SI-MI to marka dla osób ceniących sobie oryginalny styl rodem z londyńskich ulic oraz wysoką jakość w przystępnej cenie. To odpowiedź na zapotrzebowanie wszystkich, którzy szukają pazura i podążają za hasłem marki „wyraź siebie!” To wyjątkowe projekty dla wyjątkowych kobiet, wykraczające poza schemat sezonowych kolekcji.
Janusz Bielenia jest właścicielem marki SI-MI. Doświadczenie biznesowe i krawieckie zdobywał w takich firmach, jak Puma, Próchnik, Sunset Suits czy Cosimo Martinelli. W 2005 roku otworzył studio szycia na miarę "BIELENIA". Mając liczne kontakty w branży odzieżowo-włókienniczej i chcąc spróbować czegoś nowego, postanowił stworzyć markę, która będzie sama nośnikiem tego, o czym jest.
Mona Kinal, jak sama o sobie mówi, kocha modę ze wzajemnością. Przez wiele lat była związana z korporacjami na całym świecie, m.in. Viacom (MTV, Nickelodeon, Comedy Central) , gdzie pracowała jako szef PR-u na ponad 110 rynkach. Po powrocie do kraju zajęła się rozwojem sklepu internetowego Mostrami.pl, gdzie pracowała 2,5 roku. Była jurorką w programie typu talent show "Projektanci na start". Aktualnie zajmuje się wieloma modowymi projektami, w tym prowadzeniem i wsparciem rodzimych marek modowych, w myśl obranego celu, jakim jest rozwój polskiego rynku mody. Z marką SI-MI jest związana jako brand manager, czuwa zarówno nad jej rozwojem handlowym, jak i komercyjnym.
Janusz Bielenia: Chciałem stworzyć markę, która będzie sama nośnikiem tego, o czym jest. W połowie 2013 roku pokazałem trzynaście pierwszych projektów Monie, a ona zachęciła mnie do wprowadzenia ich do Mostrami.pl
Mona Kinal: Prowadziłam w tym czasie Mostrami.pl i szukałam marek, które mają potencjał i będą się dobrze sprzedawać. Bardzo spodobały mi się te wzory i były jednocześnie świetnie zrobione.
J.B.: Korzystamy z bardzo wysokiej jakości włoskich tkanin: kaszmir z wełną, jedwab, bawełna z jedwabiem. Top tkaniny, top produkcja. Pomysły były bardzo unikalne, nowoczesne, ale jednocześnie łatwe do noszenia ze wszystkim, w każdym momencie w roku. To nie jest marka, która ma sezony. Można ją nosić zawsze i budować garderobę tylko w oparciu o te projekty.
M.K.: Tak i to jest bardzo ważny wyróżnik tej marki. SI-MI to koncept inny niż wszystkie, gdyż nie ma tu sezonowych kolekcji czy tematów, które zmieniają się z sezonu na sezon. Tutaj nowości pojawiają się cały czas, ale motyw stylu londyńskiej ulicy jest niezmienny. Co miesiąc wchodzi do sprzedaży wiele nowych propozycji, a ulubione modele wracają w różnych odsłonach. Dzięki szerokiemu i przekrojowemu asortymentowi, SI-MI oferuje możliwość skomponowania total looku. A dzięki fasonom oversize mogą je nosić także panie o różnych typach sylwetki.
Charakterystycznym elementem marki są tkaniny - wyraziste, różnorodne o ciekawych deseniach oraz nonszalancki, ale funkcjonalny design. Rzeczy pasują do siebie i nadają się do noszenia bez względu na pogodę, można je ze sobą zestawiać, tworzyć własne stylizacje i w ten sposób wyrażać siebie. To styl inspirowany londyńską ulicą, ale każdy może interpretować go po swojemu.
J.B.: Patrząc na tę świetną jakość i fajne projekty, chciałem, żeby ceny były jednak ciągle dostępne. Dlatego postanowiłem, że ubrania uszyte będą dobrze, ale nie przesadnie, żeby nie były kosztowne. Udało nam się to zrobić i wprowadziliśmy markę do Mostrami. Liczyłem, że będzie się sprzedawać parę sztuk tygodniowo, a od razu okazało się, że ludzie polubili markę i ubrania, jakie proponujemy.
M.K.: Ludzie faktycznie podchwycili styl proponowany przez markę i nie mam na myśli tylko stylu rzeczy, ale też określony styl pokazywania tych rzeczy - stylizacje, zdjęcia, a także charakter komunikacji - że jest to polska marka prezentująca street londyński, gdyż cokolwiek byśmy nie mówili, nie ma jeszcze streetu polskiego. Nie ma czegoś takiego, jak charakterystyczna polska moda uliczna czy styl polskiej ulicy. Natomiast Londyn ma swoją wyjątkową modę uliczną, której tutaj jeszcze żadna marka tak naprawdę nie pokazała w sposób kompletny. Chwycił też konsekwentny sposób komunikacji, to znaczy SI-MI jest z jednej strony marką niszową, ale z drugiej strony komercyjną, otwartą i dostępną.
J.B.: Marka jest teraz w okresie wielkiego rozwoju. Po pierwsze, butik na Mokotowskiej 63 otwarty w połowie czerwca. Wnętrze inspirowane jest ulicą Brick Lane w Londynie. Otwartość i inspirujący duch tego miejsca symbolizowany jest przez łańcuchy czy muzykę graną z deków i płyt winylowych. Po drugie, wystartował jednocześnie sklep online (si-mi.pl). Sprzedaż marki odbywa się też w Showroomie (shwrm.pl) i na Mostrami.pl (mostrami.pl). W tej chwili poszerzana jest także dystrybucja o sklepy stacjonarne w Polsce, a SI-MI jest już dostępne m.in. w butiku TUTU w Poznaniu. Planujemy obecność także w Trójmieście i Wrocławiu. To ważne, aby marka była faktycznie dostępna, nie tylko online, ale też żeby ją po prostu można było dotknąć i poczuć.
Styl.fm: Faktycznie mało informacji jest na temat marki w Internecie.
J.B.: Skupiamy się głównie na mediach społecznościowych. Prowadzimy bardzo sprofilowaną, ale konkretną i świadomą komunikację w odpowiednich kanałach.
M.K.: W dzisiejszych czasach media społecznościowe to podstawa. Facebook, Instagram, Tumblr, Pinterest czy We Hear It. Wszędzie tam jesteśmy i jesteśmy bardzo aktywni. Jesteśmy na HUSH-u (targi mody HUSH WARSAW - przyp. red.), będziemy na Audioriver. Teraz aktywizujemy się w bezpośrednim kontakcie z klientami, ale jesteśmy też w bardzo nieprzypadkowych miejscach. Bardzo zależy nam na tym, żeby to były odpowiednie miejsca, z odpowiednią filozofią. To nie ma być marka masowa. To ma być marka dla odbiorcy, który chce dzielić pewną filozofię promowaną przez SI-MI. Filozofię indywidualizmu, wolności, wyrażania siebie, realizowania siebie i swoich pasji, spełniania własnych marzeń, niezależności. Jeżeli ktoś takie przekonanie dzieli, to do tej marki trafia.
J.B.: Z tą filozofią marka już chwyta własne życie. Ludzie dzwonią, pytają co się dzieje. Na HUSH-u byliśmy zaskoczeni, bo większość sprzedaży mieliśmy do obcokrajowców, a klientki są w wieku 18-50 lat.
M.K.: Niedawno była w naszym butiku 50-letnia Francuzka, która po wejściu do sklepu powiedziała, że w końcu znalazła taką modę, jakiej szukała. Przyznała, że wszystkie marki, które odwiedziła są zbyt teatralne i wystudiowane, a tutaj jest luz, nonszalancja, nikt niczego nie narzuca. Tej klientce spodobał się też ten spójny koncept: ciuchów, sklepu i całej tej filozofii. Na tym to właśnie polega. SI-MI jako marka nie jest nachalne.
J.B.: Chcemy rosnąć, ale jednocześnie zachować niezależność i elastyczność. Produkujemy wszystko we własnym miejscu, mamy własne magazyny, szwalnię.
M.K.: SI-MI bardzo słucha klientek. Na przykład na HUSH-u przyszły panie i były zainteresowane kombinezonami. Powiedziały, że marzy im się kolor szary (wtedy był dostępny tylko kolor czarny). Dwa dni później przyjechał szary kombinezon. Przy odbiorze w butiku, panie stwierdziły, że jeszcze chciałyby coś w żywym kolorze, bo lato, więc dostały wariant niebieski. Szary i niebieski kombinezon to bawełna z jedwabiem, więc ten materiał pięknie się układa, jest miły w dotyku, a klientki to doceniają.
Tak, jak przekonujecie: "trzeba dotknąć, by zrozumieć".
M.K.: Też! Ludzie zakochują się w tej marce też po pierwszym kontakcie online, bo widzą pewien feeling i klimat. Ale faktycznie, jak przyjdą i dotkną tych ciuchów, to wracają i mówią: "chcemy więcej!", "chcemy coś jeszcze!". To bardzo cieszy i jest motywujące. Właśnie oto w tej marce chodzi, żeby klienci wracali, nosili te ciuchy z pasją, dobrze się w nich czuli i żyli w jakiś sposób tym stylem.
Skoro o klientkach... Na stronie głównej SI-MI czytamy "wyraź siebie", "wyjątkowe ubrania dla wyjątkowych kobiet". Na Facebooku dostajemy informację: " Modelka SI-MI - Ania Sakowicz - charakter, osobowość, piękno, wolność - czyli kwintesencja naszej marki". Jaka jest ta wyjątkowa kobieta i jak się wyraża? Jaka jest kobieta SI-MI?
J.B.: Kiedy na początku rozwijałem SI-MI, wszystko zmierzało w dobrym kierunku, ale poczułem, że marka potrzebuje jeszcze duszy. Byłem przekonany, że jedyną osobą, która da jej tę duszę, będzie Mona. W momencie, kiedy odeszła z Mostrami i była wolna, zaproponowałem jej współpracę. Dla mnie kobieta SI-MI to Mona.
M.K.: Bardzo Ci dziękuję (śmiech)! Faktycznie ja czuję się, jak ta kobieta SI-MI.
Czyli jaka jest Mona, kobieta SI-MI?
M.K.: Obserwuję markę od bardzo dawna. Najpierw z perspektywy Mostrami, z pespektywy znajomości z Januszem, Agnieszką (żoną Janusza Bielenia - przyp. red.), teraz obserwuję klientki. Jak byłam na HUSH-u, widziałam, jakie panie na to patrzą, ja to ubierają po swojemu, w jaki sposób zachowują się, przymierzając te rzeczy. Są to kobiety niezależne. To osoby dynamiczne i zdecydowane, które wiedzą, czego chcą. Nie mówię tylko o ubraniach. To są kobiety wolne, które mają własne zdanie i własne pasje. Są silne lub poszukują tej siły, świadome tego, że ją mają, chociaż może jeszcze nie do końca potrafią ją wykorzystać. Wierzę, że kobiety mają ten power, który SI-MI chce pokazać i podkreślić.
To zapytam o to, o co wszyscy mężczyźni znający SI-MI: czy możemy się spodziewać męskiej kolekcji?
M.K.: Myślę, że można już śmiało powiedzieć, że będą rzeczy dla mężczyzn jesienią. Panowie bardzo często pytają o nasze rzeczy, wchodzą do butiku, przymierzają, a na HUSH-u nawet kupowali. Wiele naszych projektów jest oversizowych, typu unisex, dlatego pasują również dla mężczyzn.
J.B.: Ale o tym akurat nie myśleliśmy.
M.K.: Tak. To było dla mnie niesamowite, jak przyszedł pan na HUSH-u, przymierzył bluzę moro i mówi: "genialna, biorę ją!" Byliśmy wszyscy zdziwieni, ale wyglądał w niej świetnie. Ta bluza nigdy nie była przygotowana z myślą o facetach, a jednak przymierzył ją i stwierdził, że jest super. Tak samo jest z czapkami czy wdziankami. Natomiast, faktycznie będą przygotowane rzeczy typowo pod facetów już na początku jesieni.
Mamy teraz w Polsce zalew szarej dzianiny, z której szyje się już prawie wszystko. Jaki jest Wasz znak rozpoznawczy? Po czym przechodnie mogą poznać, że to na pewno SI-MI?
M.K.: Jest na naszym rynku nadmiar szarej dresówki, wszyscy są już zmęczeni kolejną odsłoną szarej bluzy. To, co proponuje SI-MI, to jest nadal ta wygodna, funkcjonalna moda, ale z dużym pazurem. Znakiem rozpoznawczym będą nadal te dzianiny, ale o zupełnie innym deseniu: paski, kraty, połączenia różnych materiałów i faktur. Poza tym, nietypowe rozwiązania ubrań, np. koszula nie będzie tylko zwykłą, klasyczną koszulą, ale może to być koszula długa, asymetryczna, z kapturem, niektóre rzeczy można nosić też na wiele sposobów.
Jeżeli idzie kobieta, to widzimy niebanalny materiał, niebanalne zestawienie tych rzeczy ze sobą. Często stylizacja jest bardzo charakterystyczna: londyńska, warstwowa. Są to pewne własne kombinacje stylistyczne, własny sposób interpretacji tych ciuchów, w zgodzie ze sobą.
Niestandardowym materiałem będą charakterystyczne dla SI-MI od początku futrzaki. Przychodziły po nie modelki. Były takim statement piece - nowoczesne, ale nienachalne, pięknie się w tym wygląda. Były cieńsze, grube, szare, czarne. W myśl konceptu marki SI-MI kontynuuje te futrzaki, dlatego na sezon letni pojawiły się wersje lżejsze –beże i ecru - w wydaniach z kapturem, bez kaptura, z rękawami, same kamizelki. Jest faktycznie dużo ich odmian, bo klientki tego chcą. Będą też na sezon jesień/zima w innej odsłonie.
To jest ważne. Większość marek w Polsce produkuje bardzo ograniczone ilości rzeczy. Często jest tak, że można kupić z jednego modelu jedną lub tylko dwie rzeczy a później tego nie ma. W SI-MI jest tak, że nawet jeżeli skończy się jakaś rzecz, to ona wróci. Bo są tkaniny i jest produkcja.
J.B.: Mamy tę elastyczność, bo mamy własną produkcję, własne szwaczki, własny magazyn. Ciągle możemy domawiać. To jest pewna siła. To mi się w SI-MI bardzo podoba. Nagle wychodzi coś z czegoś, to, co zrobiliśmy wcześniej jest trochę zmienione i kontynuowane dalej. W innym materiale, w innej formie, ale nadal w tym samym duchu.
Marka zachęca ludzi do wyrażania siebie, zabawy, eksperymentu... Polskie ulice są coraz bardziej kreatywne, ale przede wszystkim są to ulice dużych miast. Czy odwagi do wykraczania poza schematy można się nauczyć? Jeżeli weszłaby do butiku kobieta, która się boi, ale jednocześnie chce zmienić swój wizerunek, bo oczarował Ją Wasz styl, co byście jej poradzili, co zaproponowali na początek?
M.K.: To się dzieje. Przychodzą panie i mówią, że coś jest fajne, ale na początek nie odważą się np. na tego futrzaka, a biorą prostą sukienkę lub t-shirt. Chcą sprawdzić, czy to jest faktycznie dobra jakość, czy to będzie im się przydawać na co dzień. SI-MI nie narzuca. Jeżeli jakaś pani coś kupi, przekona się i wróci, to super. Jeżeli nie, też w porządku. Nie chcemy teraz ubrać całej Polski. To jest pewien styl, który jest dosyć charakterystyczny.
Styl, który potrzebuje pewnej niszy.
M.K.: Dokładnie i dlatego nie każdy też będzie w tym dobrze wyglądał. Jesteśmy tego świadomi i wcale tego nie ukrywamy. Z tego też powodu nie wchodzimy we wszystkie przedsięwzięcia, jakie istnieją. Chcemy być tam, gdzie powinniśmy być.
