Wakacje nadchodzą wielkimi krokami. Niewielu Polaków jednak wie, że jeden z najpotężniejszych polityków w kraju ledwo prześlizgnął się z klasy do klasy. Mowa tu o Jarosławie Kaczyńskim, który — jak sam przyznaje — nielegalnie ukończył 11. klasę.
Jarosław Kaczyński miał kiblować
Dziś, gdy Jarosław Kaczyński — prezes Prawa i Sprawiedliwości — jednym słowem potrafi zatrząść całą polską sceną polityczną, aż trudno uwierzyć, że kiedyś ktoś śmiał mu postawić jedynkę. Okazuje się jednak, że Jarosław Kaczyński o mały włos nie wyleciał ze szkoły.
Cała sprawa wyszła na światło dzienne w książce "Polska naszych marzeń", gdzie Jarosław Kaczyński z rozbrajającą szczerością zdradził anegdotkę z czasów szkolnych.
Zdarzyło mi się nie zdać z 10. do 11. klasy i mimo to wylądowałem w ostatniej klasie, a następnie – po odkręceniu tego – znalazłem się w liceum na Woli. Zdaje się więc, że prawdopodobnie nielegalnie skończyłem 11. klasę i zdałem maturę, a potem poszedłem na studia.
Wojciech Olkusnik/East News
Jarosław Kaczyński nie musiał powtarzać klasy dzięki nauczycielowi
W innej książce zatytułowanej "Alfabet braci Kaczyńskich" kwestia edukacji Jarosława Kaczyńskiego nieco się rozjaśnia. Okazuje się, że w gronie pedagogicznym znalazł się jeden nauczyciel, który dostrzegł w Kaczyńskim coś, czego nie widział nikt inny.
Los tego odwołania zależał ostatecznie od rady pedagogicznej. I rada pedagogiczna głosowała za oblaniem mnie. A mimo to Kuberski spowodował, że klasy nie powtarzałem.
Polacy są podzieleni i zastanawiają się, gdzie tu sprawiedliwość. W końcu nie każdy ma w zanadrzu takiego Kuberskiego. Tak czy owak, historia Jarosława Kaczyńskiego pokazuje, że droga do politycznego szczytu może prowadzić nawet przez niezły bałagan w dzienniku ocen. W końcu gdzie jak gdzie, ale w Polsce wszystko się może zdarzyć.