rozsądku w tym jest.

Ptaszek ss 2013

Co robić, gdy projektanci nie tworzą z myślą o kliencie? Owoce takiego podejścia możemy oglądać już od kilku sezonów na Fashion Weeku. Designerzy chwieją się pomiędzy sieciówkową nudą (Ptaszek), pełną przygnębiającej szarości (Nenukko) oraz niezrozumiałą awangardą nadającą się na halloweenową imprezę (Maldoror).

I choć ci ostatni - przedstawiciele mrocznego offu i nieposłusznego undergroundu - są na rynku jak najbardziej potrzebni, ich moda nigdy nie będzie maszynką do zarabinia pieniędzy.

Dawid Tomaszewski ss 2013

Polska moda wciąż czeka na swojego Michaela Korsa czy Ralpha Laurena. Czyli uniwersalne ubranie dla klasy średniej, które o krok wyprzedzi tendencje sieciówki. Ta komercyjna i jakże mainstreamowa działka jest w Polsce wciąż niezajęta. Ktoś chętny?

Anna Poniewierska ss 2013

Tymczasem, wracając do pokazów - gdyby Noe pracował w modzie i w dniu zagłady mógł wybrać projektantów, których w polskiej branży warto ocalić (uwaga, tu mówię o tych, kto wziął udział w fashion weeku). Kogo by wziął ze sobą do Arki?

Michał Szulc ss 2013

Polygon za niepowtarzalny styl londyńskiej ulicy. Michała Szulca - za to, że nie skanuje, tylko kreuje. Annę Poniewierską - proste ubranie, skierowane do masowego odbiorcy. Nic dodać, nic ująć. No i oczywiście Maldoror - na pociechę miłośnikom awangardy.

p.s. Nie wspomniałem o Dawidzie Tomaszewskim (diabelsko utalentowany projektant z Berlina), ponieważ trudno go odnieść do polskiej mody. Przed nim - wielki świat i jeszcze większa kariera.

Eustachy Bielecki

Zobacz także: kontrowersje wokół Łukasz Jemioł Basic, mroczny klimat Berlina od Maldoror, esensja londyńskiej ulicy Polygon, brzydota Piotra Drzała

Reklama
Reklama