"Gdyby nie Grażyna, to bym nie żył". Marian Kociniak zmarł miesiąc po swojej żonie

"Gdyby nie Grażyna, to bym nie żył". Marian Kociniak zmarł miesiąc po swojej żonie

"Gdyby nie Grażyna, to bym nie żył". Marian Kociniak zmarł miesiąc po swojej żonie

AKPA; youtube.com

Pamiętamy jego kultową rolę Franka Dolasa w filmie "Jak rozpętałem drugą wojnę światową". Marian Kociniak zmarł 9 lat temu, miesiąc po swojej żonie. Przypominamy dziś historię tej niezwykłej miłości.

Reklama

Marian Kociniak zakochał się, gdy leczył złamane serce

Marian Kociniak znany jest oczywiście nie tylko z komedii "Jak rozpętałem drugą wojnę światową", ale także między innymi z takich produkcji, jak "Janosik", "O dwóch takich, co ukradli księżyc", "Wojna domowa", "Jan Serce", czy też "Pan Tadeusz". Aktorstwo miał we krwi, cały czas chciał grać.

To właśnie w szkole aktorskiej poznał swoją pierwszą miłość, z którą był przez dwa lata. Niestety po tym czasie Maja Wachowiak odeszła od niego do Gustawa Holoubka. Kociniak bardzo to przeżył, bo był w niej szczerze zakochany.

Wtedy to w 1961 roku na jego drodze stanęła miłość jego życia — Grażyna Pilszczyńska. Pracowała ona jako montażystka.

Do Teatru Polskiego przyjechał jakiś radziecki spektakl, spotkaliśmy się na nim. Kiedy wychodziliśmy, pamiętam, deszcz lał jak jasna cholera, miałem na sobie skromną marynarkę. Nie miałem parasola. Pobiegłem, żeby znaleźć Grażynce taksówkę.

- opowiadał Marian Kociniak w rozmowie z Remigiuszem Grzelą.

Marian Kociniak na scenie. AKPA

Marian Kociniak nie mógł żyć bez swojej żony

Marian i Grażyna zakochali się w sobie i w roku 1963 pobrali się. Co prawda fakt, że wybranka aktora była rozwódką z dzieckiem, bardzo przeszkadzał jego mamie, natomiast tata Mariana był zachwycony synową i przyszywanym wnukiem.

Marian, choć kochał swoją żonę, to oprócz tego, że dużo pracował jako aktor, to do tego prowadził bardzo hulaszcze życie. Często wracał nad ranem z kolegami, którzy mieli pomóc przeprosić żonę Mariana.

Potem rano szliśmy do mojej Grażynki, przynosiliśmy jakieś zgniłe badyle z [targowiska na] Polnej. Przychodziłem jeszcze z innymi koleżkami, wręczaliśmy jej te "bukiety". Wyganiała ich. Miała ze mną krzyż pański.

- czytamy na Viva.pl.

Na świat przyszła córka, jednak Grażyna nie była już w stanie wytrzymać alkoholowych ekscesów męża. W 1978 wyprowadziła się z dziećmi do Paryża. To był ogromny cios dla Mariana. Postanowił skończyć z pijaństwem i z szaleństwami z kolegami. Wybłagał żonę, żeby do niego wróciła. Znów byli razem, jedyne z czego nie był w stanie zrezygnować, to z intensywnej pracy.

Gdyby nie Grażyna, to bym nie żył. Ona o wszystko dba. Ona dba, żebym się nie roztył, ona dba, żebym się nie rozpił. Całe życie walczy z moimi papierochami... Ona jest moim cenzorem najlepszym, ona mi mówi, co sknociłem, ona mówi mi, co zagrałem dobrze. Tyle, ile ja przykrości narobiłem tej mojej Grażynce... Że też ona ze mną tyle wytrzymała.

Para bardzo się kochała, wspierali się na każdym kroku, na przykład, gdy spłonęło ich mieszkanie, czy też gdy aktorowi trzeba było wyciąć kawałek jelita. Uwielbiali spędzać ze sobą czas, często podróżowali.

Niestety w lutym 2016 roku Grażyna zmarła. Marian tak bardzo się załamał, że nie był nawet w stanie przyjść na pogrzeb żony. Zmarł miesiąc po niej, 17 marca 2016 roku.

"Gdyby nie Grażyna, to bym nie żył". Marian Kociniak zmarł miesiąc po swojej żonie
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama
Reklama

Popularne

Reklama