Medialny szum wokół stanu Britney Spears zrobił się tak głośny, że piosenkarka postanowiła przerwać milczenie. Przypomnijmy: wczoraj pisaliśmy o tym, jakie poruszenie wywołały zdjęcia gwiazdy na świątecznej przepustce ze szpitala psychiatrycznego. Widzimy, jak Britney wychodzi z hotelu, w towarzystwie chłopaka i ochroniarza. Wygląda na wystraszoną i otumanioną lekami. To nie ta sama Britney, którą pamiętamy...
Natychmiast pojawiły się głosy, że choroba psychiczna gwiazdy jest niczym więcej jak manipulacją. To krewni i zespół Britney Spears z sobie tylko znanych powodów mieliby zamknąć wokalistkę w szpitalu psychiatrycznym.
Chcąc zapewne ostudzić nastroje, głos zabrała sama Britney. Wczoraj na Instagramie zamieściła krótkie wideo z wpisem o treści:
Chciałam się przywitać, ponieważ informacje na mój temat wymknęły się spod kontroli. Wow! Krążą plotki, padają groźby śmierci wobec mojej rodzimy i mojego zespołu i wiele innych szalonych rzeczy zostało powiedzianych - napisała. - Próbuję poświęcić chwilę dla siebie, ale wszystko, co się dzieje, jest dla mnie bardzo trudne.
Nie wierzcie we wszystko, co czytacie i słyszycie. Te fałszywe e-maile zostały stworzone przez Sama Lutfiego wiele lat temu... Nie napisałam ich. Udawał, że jest mną i komunikował się z moim zespołem za pomocą fałszywego adresu e-mail.
Moja sytuacja jest wyjątkowa, ale obiecuję, że w tej chwili robię to, co najlepsze. Może nie wiecie tego o mnie, ale jestem silna i walczę o to, czego chcę! Wasza miłość jest niesamowita, ale teraz potrzebuję odrobiny prywatności, aby poradzić sobie ze wszystkimi trudnymi sprawami. Gdybyście mogli to zrobić, byłabym dozgonnie wdzięczna. Kocham Was - zakończyła.
Sądzicie, że ta wypowiedź uciszy plotki?
Oto zdjęcia, które tak bardzo zaalarmowały fanów: