Justyna Sieńczyłło, wdowa po zmarłym w grudniu 2022 r. Emilianie Kamińskim, wystąpiła w "Pytaniu na śniadanie". Opowiedziała o tym, jak pogodzić się ze stratą i co obiecała mężowi tuż przed jego śmiercią. Dotrzymała słowa.
Justyna Sieńczyłło wspomina wspólne chwile z Emilianem Kamińskim
Aktorka Justyna Sieńczyłło, znana m.in. z roli w "Klanie", pojawiła się jako gość w "Pytaniu na śniadanie". Wdowa po wybitnym aktorze teatralnym i dyrektorze Teatru Kamienica, Emilianie Kamińskim, opowiedziała o swoim życiu przez ostatnie 2 lata. Od czasu śmierci jej męża jest bardzo zapracowana, przez co nawet nie miała czasu przeżyć żałoby po stracie. Kamiński zmarł 26 grudnia 2022 roku, w drugi dzień świąt. Emilian Kamiński nie żyje. Słynny aktor odszedł po długiej chorobie. Został upamiętniony okazałym nagrobkiem. Nagrobek Emiliana Kamińskiego podzielił internautów. Jest najwyższy na cmentarzu.
Sieńczyłło opowiedziała, czego najbardziej jej brakuje, odkąd została wdową. Okazuje się, że są to codzienne drobiazgi takie jak wspólna kawa i żarty:
Brakuje mi takich drobnych rzeczy życiowych, wspólnej kawy, śmiechu od rana. Bo on potrafił rozśmieszyć nawet w najtrudniejszych momentach stresu. Rozładowywał moje napięcie. Kłótnie nie miały sensu, bo on albo mi opowiedział anegdotę, albo coś się wygłupiał i mi wszystkie te nerwy kobiece opadały. Tego mi brakuje najbardziej. No i oczywiście tego, że służył radą i że tworzyliśmy coś razem.
Aktorka wyznała, że ogromnym wsparciem są dla niej dzieci:
Teraz na szczęście są jego pociechy. Myślę, że to jest spełnienie marzeń, że Kajetan, Natalia i Cyprian uczestniczą w życiu teatru bardzo czynnie. Kajetan zarządza, Natalia zajmuje się marketingiem. Cyprian robi animacje do spektakli i że nie jestem sama.
- opowiedziała Sieńczyłło.
scena z: Justyna Sieńczyłło, Emilian Kamiński, SK:, , fot. Krzemiński Jordan/AKPA
Justyna Sieńczyłło obiecała mężowi, że zajmie się Teatrem Kamienica
Emilian Kamiński z pełnym oddaniem prowadził Teatr Kamienica. Bardzo zależało mu na tym, by to miejsce przetrwało. Poświęcił serce i duże fundusze, by teatr przetrwał mimo przeciwności. W 2015 roku wystosował List w obronie Teatru Kamienica, który do dziś wisi na stronie internetowej teatru. Czytamy w nim:
Teatr nie jest moją własnością. Wynajmujemy go wraz z żoną – Justyną Sieńczyłło od 14 lat płacąc ogromny czynsz co miesiąc, ok. 40 000 zł. Poświęciłem temu miejscu życie rodzinne i wszystkie oszczędności.
- pisał Kamiński jako dyrektor i założyciel Kamienicy. Jak wyznała w tym tygodniu wdowa po Kamińskim, to właśnie prośba o zajęcie się teatrem była ostatnią prośbą aktora:
Nie miałam czasu [by przeżyć żałobę - przyp. red.], bo nie mogłam sobie na ten czas pozwolić. To była też ucieczka. Nie ma co udawać. Zdaję sobie z tego sprawę, ponieważ obiecałam mu, że będę walczyć o Kamienicę. To było tak naprawdę jego jedyne życzenie.
- powiedziała w "PnŚ" wdowa. Wyraziła także przypuszczenie, że na żałobę jeszcze przyjdzie czas. Póki co musi wciąż troszczyć się o Kamienicę.