Czy spadek to zawsze dar od losu?

Czy spadek to zawsze dar od losu?

Która z nas nie marzyła kiedyś o przeprowadzce do domku z ogródkiem czy niespodziewanym, ale za to pokaźnym spadku? Agnieszka, bohaterka książki „Ostrożnie z marzeniami” , odziedziczyła po zmarłym wujku stary dom. Szybko się zorientowała, że bynajmniej nie był to uśmiech Fortuny, ale raczej jej szyderczy rechot…

Reklama

Pamiętacie film „Starsza pani musi zniknąć”? Bohaterowie grani przez Drew Barrymore i Adama Sandlera w obronie swojego prawa do spokoju wstąpili na wojenną ścieżkę ze współlokatorką – wyjątkowo uciążliwą staruszką. I choć wydawać by się mogło, że starsza pani to istota dosyć bezbronna. Bohaterka filmu potrafiła jednak skutecznie zatruć życie młodej parze. Podobna historia przytrafiła się Agnieszce, bohaterce książki „Ostrożnie z marzeniami”) Mai Kotarskiej.

Gdy dziewczyna dowiedziała się o spadku po zmarłym wujku, myślała, że wygrała los na loterii. Odziedziczyła piękny, stary dom z ogrodem. Cóż z tego, że ze współlokatorką? Była pewna, że z Sabiną Boszko, sympatyczną starszą panią, szybko znajdą wspólny język. Agnieszka nie wiedziała jednak, że w oczach staruszki była wrogiem, intruzem, którego jak najszybciej trzeba wykurzyć:

Sabina Boszko stała w oknie i zza niedokładnie zaciągniętej firanki obserwowała poczynania wroga. No, proszę, co za maniery, pomyślała. Ledwo wstało słoneczko, a ta wstrętna dziewucha już tu jest i węszy. Pewnie się nie mogła doczekać, żeby zobaczyć na własne oczy, co też ukochany wujaszek zostawił jej w spadku. Kompletny brak manier i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Taka to wyrwie nieboszczykowi poduszkę spod głowy, zanim zwłoki zdążą ostygnąć. Ale czego można się spodziewać po krewnej Tadeusza?

– Jedna krew, jedna zaraza, tfu! – prychnęła gniewnie. – Ty też jesteś na tej liście – poinformowała szarą kotkę kręcącą się po kuchni. – Jesteś jedyną rzeczą, którą ta Agnieszka jakaśtam dostała w całości. Teraz ma pół domu, pół sadu, pół trawnika i całą kotkę. Ale nic się nie martw, kochana, pani nie pozwoli cię skrzywdzić. Nie z takimi dawałyśmy sobie radę, co, Matylda? – Sabina wzięła kotkę na ręce i powędrowała do kolejnego okna, bo obserwowany obiekt na moment zniknął jej z oczu.

Sabina nie miała wątpliwości, że dziewczyna wróci, może nawet dzisiaj, dlatego bez zwłoki zabrała się do realizacji swojego najnowszego pomysłu. Postanowiła obrzydzić tej przybłędzie pierwsze chwile w nowym domu. Kolejne oczywiście też, ale nic na siłę. Najpierw należało rozpracować wroga, poznać jego słabe strony i wszelkimi dostępnymi środkami zmusić do odwrotu.

Wyjęła z puszki po herbacie pęk kluczy, które znalazły się w jej posiadaniu już dawno i nie całkiem legalnie, i zeszła na parter.

W dawno niewietrzonym wnętrzu panowały upał i zaduch, co niezwykle ją ucieszyło. Do pełni szczęścia brakowało jej jeszcze rozkładających się zwłok, ale tym deficytowym towarem niestety nie dysponowała. Postawiła więc na cuchnące naftaliną kulki na mole i stare szmaty przesycone stęchlizną. Z wnęki przy schodach zabrała używaną kocią kuwetę i umieściła pod kuchennym stołem.

– Kuweta zostaje, ale jeszcze dzisiaj kupię ci nową – powiedziała do Matyldy nieśmiało obwąchującej swoją własność. – Ale nie krępuj się, kochana, jeszcze raz możesz skorzystać – zachęciła. – Bardzo ładnie – pochwaliła kotkę. – Pamiętaj, że walczymy o większą przestrzeń życiową i jeśli każda z nas stanie na wysokości zadania, ten dom będzie nasz i tylko nasz!

Utrata narzeczonego, pomalowanie farbą samochodu przyjaciółki, nocne lekcje Flamenco, szmata w rurze wydechowej auta to tylko niektóre z licznych „atrakcji”, jakie pani Sabina zafundowała Agnieszce. Jak skończyła się ta „wojna podjazdowa” i kto wyszedł z niej obronną ręką? Przeczytajcie koniecznie książkę Mai Kotarskiej „Ostrożnie z marzeniami” (wyd. Prószyński i S-ka)

Reklama
Reklama