Maja Sablewska uważana jest za specjalistkę od wizerunku. W swoim programie „Sablewskiej sposób na modę” pomaga bohaterkom poczuć się kobieco i wspiera je w szukaniu nowej drogi życia. Nie chodzi wyłącznie o tę wizualną, ale przede wszystkim wewnętrzną. Według niej, moda zaczyna się pod ubraniem, a inspiracje czerpie z własnego doświadczenia, ponieważ ciągu kilkunastu lat przeszła niesamowitą metamorfozę.
-Dawniej wyglądałam jak orangutan, goryl, małpa, można było mnie porównać do jakiegoś zwierzęcia. Miałam wystającą szczękę, chodziłam w kucyku i wielkich okularach. Dodatkowo miałam oponę dookoła własnej osi, która bardzo mi przeszkadzała. - zwierzyła się jednemu z portali.
Chęć akceptacji innych, a przede wszystkim pragnienie zaakceptowania samej siebie, skłoniły ją do skorzystania z zabiegów medycyny estetycznej.
- Chciałam poczuć swoją wartość, swoją naturalność - tłumaczy w wywiadzie dla "Grazii".
Z czasem jednak okazało się, że nie tędy droga. Granica między subtelną zmianą, a karykaturalnym efektem jest bardzo cienka, o czym, sama się przekonała. Zrozumiała, że sama zaprzecza temu, co próbuje wcielić w życie Polek. Pragnąc naturalności, bo o niej mowa, trafiła na psychoterapię.
-Zakończyłam półtoraroczną terapię. To było niezwykle ciężkie wyzwanie, ale jestem z siebie bardzo zadowolona. Udało mi się pokochać siebie. Kiedy kochasz siebie, to dopiero wtedy możesz obdarzyć prawdziwym uczuciem mężczyznę. Tak, jestem w nowym związku. On doskonale mnie rozumie i ogromnie wspiera w przemianie. Niech mój ukochany pozostanie tylko mój – opowiada dumnie.
Patrząc na zdjęcia Mai sprzed lat, musimy stwierdzić, że naprawdę ciężko ją rozpoznać. Cieszymy się, że wychodzi na prostą i trzymamy kciuki!