J.B.: Na Mokotowskiej, takich marek jak my, powinno być wiele. Niedawno jedna z pań, która trafiła do naszego butiku, powiedziała, że tutaj nie ma takich unikalnych propozycji. Jest za to dużo wyjściowych, wieczorowych ubrań. Jeżeli już są marki w jakimś sensie podobne, to są bardzo drogie.
M.K.: To jest pewna odpowiedź na zapotrzebowania konsumenta. SI-MI powstało naturalnie. Janusz ma zaplecze i miał możliwości zrobienia tego dobrze. Bardzo kibicuję właśnie takim markom, które inwestują w rozwój, nie pojawiają się na jeden sezon. W tym wszystkim jest pomysł, ale też i konsekwencja biznesowa, i skala.
Cenicie jakość. Wasze ubrania są szyte są z najwyższej jakości włoskich tkanin. Z jednej strony, widać wyraźny wzrost zainteresowania polską modą. Z drugiej - niestety żyjemy w dobie kultury masowej i filozofii fast fashion, która mówi: szybko, tanio i de facto byle jak... Jak przekonać Polaków do wyboru jakości zamiast ilości?
J.B.: Myślę, że już nie trzeba. Ten proces się zaczął, dlatego też nasz koncept dobrze się przyjął. Bo SI-MI to w pewnym sensie koncept fast fashion, ale dobrej jakości, z dobrym designem, unikalne – a to ważne! Ktoś mi ostatnio powiedział: co z tego, że ta pani wyda tyle pieniędzy w znanej sieciowej marce, jak przychodzi do biura i koleżanka obok ma to samo?
M.K.: Jak stawiałam Mostrami.pl, dla mnie było to ogromnym argumentem przy promocji. Było to pierwsze miejsce luksusowe, gdzie ceny były bardzo rozpięte – od tańszych do bardzo drogich. Zastanawialiśmy się, jak przekonać do tego klientów. Mówiliśmy bardzo otwarcie, że sieciówki nie do końca są tanie, jeżeli chcesz się ubrać od stóp do głów musisz nadal wydać sporo. Dlatego lepiej tę kwotę wydać na polską modę - wyjątkową, bardzo dobrej jakości, która posłuży na wiele sezonów.
Tak więc ten proces edukacji zaczął się już dawno, przez takie podmioty, jak Mostrami, Showroom i wszystkie inne platformy, sklepy projektanckie, HUSH i inne podobne inicjatywy. Wcześniej polska moda była niedostępna. Online w gruncie rzeczy otworzył tę polską modę na cały świat.
J.B.: HUSH nas właśnie przekonał, że kierunek, w którym idziemy, jest dobry. Materiałów dresowych było masę. Widzimy, że wszyscy kupują byle jakie materiały i próbują je wyróżnić nadrukiem, formą, która niby coś w sobie ma, ale materiał tego nie zniesie. To jest słabej jakości. Mieliśmy bardzo duże zainteresowanie i dalsze rekomendacje bardzo nam pomogły.
To może kilka słów o tej aktualnej kolekcji…
J.B.: Nie mamy kolekcji.
M.K.: SI-MI działa w ten sposób, że wypuszcza nowości lub nowe odsłony istniejących modeli praktycznie non stop, a nie tylko w dwóch sezonach. Marka co miesiąc wypuszcza kilkanaście, czasami kilkadziesiąt nowych produktów. Tutaj jest ta siła, że nie mówimy, że w tym sezonie wyjątkowo jest moro albo futrzak. Futrzak był, jest i będzie, tylko po prostu w nowych odsłonach. Tak samo moro, paski, wdzianka.
Wiele rzeczy jest też wielofunkcyjnych. Jest np. sukienka, która cieszy się nieprawdopodobnym powodzeniem. Jest zrobiona z około 2,5 metra materiału – wełny z jedwabiem. Założona z jednej strony, jest sukienką do ziemi, z pokaźnym golfem i rękawami. Ale założona z drugiej strony – to, co było sukienką, staje się wielkim golfem, a to, co było golfem, staje się krótką sukienką lub swetrem. Ta gigantyczna część może być albo kapturem, albo opuszcza się ją na ramię, albo do tyłu. To są takie perełki, które pojawiają się praktycznie co miesiąc. Są to rzeczy właśnie wielofunkcyjne czy bardzo charakterystyczne, inne. Jako takich kolekcji po prostu nie ma i nie będzie. Są oczywiście produkty przeznaczone na sezon, bo SI-MI dostosowuje się do pogody.
