Blake Lively wraca na języki po tym, jak postanowiła wystartować z własną marką. Niestety biznesplan aktorki znanej z „Plotkary” nie przypadł do gustu jej fanom. Sprawdziliśmy, o co dokładnie poszło!
Nowa marka Blake Lively nie przypadła do gustu fanom
Od pewnego czasu Instagram Blake Lively zaczęły zalewać zdjęcia wysokoprocentowych trunków. Można by pomyśleć, że to jakiś haker próbuje wykorzystać jej zasięgi. Nic bardziej mylnego! To sama aktorka promuje w ten sposób swoją nową markę – Betty Buzz.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że sama wielokrotnie przyznawała, że nie pija alkoholu. Serialowa Serena van der Woodsen spotkała się z ogromnym hejtem ze strony internautów, którzy zarzucają jej hipokryzję.
Lively tłumaczy, dlaczego nie pije alkoholu
Gwiazda „Gossip Girl” w rozmowie z „USA Today” wyjaśniła, dlaczego woli pozostać abstynentką:
Nie piję alkoholu, ponieważ nie lubię jego skutków ubocznych.
Co więcej, aktorka dodała, że nie przepada za smakiem napojów alkoholowych. Sama jednak przyznaje, że z chęcią tworzy koktajle dla znajomych czy rodziny, a proces mieszania składników traktuje jak swoisty rytuał.
Wyświetl ten post na Instagramie
W instagramowym poście, który rozpoczyna promocję nowej marki alkoholowej, Lively przyznała:
Picie to nie moja działka. Ale na litość boską, smak już tak. Domowe przepisy. Świeże owoce. Oryginalne składniki. Wysokiej jakości alkohol. Żadnego badziewia. A do tego prawdziwa oszczędność czasu. Właśnie dlatego to zrobiłam.
Podzielone zdania internautów
Zdania internautów są podzielone. Niektórzy (m.in. Gigi Hadid) kibicują aktorce, podczas gdy inni czują się nieco zmieszani:
Co za dziwny sposób na promowanie własnego alkoholu, poprzez przyznanie, że picie go to nie twoja działka.
W komentarzach pod postem promującym markę czytamy:
Jak można w ogóle reklamować, a nawet produkować coś, czego samemu się nie konsumuje? Śmiechu warte!
Z podobną krytyką spotkała się ostatnio Jeniffer Lopez, która również wypuściła własną markę alkoholową, żyjąc u boku... byłego alkoholika.
