"Mąż całkowicie przejął kontrolę nad moim życiem. Nawet wylicza mi kalorie, bo twierdzi, że nie umiem zadbać o swoją figurę"

"Mąż całkowicie przejął kontrolę nad moim życiem. Nawet wylicza mi kalorie, bo twierdzi, że nie umiem zadbać o swoją figurę"

"Mąż całkowicie przejął kontrolę nad moim życiem. Nawet wylicza mi kalorie, bo twierdzi, że nie umiem zadbać o swoją figurę"

Zdjęcie ilustracyjne/Canva

Dbanie o zdrową dietę partnera/ki może być przejawem troski i miłym gestem. Jest jednak cienka granica pomiędzy ingerowaniem w to, co i w jakich ilościach je druga osoba, czyli ingerowanie w jej dietę, a chęcią zadbania o zdrowie bliskiej osoby. Czy da się rozróżnić te dwie rzeczy?

Reklama

"Zawsze był zaradny, charyzmatyczny i... władczy"

Mój mąż, nazwę go w moim liście Piotr, bardzo ingeruje w moje życie. Pewnie teraz wiele osób pomyśli, że trochę za późno się obudziłam i to moja wina, że poślubiłam człowieka, który mnie kontroluje. To znaczy, tak przynajmniej teraz myślę, że z jego strony jest to rodzaj kontroli, nadzoru. Bardzo młodo wyszłam za mąż, miałam wtedy 22 lata. Pierwsza prawdziwa miłość, pochodziliśmy z tego samego miasta, chodziliśmy nawet razem do klasy w szkole. Chciałam jak najszybciej wyrwać się z toksycznego domu, a Piotrek miał mi w tym pomóc. Pracował dorywczo w warsztacie kolegi, później sam założył biznes z częściami do samochodów.

Zawsze był zaradny, charyzmatyczny i... władczy. Ja jednak potrzebowałam kogoś takiego, kogoś, kto się mną zaopiekuje. A Piotrek zawsze był w tym bardzo dobry - uzgadniał plan dnia, robił listę zakupów, której musiałam się kurczowo trzymać, gotowałam według jego wskazówek, nawet sprzątałam tak, jak on mówił. Wtedy myślałam, że tak ma być, w końcu chciałam kogoś, kto mnie poprowadzi przez życie.

Kiedy na świat przyszły dzieci, cała moja uwaga skupiona była na nich. Zapomniałam o sobie, a nawet trochę o Piotrku, przez co zaczął być coraz częściej niemiły dla mnie. Były kłótnie, obraźliwe odzywki oraz obarczanie mnie winą za kryzys w związku. Tylko wtedy myślałam, że to naprawdę moja wina. Kryzys przeszedł, wszystko wróciło na właściwe tory.

kobieta z długimi kręconymi włosami siedzi smutna przy stole zdjęcie ilustracyjne/canva

"Jest mi najzwyczajniej w świecie przykro"

Po 20. latach małżeństwa zaczęłam zauważać, że zachowania mojego męża nie są do końca normalne. Zaczęło się niewinnie od weryfikacji mojej szafy - Piotr decydował, czego muszę się pozbyć. Zaczął kupować mi ubrania w zbyt małych rozmiarach. Próbowałam się w nie zmieścić, ale ciężko w sekundę schudnąć kilka kilogramów. Piotr robił to z premedytacją, żebym sama zaczęła myśleć o diecie. Ja jednak nie mam siły na żadne ćwiczenia, ciągle sprzątam i gotuję w domu, mam również pracę na pół etatu. A poza tym uważam, że jedzenie ma przede wszystkim smakować. Badania mam całkiem w normie, więc kilka kilogramów nie wiąże się z problemami zdrowotnymi.

Przyszedł jednak dzień, kiedy Piotrek zaczął liczyć ile zjadam kalorii i wypytywać, czy jadłam coś pomiędzy posiłkami. Wyrzucił z szafek wszystkie słodycze, zabronił mi piec ciast. Śniadanie jemy razem, jak tylko chcę zrobić kolejną kanapkę albo dosypać płatków to słyszę męża, że chyba już przesadzam i nawet mężczyzna tyle nie je. Ciągle podkreśla, że mam dopiero 42 lata, a nie dbam o siebie. On rzeczywiście na siłowni jest codziennie, tylko, że nie musi zajmować się domem, więc ma siłę na trening.

Przyznam, że nieraz płakałam przez jego docinki. Jest mi najzwyczajniej w świecie przykro. Nie chcę już dłużej czuć się jak jego własność. Boję się jednak przeciwstawić, to może zepsuć całe małżeństwo. Poza tym, może mój mąż ma rację, że kobieta powinna dbać o to, co je? A chodzenie na siłownie powinno być wpisane do listy jej codziennych obowiązków?

Co zrobić, aby cieszyć się z małżeństwa? Jak uniknąć rozwodu? Te porady sprawią, że znów się w sobie zakochacie i docenicie! Zobacz galerię!
Źródło: unsplash.com
Reklama
Reklama