Alfie Evans nie żyje. Dwulatek zmarł dziś nad ranem

Alfie Evans nie żyje. Dwulatek zmarł dziś nad ranem

Zamarł Alfie Evans, dwuletni chłopczyk, który został odłączony w poniedziałek od aparatury podtrzymującej życie, wbrew woli rodziców. Chłopiec chorujący na rzadką chorobę neurologiczną odszedł nada ranem w sobotę, 28 kwietnia.

Reklama

Mój gladiator odłożył tarczę i zebrał skrzydła do lotu o godz. 2.30. Mam złamane serce – napisał na Facebooku ojciec Alfiego, Thomas Evans.

Opiekujący się Alfiem zespół medyczny ocenił, że doszło do nieodwracalnych zmian w mózgu, które pozbawiły chłopca zmysłów wzroku, słuchu, smaku i czucia, a dalsza terapia „nie jest w jego najlepszym interesie” i może być nie tylko „daremna” ale i „nieludzka”. Jednak ku zaskoczeniu lekarzy chłopiec żył jeszcze blisko cztery doby po odłączeniu aparatury. To skłoniło rodziców o zabieganie o zgodę na przeniesienie Alfiego do domu.

Alfie nie potrzebuje już intensywnej opieki medycznej. Otrzymuje do płuc litr tlenu, ale resztę pracy wykonuje jego organizm - mówił jeszcze w czwartek Thomas Evans.

Nie obudził się, wciąż walczy, ale zabiegamy o przeniesienie go do domu i podtrzymanie tam jego życia. Tutaj wydano już neurologiczną ocenę jego stanu i nie ma tu bezpośredniej opieki - stwierdził.

Do rodziny spływają kondolencje z całego świata. Los chłopca poruszył mnóstwo ludzi, którzy wspierali rodzinę w walce przeciwko "bezdusznym", jak to określano, lekarzom i sądom, którzy wydali na malca "przedwczesny wyrok śmierci". Na Wyspach i wielu innych krajach, w tym Polsce i Włoszech najgorliwiej wspierających Alfiego, trwały protesty w obronie życia chłopca. Papież Franciszek zaoferował dwulatkowi miejsce w rzymskiej klinice Bambino Gesu, gdzie chłopiec mógłby być poddawany dalszej terapii. Zgodny na przeniesienie nie wyraził jednak brytyjski sąd, argumentując, że podróż naraziłaby dziecko na jeszcze większe cierpienie.

Reklama
Reklama