W takim razie sformułuję pytanie inaczej: jak oglądamy aktualny lookbook, jakie inspiracje tam możemy dostrzec?
M.K.: Londyn, festiwale, miasto, wolność, kreatywność i niezależność - które inspirują i popychają do tego, by się realizować oraz nieustannie poznawać nowe. Z energii i pasji tworzenia oraz potrzeby wyrażania się powstały te naprawdę fajne ciuchy, które świetnie się nosi.
Skoro o festiwalach mowa… Dlaczego zdecydowaliście się wziąć udział w Audioriver?
M.K.: Będziemy na Audioriver, bo jest idealnie spójny z filozofią marki, jest trochę wpisany w jej DNA. Jest tam dużo młodych ludzi, nie tylko wiekiem, ale też duchem, którzy lubią wyrażać siebie. Ludzie jadą tam, żeby fajnie spędzić czas w gronie znajomych. Dlatego Audioriver był dla nas naturalnym partnerem, też z racji tego, że promuje muzykę elektroniczną. W butiku SI-MI są deki, płyty winylowe, jest muzyka klubowa. Festiwal będzie więc idealnym partnerem, żeby pokazać ducha SI-MI, dotrzeć do publiczności, której te wartości marki są bliskie.
Podczas festiwalu bierzecie udział w konkursie „Muzyka na miarę”, w którym muzycy mieli za zadanie stworzyć utwór inspirowany stylem konkretnej marki. To musi być niezwykłe doświadczenie móc sprawdzić, jak ludzie interpretują Waszą twórczość. Zgłoszenia konkursowe dobiegły już końca, więc proszę opisać, co kryje się pod pojęciem styl SI-MI i jaka muzyka do tego stylu pasuje?
M.K.: Nie możemy się doczekać! Nie ma przepisu na muzykę dla SI-MI. Patrząc na te ciuchy, słuchając tej muzyki, będziemy wiedzieć, że to jest to. Nie zakładamy, że musi to być jakiś konkretny rodzaj muzyki, np. techno, tech-house, minimal czy deep house. To musi być pewna spójna wizja, która nas po prostu chwyci za serce, energetyczna, oddającą klimat marki.
Audioriver buduje masywny most między muzyką a modą. Co, Waszym zdaniem, łączy te dwie dziedziny?
M.K.: Wszystko! Dla mnie moda i muzyka są chyba najważniejszymi dziedzinami. W modzie żyjemy i też z niej żyjemy, jest to nasza profesja i pasja zarazem. Z drugiej strony, muzyka, bez której ja nie wyobrażam sobie życia i, która wyraża wszystkie moje emocje. Dla mnie, są to dwie tożsame rzeczy. Jedna i druga wyraża emocje, jedna i druga wyraża pewne piękno, styl, osobowość.
Cieszę się, że ta dwa światy się wspierają. Festiwale w Polsce są od dawna, ludzie przyzwyczaili się, że te imprezy są, jadą na nie, zbierają pieniądze, potem je na nich wydają, dobrze się bawią. Z modą jest jeszcze nieśmiało. Do tej pory była zarezerwowana dla zamkniętych butików i atelier. Tylko nieliczni mieli odwagę tam wejść, bo zasobność portfela, bo wstyd, nieznajomość miejsc itd. Teraz ta moda jest na wyciągnięcie ręki, tak, jak te festiwale. Moda na takich wydarzeniach jest właśnie odzwierciedleniem tego, co się z tą modą dzieje. Ona wychodzi do ludzi i staje się częścią życia.
Autorzy aktualnego lookbooka: Patryk Bułhak (zdjęcia), Mona Kinal, Kasia Banach (stylizacja), Lidka Winiczenko (make up i włosy), Ania Sakowicz (modelka)
Butik & Showroom: ul. Mokotowska 63, Warszawa
WWW i sklep online: www.si-mi.pl